Rozdział 7.4: Czwarta nad ranem [Alex]

104 29 98
                                    

To rozdział, w którym narkotyki są złe. Alex jest zły i Monika jest zła, a Laura jest smutna. Wbijacie? Pixies w mediach i razem z nimi zastanawiam się: where is my mind?

♠♠♠

Grałem świąteczny koncert w Waszyngtonie. Mój chórek przebrał się za seksowne śnieżynki, a ja byłem szefem tego interesu - świętym Mikołajem. Na szczęście mój strój sceniczny ograniczał się do czapki, która miała zasłonić moje długie włosy. Koncert był nudny jak flaki z olejem. Z nowym rokiem miałem ruszyć z nowym repertuarem, nowym zespołem i nową płytą, wokół której szum medialny sięgał zenitu. Tak mocno żyłem już nowym, że nie miałem w swoim artystycznym sercu miejsca dla dotychczasowej twórczości. Męczyłem się na scenie. Dobrze, że śpiewać nie musiałem. Kilka dni temu dopadła mnie niewielka infekcja gardła i lekarze kazali mi oszczędzać struny głosowe, więc całość leciała radośnie z playbacku, a ja odliczałem czas do ostatniej piosenki.

Byłem wyczerpany nie tylko przez niedawne przeziębienie. Seks w garderobie na krótko przed występem nadwątlił moje siły. Pół godziny przed gwiazdkowym koncertem pierwszy raz w życiu zdradziłem swoją żonę. Zrobiłem to z niesamowicie wysportowaną Francuzką śpiewającą w moim chórku. Laska chciała się pożegnać. Dlaczego nie zaserwowała mi tego na powitanie? Nasza współpraca mogłaby się wtedy zgoła inaczej układać.

Pierwsze wyrzuty sumienia pojawiły się, gdy rozochocony zbiegłem ze sceny. Dożyłem do końca tej farsy, odbębniłem ostatnie zobowiązanie wobec dawnego wydawcy, powinienem się nagrodzić. Oczywiście, że miałem ochotę na powtórkę z przyjemności w garderobie i setki planów, żeby ją zrealizować. Zaraz za kulisami stał Baz, co mnie nie zdziwiło, taka była jego praca. Minąłem go bez słowa i zderzyłem się z Moniką. Jej się tam nie spodziewałem. Ona nie bywała na moich koncertach, wieczorami pracowała. Jeśli już wybierała się na koncert, to zazwyczaj szalała blisko sceny. Wiedziała, że wtedy śpiewałem tylko dla niej. To, że stała za kulisami i to z Bazem, sprawiło, że poczułem się nieswojo. Oboje mieli marsowe miny.

— Powiemy mu? — spytała Baza niepewnie.

— Ale o czym? — Uśmiechnąłem się głupkowato, zastanawiając się intensywnie, czy przyłapali mnie na zdradzie.

— Nie tutaj — zdecydowała Monika, biorąc mnie pod ramię i prowadząc do garderoby.

Na stoliku leżała zużyta prezerwatywa. Serce mi zamarło. Monika zdawała się jej nie zauważyć. Przysiadłem na stole, starając się ją zakryć. Spojrzałem na nich wyczekująco. Baz miał zmarszczone czoło, a Monika unikała mojego wzroku.

— Tylko się nie denerwuj, Alex — poprosił Baz. — Dzwonił manager Alice. Twoja siostra zasłabła na imprezie w jego domu. Zabrali ją do szpitala.

— Była zaćpana, Alex — dokończyła Monika.

— O mój Boże! — Poderwałem się z blatu, skoczyłem na równe nogi i złapałem za głowę. — Moja mała Alice! Czemu my tu jeszcze stoimy? Lećmy tam! No właśnie, Baz, gdzie ona jest?

— W Los Angeles.

— No to już! Róbmy coś! Cokolwiek!

Monika zbliżyła się do mnie i przytuliła. Teraz byłem już pewien, że musiała zauważyć dowód mojej zdrady, ale nie skomentowała tego. Bezwiednie objąłem ją ramionami, czując, że zaczynam płakać. Moja mała siostrzyczka! Była ode mnie dziewiętnaście lat młodsza. Zapamiętałem ją jako rozkosznego niemowlaka, bo Alice prawie nie płakała. Jako inteligentną dwulatkę, bo zadawała mi takie pytania, że mogłaby już wykładać w mojej szkole. A przede wszystkim jako rozkoszną czterolatkę z obtartym kolanem, którą uczyłem jeździć na rowerku. Kolejne kilkanaście lat życia Alice w mojej głowie składało się tylko z migawek. Nie mieszkałem już w Rzymie, niezbyt często odwiedzałem rodziców, a Alice była zbyt mała, żeby latać do mnie do Stanów. Kochałem ją najbardziej na świecie i zrobiłbym dla niej wszystko. Nie chciało mi się wierzyć, że moja mała siostrzyczka leżała w szpitalu po ekscesach z narkotykami. Alice taka nie była! Była piękna i niewinna.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now