Rozdział 35.

2K 194 34
                                    

Harry zsunął się po ścianie, chowając twarz w dłoniach. Nie mógł uwierzyć, że został tak podle oszukany i okłamany przez swojego jedynego i najlepszego przyjaciela. Czy to naprawdę było takie trudne powiedzieć "hej Harry, Niall wcale nie jest moim narzeczonym. To tylko ustawka i mimo iż nie powinienem o tym nikomu mówić to tobie powiem, bo mi zależy na naszej przyjaźni i nie chcę cię oszukiwać"? Styles czuł się taki łatwowierny i naiwny w tamtym momencie - uwierzył w ten cały teatrzyk nawet, jeśli z początku wydało mu się to podejrzane, że Zayn zaręczył się z chłopakiem, o którym nigdy przy nim nie wspomniał. 

Siedząc i analizując wszystko dochodził do wniosku, że tak naprawdę Malik nawet nie miałby czasu na spotykanie się i umawianie z tym blondynem. Większość swojego wolnego czasu przeznaczał jemu! Wystarczyło chwilę pomyśleć, aby samemu domyślić się, że cały ten związek to jedna, wielka ściema. Ale w końcu dlaczego miałby podejrzewać swojego przyjaciela o kłamstwo? Ufał mu, można by rzecz bezgranicznie, ale jak widać działało to jedynie w jedną stronę. 

W dodatku cała ta szopka z adorowaniem Gigi - widać było z kilometra, że Malik się w niej bujał, nie było opcji, żeby to sobie wymyślił tylko po to, aby nikt nie domyślił się, że ma za plecami wszystkich chłopaka. Przecież to się kupy nie trzymało! Harry był takim idiotą, że w to wszystko uwierzył!

Idiota, idiota, idiota! 

Jęcząc i szarpiąc się za włosy nawet nie usłyszał, jak ktoś do niego podszedł. Dopiero dłoń na jego ramieniu wybudziła go z transu użalania się nad sobą. Uniósł lekko załzawione tęczówki na chłopaka, a następnie zamarł w bezruchu, widząc Louisa pieprzonego Tomlinsona. Jeszcze tego brakowało, żeby widział go na skraju załamania! 

— Cześć, mały, wszystko w porządku? — spytał, kucając przy nim. — Nie wyglądasz najlepiej — stwierdził, a Harry miał ochotę się roześmiać. Właśnie tego komplementu z jego ust potrzebował, żeby dobić się jeszcze bardziej. 

— Wszystko w porządku, po prostu... zaraz mi przejdzie, nie przejmuj się — wymusił uśmiech, przecierając powieki rękawem bluzy. 

Louis westchnął, prostując się, a następnie podał mu dłoń, którą ten niepewnie chwycił po kilkunastu sekundach analizowania. Szatyn kiwnął głową, a następnie ruszył w stronę dziedzińca. Harry, przygryzając dolną wargę, ruszył za nim, biorąc głębokie wdechy, aby się uspokoić. Nie mógł myśleć o Zaynie w momencie, w którym jego obiekt westchnień zamierzał spędzić z nim przerwę na lunch. Przynajmniej tak mu się wydawało, że chciał. Inaczej po co miałby zabierać go ze sobą? 

— Siadaj — polecił, odkładając plecak na ławce przy stoliku. Zielonooki skinął niepewnie głową, siadając naprzeciwko. — Zaraz wrócę — poinformował, znikając wewnątrz budynku. 

Po kilku minutach wrócił z tacką, na której znajdowały się dwie sałatki, frytki oraz wody. Uśmiechnął się, zajmując miejsce i podsuwając jedzenie Stylesowi pod nos. 

— Um, dziękuję? — odparł niepewnie — Oddam ci pieniądze — zapewnił, na co tamten machnął dłonią.

