Rozdział 17.5: Ślub [Alex]

91 13 128
                                    

Zdaję sobie sprawę, że po wieczorze kawalerskim, 3 częściach wieczoru panieńskiego i 4 o ślubie, to warto byłoby w końcu odpowiedzieć na pytanie, czy takowy się odbył.

Nie mogłam wybrać do tego rozdziału innej piosenki. Emocje Alexa są dla mnie zagadką. Może Wy będziecie w stanie mi powiedzieć, co tu się wydarzyło? I kiedy?

"Tak bardzo, bardzo, bardzo chciałbym zostać z nią, no ale on

mi na to nie pozwala"

PS. Gdybyście tylko mogli zobaczyć listę ze stu kawałków, które biły się o ilustrację muzyczną tego rozdziału ;). Zabili mi żółwia wygrało z Ruchomymi piaskami, z Ile kosztujesz (w sumie to by chyba najlepiej pasowało, tylko nie do Laury a do sytuacji, ale za dużo nieletnich tu wchodzi, żeby propagować Karrambę) i z wieloma, wieloma innymi.

PS.2. Dodałam obrazki i gify - zróbmy sobie festiwal rakowego opka w tym rozdziale. Dziękuję za pomoc wszystkim, którzy pomogli mi znaleźć odpowiednie grafiki.

♠♠♠

Zgodnie z przewidywaniami zostaliśmy z Moniką sami w naszym apartamencie. Po odnalezieniu Laury, zarówno Rick jak i jego ojciec przestali okupować naszą kanapę. Nie rozpaczałem. Szkoda tylko, że zabrali mi Monikę. Wróciła kilkanaście godzin później. Popołudniem w dzień poprzedzający ślub Laury i Ricka. Powiedziała, że nie była dłużej potrzebna, a opiekę nad panną młodą przejął pan młody.

Powinienem się cieszyć z powrotu żony, a nie potrafiłem. Żeby ukryć zmieszanie i brak entuzjazmu, zorganizowałem wystawną kolację przy świecach. Monika zajadała się krewetkami, a ja grzebałem widelcem bez przekonania. Piłem kolejną lampę wina, słuchając, jak moja żona szczebiotała, rozpływając się o detalach sukni ślubnej Laury. Nie słuchałem jej. Nie potrafiłem się skupić. W głowie kłębiły mi się setki myśli, a wszystkie miały długie blond włosy, fiołkowo-szmaragdowe oczy i ten zniewalający, niewinny uśmiech.

— Zróbmy to teraz.

— Słucham? — Zakrztusiłem się winem.

Monika wstała od stołu. W dwóch seksownych susach doskoczyła do mnie, odsunęła moje krzesło, wchodząc pod stół. Zniknęła pod obrusem. Westchnąłem, spoglądając na dobierającą się do mnie flirciarę, obecnie rudowłosą. Z ognikami w oczach mocowała się z moim paskiem.

— Kochasz mnie jeszcze? — zapytała niespodziewanie.

Oczywiście, że ją kochałem. Poczochrałem jej rudy łebek. Była małą łobuziarą, która kochała żyć na krawędzi. Nie wiedziałem, czym się dokładnie zajmowała, ale to dodawało pikanterii naszemu związkowi, te jej tajemnice! Była niesamowicie zgrabna i potrafiła to podkreślić. Na każdym kroku. Kochała ciuszki, blask fleszy i dziennikarzy. Potrafiła flirtować z kamerą, a nie z kamerzystą. Niektóre doświadczone aktorki w Hollywood ciągle miały z tym problem. Przede wszystkim jednak Monika kochała mnie! Więcej! Byłem dla niej religią, którą wyznawała. Byłem bogiem. Ja i moja muzyka, to był jej najsilniejszy narkotyk. Mogła mieć każdego, ale to do mnie zawsze wracała, spragniona, po więcej. To moje fantazje realizowała z zapałem. Czegóż mogłem chcieć więcej?

Otóż chciałem, pożądałem i śniłem po nocach o tej, która moja nie była i nigdy nie będzie! Nie przestawała opuszczać myśli, odkąd pierwszy raz zobaczyłem ją w tamtym hotelu, kiedy przechylała się przez barierkę patrząc na miasto kilkadziesiąt pięter niżej. Bałem się o Laurę. Odkąd tylko zdałem sobie sprawę, w co była uwikłana, ten strach mnie nie opuszczał.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now