Rozdział 10.3: Jak bardzo chcesz mnie zniszczyć? [Laura]

123 30 137
                                    

Niedopowieści, czyli piosenka, która najlepiej opisuje Ricka i której chciałam użyć już dawno, ale czekałam na właściwy moment, aż w końcu przestałam. Podsiadło mruczący: "jestem tym, kim najbardziej nie chcesz, żebym był" i nic więcej nie muszę dodawać.

Jeśli ktoś tęsknił za Matem, to powinien być usatysfakcjonowany - wrócił! Chciałabym Wam też przedstawić nowego bohatera. Świat BBD się rozrasta. Dziękuję, że chcecie go razem ze mną tworzyć. Jesteście kochani i bardzo mnie inspirujecie. Nie mogę uwierzyć w 2,4k wejść i ponad 600 gwiazdeczek :)

♠♠♠

Spojrzałam w oczy mister Milesha. Spoliczkował swojego syna. Rick, którego znałam, rzuciłby się na niego. Tymczasem on pozostał bierny. Delikatny uśmiech błąkał się po jego twarzy.

— Zrób to jeszcze raz. Nie zależy mi. Ale na nią nie waż się podnieść ręki, bo ci ją wyrwę! — W jego głosie skrzył się lód. Odwrócił się do mnie. Jego oczy momentalnie przestały ciosać gromy, a czający się w nich chłód stopniał. Ujął moją dłoń. Nie odtrąciłam go. Nie mogłam tego zrobić przed mister Mileshem. — Kochanie? Myślę, że nasza wizyta dobiegła końca.

Skinęłam głową, mijając w drzwiach mister Milesha. Nie odwrócił się, nie zatrzymał nas. Jego obstawa odsunęła się, przepuszczając nas i salutując Rickowi. Skinął im głową, ruszając do przeszklonych drzwi. Nie czułam się komfortowo, odprowadzana wzrokiem karabinierów. Bałam się odwrócić.

Zaraz po przekroczeniu progu zalała nas fala gorąca. Szliśmy powoli plażą. Zdałam sobie sprawę, że ciągle trzymałam Ricka za rękę. Puściłam go, ale on się tylko uśmiechnął, ściskając moją dłoń mocniej.

— Tak jest dobrze.

— Nie.

— Nie tutaj. — Rick ściszył głos. — Proszę, nie teraz.

Nie sprzeciwiałam mu się. Chciałam jak najszybciej opuścić wyspę. Do samolotu mieliśmy kilkadziesiąt metrów, które pokonaliśmy wózkiem golfowym. Rick z trudem wspiął się na kilkanaście schodków. Nie był w formie, osłabienie wyraźnie mu dokuczało. Zdziwiło mnie wnętrze samolotu. Kabina była idealnie wysprzątania, wyglądała zupełnie inaczej niż po podróżach młodego bossa. Rick tym razem nie urządził dzikiej orgii? Nigdy nie sądziłam, że próba samobójcza może kogoś uleczyć, ale on naprawdę wyglądał, jakby zaczynał nowe życie. Usiadłam na fotelu i zapięłam się pasem. Nie spodobało mi się, że wybrał miejsce naprzeciwko mnie.

— No proszę cię, Ricky, tu jest tyle innych miejsc! — westchnęłam.

— Moje miejsce jest przy tobie, a twoje przy mnie.

— Nie Rick, to nie będzie w ten sposób działało. Jestem w ciąży, zostaniemy rodzicami, ale to nie oznacza, że będziemy razem — powiedziałam spokojnie, obserwując krzątaninę obsługi lotniskowej wokół samolotu.

— Będziemy mieli dziecko, dzieci — poprawił się natychmiast. — Zostaniemy rodzicami — powtarzał jak zaczarowany. — Będziemy rodziną. — Oczy mu błyszczały.

— Nie będziemy rodziną, Rick. Jeśli dalej będziesz tak postępował, nie będziesz brał udziału w wychowaniu tych dzieci. Nawet ich nie zobaczysz — szepnęłam, nachylając się do niego.

— Nie możesz tego zrobić.

— Przekonaj się. — Skrzyżowałam ręce na piersiach.

Rick milczał. Zastanawiał się pewnie, dlaczego nie rozczuliła mnie scena w szpitalu, kiedy pozbył się bandaży i kawałka swojego ego. Poszedł po rozum do głowy, ale czy z tego powodu miałam zapomnieć o krzywdzie, jaką mi wyrządził? Nie pamiętałam, kiedy poszłam z nim do łóżka z własnej woli. Moja ciąża była wynikiem gwałtu.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now