Rozdział 13.2: Kara [Laura]

101 18 93
                                    

Private hell. Nic więcej nie muszę dodawać. Gdyby ktoś zastanawiał się, czy Laura przez przebywanie wśród gangsterów stała się zimną suczą, to ma odpowiedź.

♠♠♠

Bolało. Ciągle bolało. Traciłam przytomność i się budziłam, ale ból towarzyszył bez ustanku. Wszystko było mieszaniną krzyku, krwi, bólu i zimna. Przyszedł taki moment, że przestawałam odczuwać cokolwiek. Zapadałam się w nicość. Łaknęłam tych momentów ulgi, jednak po każdym z nich następowało przebudzenie mocne jak uderzenie z pięści. Waliło bólem, wyciskającym z oczu łzy i jęk spomiędzy spękanych warg.

Nadludzkim wysiłkiem otworzyłam oczy. Zalała mnie bolesna fala jasności, piorunująca jak igły wbijające się w mózg. Odruchowo skrzywiłam się, czując dziwne naciąganie mięśni twarzy, tuż przy policzku i pod okiem. Zacisnęłam powieki. Hałas się wzmógł. Natarczywe pikanie przyprawiało mnie o ból głowy. Poczułam ostrą woń chemikaliów, mieszaniny leków i środków dezynfekcyjnych. Zrobiło mi się niedobrze. Mimowolnie zakaszlałam. Nie mogłam zaczerpnąć tchu, mimo że zimne powietrze wiało mi prosto w rozchylone usta i nos. Z mojego gardła wyszedł jakiś nieartykułowany dźwięk, który przy odrobinie dobrej woli można by zinterpretować jako ciche wołanie o pomoc. Niech ktoś wyłączy tę piekielną maszynę, bo hałas rozsadzi mi czaszkę!

Udało mi się otworzyć oczy na jakieś dwa milimetry. Cały świat wirował, a horyzont się przekrzywiał. Widziałam tylko biel. Po chwili biel zaczęła wypełniać się szczegółami. Okno. Widziałam zasunięte roletami okno. Usłyszałam hałas z lewej strony, ale nie byłam w stanie ani się odwrócić, ani nawet przekrzywić głowy. Nie mogłam się poruszyć. Moje ciało było ciężkie i nieposłuszne. Tak bardzo bolało.

Ktoś się nade mną pochylał. Hałas ustał. Zrobiło się bardzo cicho. Słyszałam tylko ciche pikanie w takt bicia mojego serca.

— Jak się czujesz? — usłyszałam głos Tima.

Odszedł kilka kroków, stając naprzeciwko, żebym mogła go zobaczyć. Patrzyłam na niego nieprzytomnie. Było mi zimno.

— Nie mogę ruszać... — szepnęłam.

— Masz złamaną rękę. Jest unieruchomiona. Wszystko będzie dobrze — dodał po chwili.

Złamana ręka? Zdziwiłam się. Próbowałam spojrzeć, ale nie mogłam ruszyć głową, przekrzywić szyi. Nie bolała mnie ręka. Nie mogłam nią poruszyć, ale jej nie czułam ani bólu, ani niczego. Bolała mnie głowa, ale kiedy to wycie sprzętu ustało, ból też się wyciszył. Nie mogłam oddychać. Miałam wrażenie, że moje żebra i brzuch są jedną, wielką bolesną plamą. Znowu spróbowałam poruszyć rękami, dotknąć obolałego brzucha. Nie mogłam go dotknąć. Dlaczego? Nagle zrobiło mi się lodowato. Poczułam dreszcze. Mimowolnie zaczęłam się trząść. Tim sięgnął po koc, złożony w nogach łóżka i okrył mnie aż pod szyję.

— Dzieci? — wychrypiałam, gdy nachylał się nade mną. — Czy dzieci są zdrowe?

— Spokojnie. Musisz się uspokoić.

Z mojej piersi wyrwał się jęk, przechodzący w wycie. Tim sięgnął po coś ponad moją głową, bo urządzenia znowu zaczęły wyć. Zobaczyłam w jego rękach strzykawkę.

— Nie! — krzyknęłam, próbując się odsunąć.

— Muszę, bo sobie zrobisz krzywdę.

Byłam bez szans. Nie widziałam, gdzie wbił igłę, nie poczułam tego. Momentalnie zaczęło mi się kręcić w głowie. Zdałam sobie sprawę, że nie musiałam poczuć ukłucia, bo pewnie wstrzyknął to do venflonu. To była ostatnia trzeźwa myśl. Poczułam, jak moje ciało wiotczało. Siłą próbowałam utrzymać opadające powieki.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now