Rozdział 11.5: Kłamca [Laura]

98 24 106
                                    

W mediach dwie silne babki: nieco zapomniana Przemyk i ponownie błyszcząca Nosowska. Dlaczego akurat one? Bo Lipska też jest silną kobietą, która właśnie tę siłę w sobie odkryła i potrafi ją umiejętnie użyć, a przy tym ma grację. Nie jest cyniczna jak Milesh czy rozwydrzona jak Rick. Ona naprawdę stała się laską, z którą chętnie przybyłabym piątkę. Były takie momenty (dzieliłam się nimi w tych fragmentach), kiedy moi bohaterowie doprowadzali mnie do szewskiej pasji, ale to nie jest jeden z tych momentów. To jest tekst, na który kreatura czekała od początku stworzenia tego świata. Kiedy silna babka bierze sprawy w swoje ręce!

Aż jest mi przykro, jak to wszystko pięknie się schrzaniło.

♠♠♠

Brakowało jeszcze tylko błysków fleszy, pomyślałam, przechodząc przez salę sądową. Nie miałam zamiaru robić sensacji. Moje przedstawienie miało mieć jednego widza, cała reszta mnie nie interesowała. Rick podniósł się z ławki, żebym go mogła odnaleźć, a kiedy znalazłam się przy nim, pocałował mnie delikatnie w policzek. Nie odsunęłam się od niego. Prawdę mówiąc, tylko po to przyszłam.

Pierwszy raz w życiu poczułam się wolna. Nikt nie decydował o moim życiu. Rick pogodził się z moim odejściem, a jego ojciec zgodził się na moją wyprowadzkę do Europy. Po pierwszym szoku na informację o ciąży oszalałam ze szczęścia, że zostanę matką. Miałam w sobie taką radość i optymizm, zwłaszcza odkąd dostałam tabletki, po których nie wymiotowałam. Poczułam się bezpieczna. Odzyskałam kontrolę nad własnym życiem. Zostało mi tylko kilka godzin w Nowym Jorku i chciałam je dobrze zapamiętać. Chciałam je przeżyć na swoich zasadach.

— Miałaś odpoczywać w domu. — Rick strofował mnie szeptem.

— Miałam ci towarzyszyć na rozprawie, ale chyba się spóźniłam. Chodźmy stąd, Rick — poprosiłam. — Moje ostatnie popołudnie w NYC.

Odkąd zaczęłam łykać tabletki od ginekolog, mdłości przestały mnie zamęczać, nie wymiotowałam, a jedyne co miałam w głowie, to seks. Byłam spragniona ciepła i miłości, a jednocześnie dumna z ciąży. Traktowałam ją jako największe szczęście.

— Muszę tu zostać — przyznał niechętnie Rick, kucając przy mnie.

— Bzdura. — Prychnęłam. — Twój prawnik przedstawi ci szczegóły wyroku jutro! Zresztą pewnie i tak go już znasz — dodałam teatralnym szeptem.

— Laura, jesteś niepoprawna — szepnął podekscytowany.

Zastanawiałam się, czy miał na myśli komentarz odnośnie wyroku, czy mój strój. A może chodziło mu o moje prowokacyjne zachowanie? Nie wiedziałam, czy to hormony odebrały mi rozum, a w zamian dały chęć do figlowania, ale podobała mi się ta zamiana. Spojrzałam na Ricka. Zrobiło mi się gorąco. Zawsze był przystojny, ale teraz działał na mnie ze zwielokrotnioną siłą. Nie bałam się go, nie byłam od niego zależna. Nic nas nie łączyło. Mogłam odejść. Tym razem to ja zamierzałam go wykorzystać. Chciałam potargać jego idealnie ułożone czarne jak smoła kosmyki. Ta fryzura dodawała mu zawadiackiego uroku. Szeroka szczęka, pełne usta, oliwkowa karnacja... i te oczy. Mogłabym w nich przepaść! Rick spojrzał przelotnie na Rolexa i dotknął ręką węzeł krawata, bezwiednie go poprawiając, choć był zawiązany perfekcyjnie.

— Tak, godzina jest idealna — potwierdziłam, nie mając pojęcia, która była.

— Idealna, żeby opuścić to zdegradowane środowisko pełne niedoszłych i byłych kryminalistów i udać się w spokojniejsze miejsce, gdzie będę mógł nieskończenie wiele razy zaspokajać moją nienasyconą boginię — szeptał mi na ucho, kiedy cicho wymykaliśmy się z sali. — Pachniesz wiosną — dodał, wdychając zapach moich włosów.

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Where stories live. Discover now