— Nie wiedziałem, co lubisz więc masz i frytki i sałatkę — powiedział, biorąc widelec do dłoni — Ja niestety muszę trzymać linię, żebym nie wyleciał z drużyny na zbity pysk. Niedługo będę toczył się razem z tą piłką po boisku — roześmiał się, a wokół jego oczu pojawiły się śmieszne zmarszczki, które rozczuliły Harry'ego. 

— Wyglądasz dobrze — skomentował Styles, przez co jego policzki momentalnie pokryły się różem. Spuścił wzrok na swoje jedzenie, nie chcąc widzieć tego durnego uśmieszku — Mam na myśli, że nie musisz się aż tak zdrowo odżywiać, jeśli raz zjesz coś mocno kalorycznego to nie przytyjesz od razu dziesięciu kilo — wyjaśnił, wzruszając ramionami. Wziął frytkę, a następnie nachylił się nad stolikiem wciskając ją szatynowi do ust — Widzisz? 

Tomlinson roześmiał się, kiwając głową. Ten chłopak był jego zdaniem naprawdę uroczy. Wiedział, że ten leciał na niego, przecież teoretycznie sam mu to powiedział, kiedy przysiadł się do niego i jego kumpla Zayna i schlebiało mu to. Louis lubił wiedzieć, że komuś się podobał, ale sam nie zamierzał wykonywać pierwszego kroku. To ludzie mieli pokazywać, że im na nim zależy, a nie odwrotnie. 

— Więc... chcesz pogadać o tym, co się stało? — spytał w końcu, obserwując nastolatka, który skupił się na dłubaniu w swojej sałatce. 

— Naprawdę nic się nie stało, nie martw się — wymusił uśmiech, na co Louis wywrócił oczami. 

— Więc kompletnie bez powodu siedziałeś pod ścianą, niemal płacząc, tak? — uniósł brew — To twoje hobby? — parsknął, a Harry westchnął cicho, przygryzając wnętrze policzka. 

— Przyjaciel mnie oszukał i... poczułem się zraniony, okej? To tyle, nic wielkiego — wyjaśnił — Skłamał mi na temat pewnej rzeczy, a myślałem, że sobie ufamy i w przyjaźni ważne jest zaufanie oraz prawdomówność. Czuję się okropnie, bo nie dość, że mnie oszukał to ja w to jeszcze uwierzyłem — pokręcił smutno głową. 

— Oh — wydusił z siebie szatyn — Może... miał ku temu powód? Może po prostu musiał cię oszukać, bo nie miał innego wyjścia? Rozmawiałeś z nim na ten temat? — dopytał. 

— Nie, jeszcze nie. Dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałem i to jeszcze nie od niego, a od... jego siostry — mruknął niepewnie — Próbuję to sobie poukładać w głowie, jestem zbyt wściekły i zraniony, żeby teraz z nim o tym rozmawiać. Raczej nie było powodu, przez który moglibyśmy oboje stracić życie, gdyby mi o tym powiedział — westchnął ciężko, przebierając palcami po włosach — Muszę się chyba z tym przespać, później pomyślę co dalej — wyznał. 

— Rób jak uważasz. Sam nie wysnuwaj wniosków, bo może to być zgubne, jeśli nie znasz całej sytuacji — rzekł — Z pewnością nie chciał źle.

— Może i masz rację — wymamrotał — Dziękuję tak czy siak za rozmowę i... lunch — uśmiechnął się delikatnie. 

— Nie ma za co, nie musisz oddawać mi pieniędzy. Następnym razem ty kupisz mi — puścił mu oczko, a Harry zamrugał kilkukrotnie, czując znowu gorąc na swoich licach. 

Cholera, czy to oznaczało, że Louis chciał częściej z nim jadać? Jeśli tak to on w to wchodzi! Czy los postanowił się do niego uśmiechnąć? Może w tym roku naprawdę odważy się zaprosić go na bal i pójdą tam razem? 

Fiancé • ziall ✓Where stories live. Discover now