Rozdział 17.3: Ślub [Laura]

111 15 157
                                    

Pierwszy rozdział po przeszło pół rocznej przerwie i zarazem jeden z kilku ostatnich do końca tej historii. Mam straszną tremę go publikując. Mam nadzieję, że się spodoba.


♠♠♠


— Nigdy nie chciałam, żeby do tego doszło.

Powiedziałam na głos licząc, że zabrzmi to szczerze i co ważniejsze, będzie pozbawione strachu. Nie było. Bałam się. To było żałosne. Musiałam nad tym popracować. Wiedziałam, że nie oszukam tego szczwanego lisa. Król oszustów nie dałby się nabrać, więc nie zamierzałam próbować. Oczywiście, nie planowałam też być szczerą! Szczerość to luksus, którym nie można wszystkich obdarowywać, bo i nie każdy na niego zasługiwał.

Richard Milesh zdecydowanie nie należał do tej grupy. Miałam dla niego tylko strach. Musiałam się go pozbyć, wyciszyć, żeby zrealizować do końca mój plan. Tak, najważniejsze było załatwienie spraw po mojej myśli. Jeśli przy okazji będę musiała skłamać... komuż na tym zależy? Człowiekowi, który całe życie karmił się kłamstwem i tkwił w oszustwie?

Dławiący w gardle strach towarzyszył mi od lat, ale tak naprawdę zaczęłam się bać, kiedy pod osłoną nocy upychałam do kieszeni nieswojej kurtki wszystko, co udało mi się znaleźć. Zadbałam o to, żeby nie mieć na sobie żadnych ubrań, które mogły do mnie należeć, żadnych rzeczy osobistych. Moja paranoja podpowiadała mi, że wszystko mogło pójść na marne, jeśli Milesh kazał mi wszczepić jakiś lokalizator. Miałby po temu wiele okazji. Tyle razy trafiałam w oślizgłe łapy tej rodzinki, że spodziewałam się po nich wszystkiego najgorszego. Nie musieli się nawet specjalnie trudzić z ukrywaniem tego. Miałam potrzaskaną rękę po akcji w Moskwie. Ciągle tkwiły w niej śruby i inne ustrojstwa, które trzymały ją w jednym kawałku. Zostawiłam za sobą teorie spiskowe, ubrania i buty, zabierając rzeczy kuzynki Maryni. Ostatni raz spojrzałam na Ricka. Spał jak dziecko.

— Żegnaj, kochanie. Niech cię piekło pochłonie.

Najciszej jak potrafiłam, przeszłam na palcach do salonu. Otworzyłam balkonowe okno i wyszłam boso na zewnątrz. Buty ubierałam dopiero na trawie. Noc była ciemna, bezksiężycowa. Bałam się, że ludzie Milesha mogli postawić kogoś pod bramą, zatem wybrałam przeprawę przez mur oddzielający wypielęgnowany ogród od dorodnego lasu. Przeprawianie się przez gruby mur w nocy i w sukience nie było wygodne. Ciągle nie doszłam do siebie po wydarzeniach w Moskwie i wszystko mnie bolało, ale zagryzłam zęby i nie pozwalałam sobie na chwile słabości. Szłam wolno, starając się nie wchodzić w krzaki, a także nie potykać się o nierówny grunt. Wydawało mi się, że ten spacer trwał całą wieczność. Kiedy uznałam, że byłam dostatecznie daleko od domu wujostwa, wyszłam na drogę. Spacer poboczem w mroku był jeszcze mniej przyjemny niż wśród kniei, ale przynajmniej się nie potykałam. Kiedy zaczęło świtać, doszłam do wsi obok, usiadłam pod kioskiem razem z pozostałymi ludźmi czekającymi na autobus.

Nie miałam ani grosza, ale udało mi się dojechać na rogatki miasta bez sprawdzania biletu. Zastanawiałam się, co dalej. Do przyjazdu Simona musiałam pozostawać w ruchu, żeby być bezpieczna. W ruchu i wśród ludzi. Zaczął mi doskwierać głód, ale nie chciałam zjeść wszystkich skromnych zapasów od razu. Chciało mi się pić, a wody ze sobą nie miałam. Jeżdżąc na gapę z przesiadkami dotarłam do centrum. Snułam się po Plantach. Wiecznie się za siebie oglądając i bojąc się własnego cienia.

— Madame? — Simon zapukał do uchylonych drzwi sypialni.

Otrząsnęłam się z odrętwienia. Próbowałam przestać analizować swoją ucieczkę niemal klatka po klatce. Odkąd to wszystko się zaczęło, starałam się nigdy nie pozostawać w zamkniętym pomieszczeniu, żeby nie utrudniać pracy ochronie. Wolałam o nich myśleć, jak o ochroniarzach, a nie agentach wywiadu. Skinęłam mu głową, żeby wszedł. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do jego wyglądu. Nie pamiętałam, czy wcześniej widziałam go w czymś innym niż garniturze. Od przeszło dwóch tygodni oglądałam go w dżinsach i bluzie z kapturem lub w koszuli.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now