Rozdział 14.3: W obronie własnej [Laura]

95 20 68
                                    

W mediach kołysanka, a zakończenie w starym, dobrym stylu.

Co myślicie o Laurze w tym rozdziale?

♠♠♠

Niecały miesiąc przed ślubem ściągnęli mi ostatnie szwy, rękę uwolnili z ortezy i gdyby nie fakt, że ciągle byłam obolała, nie było po mnie widać, co przeszłam w ostatnich miesiącach. Poprosiłam o kolejne opakowania leków przeciwbólowych. Wtedy po raz pierwszy mi odmówiono. Zrobiłam scenę, rozpłakałam się, że ból był ponad siły. Natychmiast dostałam receptę na dwa opakowania. Potrzebowałam tego. Nie mogłam zasnąć, jeśli nie otumaniłam się silnymi lekami, które podawano mi zaraz po operacji. Miałam koszmary, męczyłam się, bałam. Po lekach traciłam świadomość. Film mi się urywał, spałam bez koszmarów, a rano budziłam się nieprzytomna i zdezorientowana, ale przynajmniej bez uczucia przerażenia. Nie radziłam sobie. Ciągle nie wracałam do pracy ani na uczelnię, zajmując się tylko najbardziej naglącymi sprawami. Wszystko załatwiałam zdalnie. Oprócz wizyty w Białym Domu nie wychodziłam nawet ze swojego pokoju.

Rick traktował mnie jak powietrze. Zawsze jednak zauważał, kiedy nie miałam na palcu pierścionka zaręczynowego. To było jedyne, co go interesowało. Pozory. Większość czasu spędzał w pracy. Wrócił do picia, palił skręty i się z tym nawet nie krył. Ja przestałam się kryć ze swoją niechęcią do niego.

Nie chciałam myśleć o Ricku. Od rana bolała mnie głowa, a Rick na pewno nie uśmierzyłby migreny. Siedziałam przy biurku, bezrefleksyjnie przeglądając maile. Ból się nasilił. Musiałam się położyć, bo i tak nie wiedziałam, co robię. Wstałam z fotela i zrobiłam kilka chwiejnych kroków w stronę łóżka rozmazującego się przed oczami.

— Madame! — Usłyszałam zaniepokojony głos Simona. — Nic się pani nie stało?

Miałam wrażenie, że Simon mnie nie ochraniał, ale pilnował. Chodził za mną krok w krok. Dlaczego on mnie trzymał na rękach? Rozglądnęłam się niepewnie. Byłam w swoim pokoju. Wszystko mi się kręciło. Poczułam, że Simon kładzie mnie na łóżku. Musiałam zasłabnąć.

— Lekarz już jedzie. — Simon obserwował mnie z niepokojem. — Niech pani nie zasypia! — Dotknął mojego ramienia.

— Ale chce mi się spać — wyszeptałam, znowu zamykając oczy.

Miałam dreszcze. Simon opatulił mnie kocem. Obróciłam się na bok i przyciągnęłam poduszkę pod głowę.

— Proszę do mnie mówić, madame! — polecił stanowczo Simon. — Proszę nie zasypiać.

Znów potrząsnął mnie za ramię. Otworzyłam oczy, próbując na nim skupić wzrok. Siedział na skraju łóżka, poluzował krawat. Patrzył na mnie z przerażeniem. W pokoju było zimno. Otworzył okna. On wydawał się być zgrzany.

— Co mam mówić? — szepnęłam.

— Cokolwiek — odparł z ulgą.

— A może ty mi coś poopowiadasz?

— Dobrze, madame, tylko niech pani nie zasypia. Coś panią boli?

— Głowa. Możesz to wyłączyć?

Wskazałam na sterczący mu z ucha kabelek, ale nie trafiłam i dotknęłam jego policzka. Naprawdę był zgrzany. Simon poderwał się, stając na baczność. Odetchnęłam zimnym powietrzem. Zawroty głowy mijały. Usiadłam na łóżku.

— Jose, skończyłem na dziś. Simon out — szepnął, przykładając palec do ucha. Wyciągnął słuchawkę. Ściągnął marynarkę, odkleił kabelek przyczepiony gdzieś przy kołnierzyku koszuli, szarpnął nim, wyciągając niewielkie urządzenie z kieszeni. Przycisnął przycisk i zgasła zielona kontrolka. Położył to na stoliku, ubrał marynarkę i usiadł obok mnie. — Słucham, o czym chciała pani rozmawiać?

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz