Rozdział 9.2: Pakt z diabłem [Laura]

125 29 107
                                    

Kolejne wejrzenie do biznesowego świata Laury. Mam nadzieję, że Was nie zanudzi. Dajcie mi koniecznie znać, co myślicie o nowym bohaterze BBD.

♠♠♠

Z ulgą obserwowałam wyspę malejącą na horyzoncie. Tym razem się udało. Musiałam lepiej zabezpieczyć się przed ludźmi Milesha. Pytanie, czy to było możliwe? Wraz z oderwaniem się od płyty lotniska, Milesh zajmował coraz mniej moich myśli, a coraz intensywniej zastanawiałam się nad czekającym mnie ciężkim dniem w pracy. Chciałam popracować, ale nadal nie miałam ani swojego laptopa, ani komórki. Dostawałam szału! Próbowałam zebrać myśli, ale nie mogłam się na niczym skupić. Gapiący się na mnie Alex nie ułatwiał.

Kontrolka zapiąć pasy zgasła, poderwałam się ze swojego miejsca. Ten maleńki samolot miał tylko dwa osobne pomieszczenia – maleńką łazienkę i równie małą sypialnię. Nie zamierzałam siedzieć w toalecie, żeby zaznać spokoju. Weszłam bez pukania do sypialni. Doktorek zmieniał Rickowi kroplówkę.

— Wszystko w porządku? — spytałam bez zbytniego zainteresowania odpowiedzią.

— Tak, madame. Pan Milesh prześpi cały lot.

— Chciałabym zostać z nim sama.

— Oczywiście, madame.

Sean zbierał się do wyjścia, ale zatrzymałam go w drzwiach, prosząc o papier i coś do pisania. Byłam pewna, że musiał mieć notatnik. Zdziwił się, ale wręczył mi wieczne pióro i wyświechtany notes z logo firmy farmaceutycznej, a następnie zniknął. Spojrzałam na Ricka. Łapałam się na tym, że gdy spał spokojnie, mogłam bez strachu przebywać w jego towarzystwie. Tym razem to on był bezbronny, a ja mogłam zrobić wszystko i nie znajdowałam w sobie pragnienia, żeby go skrzywdzić. Nie byłam taka jak on. Nie musiałam ranić, żeby udowadniać swoją wartość. To była moja ostatnia przysługa, jaką mu oddawałam. Zabrałam go z wyspy. Sam zdecyduje, gdzie będzie chciał się leczyć, ale nie będzie zmuszony do przeżywania tego pod okiem swojego ojca. Wiedziałam, że nie mieli najlepszych relacji i że Rick nie życzyłby sobie tam być. Zrobiłam, co mogłam. Teraz nasze drogi będą mogły się rozejść. Oboje zasługiwaliśmy na szczęśliwe związki.

Usiadłam w fotelu, położyłam stopy na łóżku i zabrałam się za pisanie planu tego, co i jak zamierzałam powiedzieć za kilka godzin w Konsorcjum. Musiałam powalczyć, żeby plan, który stworzyłam, obejmując stanowisko dyrektora strategicznego, został włączony do realizacji i to jak najszybciej. Nie przewidywałam żadnych kompromisów. Miałam zamiar objąć fotel prezesa i dyrektora generalnego, a nie zamierzałam tego zawdzięczać Mileshowi czy komukolwiek innemu. Wiedziałam, że sama mogłam po to sięgnąć. Zapisałam dwie strony, czując, że zasypiam. Łóżko kusiło, a ja byłam wyczerpana, ale nie zamierzałam kłaść się obok Ricka, nawet gdy był nieprzytomny. Wyrwałam swoje notatki z zeszytu Seana i schowałam je do kieszeni spodni. Przeciągnęłam się, zostawiając na stoliku pióro i notes, spojrzałam na Ricka po raz ostatni i wyszłam z sypialni, wracając do saloniku. Alex próbował ze mną zagaić rozmowę, ale zbyłam go, okrywając się kocem i zasypiając szybko.

Obudziłam się, kiedy Alex grał na gitarze. To było bardzo intymne doświadczenie. Środek nocy, samolot, a on tworzył. Był sam na sam ze swoją sztuką, maksymalnie skupiony i jednocześnie wyluzowany. Bezczelnie go obserwowałam, kiedy mokry, owinięty ręcznikiem tulił się do swojej gitary, nucąc. Był seksowny, znakomicie grał. Za dużo tych plusów, skarciłam się w myślach. Nie mogłam się na niego dłużej gapić spod koca, więc pochwaliłam jego muzykę i zaczęłam do niej tańczyć. Nie pamiętałam, kiedy miałam taki spokój w głowie ostatnio. Brakowało mi tańca. Musiałam do tego wrócić. Rick zawsze zabraniał mi wychodzenia z domu, wszędzie czując niebezpieczeństwo, a ja dusiłam się w czterech ścianach. Teraz to się zmieni. Wszystko się zmieni. Będę wolna i szczęśliwa, jak tylko się wyśpię.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz