Rozdział 16.2: Wieczór panieński [Alex]

105 20 78
                                    

Ślub oczami Alexa jest jeszcze zabawniejszy, gwarantuję! Lubię te jego rozmowy z Moniką, które pokazują, jaki on jest naiwny i jak nie orientuje się w co wpadł.

A w mediach (żyzny) pała łan, bo tak ;) Trzeba uczcić 4k wejść w BBD. Dziękuję!

♠♠♠

Boże! Co to był za ślub! Płakałem jak bóbr. Monika patrzyła na mnie z politowaniem, ale oni byli tacy piękni! Rick pijany, skacowany czy otumaniony jakimś gównem, ledwo się prosto trzymał. Był w nieświeżej koszuli, ale biła od niego siła i spokój. Był majestatyczny jak posąg, jak Statua Wolności! Chociaż wyglądał bardziej jak ranny bizon. Bizony też były super majestatyczne, nawet te ranne. No dobrze, Rick nie był ranny. Przynajmniej niefizycznie. Może lekko poturbowany, ale bardziej przez to, że w samolocie próbował wyrwać fotel, na którym siedział, żeby się uwolnić. Wodził nienawistnym wzrokiem za swoim ojcem, domagając się informacji o Laurze.

Kiedy w końcu przyprowadzili Laurę, była równie wymęczona co Rick, a może nawet bardziej. Widziałem w jej oczach autentyczny strach. Rick też to zauważył, wtedy wstąpiła w niego dzika furia. Na pewno znowu rzuciłby się na ojca, gdyby go nie powstrzymała. Rzucili Laurę na krzesło obok Ricka, a jemu wbili lufę karabinu w nerkę, żeby się przypadkiem na nią nie rzucił . Patrzył na nią jak zbity szczeniak. Przykleiły mi się te metafory o przemocy. Jakby to określić? Rick patrzył na Laurę jak sroka w gnat, czyli jak zakochany facet patrzy na swoją kobietę. Laura za to na Ricka nawet nie zerknęła. Siedziała z opuszczoną głową, jak skazaniec czekający na egzekucję.

Atmosfera była gorąca, jak świeżo układany asfalt i równie gęsta co on. Wszyscy byli zmęczeni niespodziewaną podróżą i kacem, a niektórzy jeszcze trudami niewoli. Zdębiałem, kiedy mister Milesh przyprowadził księdza. Nie spodziewałem się tego. Duchowny stanął w progu zdezorientowany, próbował się wycofać, a wtedy Milesh zaczął celować do Laury, na co Rick pewnie znowu by go rozkwasił, ale Laura stanęła między nimi, a Vin, Tim i ja, ją osłoniliśmy. Było mi jej żal, ale nic nie mogłem zrobić.

Marcos zadecydował, że ślub odbędzie się na tarasie. Słońce schowało się za lasem i za wapiennymi skałami, a na przysłoniętym bluszczem tarasie panował półmrok, mimo że do zachodu słońca pozostawało jeszcze sporo czasu. Ksiądz wyszedł na taras z założonymi rękami, zanosząc modły, prawdopodobnie o szczęśliwe zakończenie beznadziejnej sytuacji. Monika stała z boku, paląc papierosa i studiując otoczenie. Wszyscy mieli nietęgie miny. Milesh popchnął Laurę na trawnik, zamienić z nią kilka słów przed ceremonią. Nie mogłem patrzeć, jak nią poniewierał.

— Czy mam ci zafundować jeszcze niezapomniany wieczór panieński z moimi chłopakami, po którym mój syn nie będzie cię chciał nawet kijem tknąć? — Usłyszałem jego oślizgły głos. — Jak ja cię nienawidzę, Lipska! Zatłukłbym cię na śmierć!

Zrobiło mi się niedobrze od jego słów i nienawiści sączącej się pomiędzy nimi. Laura próbowała się osłonić, odsunąć czy wyślizgnąć, ale jego uścisk był stalowy, a jego słowa pewnie odbierały jej resztki sił. Ricka wprowadzono, kiedy Milesh uderzył Laurą o pień starego drzewa, aż mi zadzwoniło w uszach. Rzuciłem się do przodu, ale drogę zagrodziły mi karabiny. Rick chciał się wyszarpać, ale był bezsilny.

— Chodźmy! — Marcos skierował się z powrotem na taras. — Przedstawienie czas zacząć.

Ksiądz klepał jakieś modlitwy zbielałymi wargami. Marcos minął swoich żołnierzy, którzy się przed nim rozstąpili i zasalutowali. Przepuścili też idącą za nim Laurę, a potem swoimi szerokimi ramionami zablokowali wyjście z tarasu. Milesh podszedł do syna.

— Synu, ja ci dobrze radzę — rzucił z wyższością. — Puśćcie tego buntownika, bo oto ma poślubić tę oto niepokorną — szydził.

Vincent stanął przy Monice i się do niej nachylił. Nie spodobało mi się, że tych dwoje znowu coś spiskowało, ale kiedy Vincent odsunął się, zaciągając papierosem, a Monika chowała do kieszeni plastikową zapalniczkę, zrozumiałem, że tylko podawała mu ogień. Jeden z mięśniaków złapał Laurę i rzucił ją na kolana, nie wiedzieć, czy to przed Marcosem, czy przed Rickiem. Wycelował karabin w jej głowę, a ona podniosła ręce.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now