Rozdział 10.4: Jak bardzo chcesz mnie zniszczyć? [Alex]

99 27 80
                                    

Tak strasznie się cieszyłam na ten rozdział! Alex wreszcie przestaje pajacować i zajmuje się sztuką przez duże Sz-y! Wybaczcie mi te rymy częstochowskie, kreatura nigdy się sztuką nie zajmowała, nawet taką przez małe sz-y. Uwielbiam Alexa w tym rozdziale 🖤

Mark Knopfler dla wszystkich fanów Alexa.

♠♠♠

Obudziłem się pod stołem. Cały byłem obolały. Bolał mnie łeb, a obok nie leżały nagie laski. Tak wyglądało ostatnie stadium upodlenia. Na kacu w samotności. Wyczołgałem się spod stołu niezgrabnie. Było mi gorąco. Rozpiąłem kurtkę i rzuciłem ją z wściekłością na podłogę. Nie miałem nic pod nią. Podciągnąłem dżinsy. Podrapałem się po klacie, ziewając. Rozglądnąłem się nieprzytomnie po jaśniejącym w blasku świtu mieszkaniu, po chwili doszło do mnie, że byłem u Moniki. Trochę inaczej wyobrażałem sobie zostanie u niej na noc, no ale nie narzekajmy.

— Monika? — zawołałem, przeciągając się. — Mooonika!

Odpowiedziała mi cisza. Lepsze to niż namiętne jęki dochodzące z jej sypialni. Pocieszałem się. A właśnie, ciekawe, który z pokoi należał do niej? Najpierw wdepnąłem do garderoby, potem do łazienki. Wszystkie meble i sprzęty w tym mieszkaniu wyglądały na tak nowe, że z niektórych nie odklejono zabezpieczeń. Całość prezentowała się szykownie i bezosobowo. Jakby dopiero wyszła stąd ekipa architektów.

Jej sypialnia była na końcu. Całkiem spora i jak wszystko, nieźle urządzona, ale wyglądająca na nieużywaną. Łóżko było pościelone. Monika nigdy nie ścieliła łóżka. Musiała tu dziś nie spać. Wiem, że zachowywałem się jak dzieciak, ale zacząłem jej grzebać w szufladach. Nic nie miała, były puste. W garderobie było mnóstwo rzeczy, ale większość jeszcze zapakowana w pudłach. To mieszkanie było jakieś dziwne.

— Ciągle tutaj? — Przywitał mnie średnio zadowolony z mojej obecności Jacek, jej brat. — Jak już zauważyłeś, nie ma jej, więc może sobie pójdziesz?

— Nie jesteś zbyt gościnny, co? — odparłem zgryźliwie. — Zrób mi jajecznicę i drinka... i daj mi coś do pisania — dodałem tonem rozkapryszonej królewny.

Położyłem się na jej łóżku. Może nie sypiała tu zbyt często, ale jej zapach unosił się w pościeli. Zamknąłem oczy i zacząłem się odurzać zapachem jej ciała.

— Frajer — mruknął Jacek, wychodząc.

— Milioner! — odgryzłem się. — Z zachciankami!

Podniecił mnie jej zapach ciągle się tu unoszący, więc zrobiłem sobie dobrze, tarzając się w jej pościeli, jak zboczony nastolatek. Zapiąłem rozporek i poszedłem do kuchni. Na blacie leżała stara pizza. Dobre i to. Zrzuciłem karton na podłogę. Usiadłem na niewygodnym jak sto diabłów krzesełku barowym, na którym mieściła się wygodnie chyba tylko pupcia Moniki. Otworzyłem najbliższą szafkę. Dobrze trafiłem – barek. Po jego zawartości wnosiłem, że w tym mieszkaniu występuje jednak życie, życie wysublimowane, z mocną głową i konkretnymi ciągotami. Wybrałem koniak. Podniosłem butelkę. Pod nią rósł stos kopert. Spojrzałem przelotnie. Rachunki. Horrendalnie wysokie. Stać ją. Wyciągnąłem butelkę z szafki i nie zaprzątając sobie głowy poszukiwaniem szkła, bo pewnie leżało w kartonach lub jeszcze na sklepowej półce. Pociągnąłem z gwintu dwa solidne łyki.

Z jednej strony przestało mi się kręcić w głowie, z drugiej zaczęło mnie kręcić w żołądku. Znaczy, że za mało. Popiłem jeszcze i otarłem usta wierzchem dłoni. W kieszeni spodni znalazłem wymęczoną paczkę papierosów. Zapaliłem, ale z wyraźną przyjemnością zaciągnąłem się tylko pierwszy raz. Nie było popielniczki. Strzepnąłem popiół do zlewu, który miałem pod ręką. W głowie zaczął mi się układać tekst. Dobrą stroną tego niewygodnego stołka barowego było to, że nie ruszając z niego połowy pośladka, którą udało mi się na nim posadzić, mogłem sięgnąć do barku i do lodówki. Na jej drzwiach przyklejony był niewielki notesik i długopis! Oderwałem go, pogardzając mikroskopijnymi kartkami. Dostałbym choroby nerwowej, pisząc na czymś takim.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now