Rozdział 50.

1.9K 192 74
                                    

Harry czuł, że idealniejszy moment nie może nadejść. W końcu do balu zostało już tak naprawdę niewiele czasu i jeśli chciał zgarnąć Louisa tego wieczoru dla siebie to musiał pospieszyć się ze swoim zaproszeniem. W końcu to był Louis Tomlinson, a do niego kolejki z pewnością były długie - w szkole nie było lepszego kandydata na chłopaka, wiadomym więc było, że dziewczyny obrzucą go swoimi zaproszeniami, chcąc pojawić się na przyjęciu razem z nim. 

Styles, siedząc na trybunach i oczekując końca treningu drużyny szatyna, zaczął zastanawiać się czy aby zbyt długo z tym nie zwlekał. Ciągle odkładał tę rozmowę, obawiając się, że zbłaźni się, że to zbyt wczesny etap znajomości i musi trochę poczekać, aby niebieskooki poczuł do niego jakąkolwiek sympatię, nawet tą przyjacielską, bo niczego romantycznego w tamtym momencie nie wymagał - nie było to nawet realne. Tak czy siak, Harry obawiał się ośmieszenia i ciągle powtarzał sobie, że następnym razem z nim o tym porozmawia, aż w końcu minęło kilka tygodni, a niektórzy zaczynali powoli kupować garnitury i suknie. 

Dzisiaj był dobry moment, ten decydujący. Zielonooki wiedział, że musiał się spiąć, bo inaczej jego szansa przepadnie na zawsze - żył z nadzieją, że nikt jeszcze nie odważył się zaprosić szatyna, a nawet jeśli to ten odrzucił to zaproszenie, czekając na tę jedyną osobę, którą sobie upatrzył w tłumie zdesperowanych uczniów. Śmiesznie było myśleć, że tą osobą był brunet, ale to w jakimś stopniu go motywowało, aby podejść i w końcu to zrobić. Tak naprawdę loczek, starając się myśleć optymistycznie, nie wziął pod uwagę nawet tego, że ten może go po prostu odrzucić. We wszystkich jego scenariuszach finalnie i tak pojawiali się na szkolnej imprezie razem, nieważne jakby Louis zareagował na jego pytanie. 

Kiedy usłyszał gwiazdek, oznajmiający koniec meczu, momentalnie zesztywniał i poczuł, jak zalewa go zimny pot. Zaledwie kilka sekund dzieliło go od spotkania z Louisem twarzą w twarz, sam na sam na trybunach i... kompletnie stracił rozum, przestał myśleć trzeźwo. Jego cała mowa, którą przygotowywał od kilku dni została zapomniana, jakby ktoś nagle gniótł kartkę, którą miał w głowie i wyrzucił.

— Spokojnie, Harry — szepnął do siebie, kiedy zauważył, jak szatyn żegnał się ze swoimi kolegami i ruszał powoli w jego kierunku — Tylko spokój może cię ocalić — dodał do siebie, uśmiechając się i podchodząc do barierki.

Louis podbiegł do niego na swoich krótkich nóżkach i stanął pod trybunami, posyłając Stylesowi najpiękniejszy uśmiech pod słońcem. Jak dobrze, że ten się trzymał tego cholernego metalu, bo inaczej padłby tam na kolana!

— Cześć, Harreh. Znowu tutaj? — spytał, poprawiając palcami włosy, które przylepiały się do jego mokrego, od potu, czoła. Uwielbiał ten wysiłek.

— Ostatnimi czasami to żadna nowość, więc nie wiem, skąd to zdziwienie — roześmiał się, próbując udawać wyluzowanego. Zacisnął palce na barierce, czując jak zaczyna robić mu się duszno. To było cholernie stresujące.

— W takim razie... idę się przebrać i widzimy się przed szkołą — poinformował, a Harry skinął głową, obserwując jak odbiegał od niego, kierując się do szatni. Miał więcej czasu na przemyślenie swojej egzystencji i sensu, dla jakiego miał się tak ośmieszać. Halo, miał myśleć pozytywnie!

Biorąc wdech, wziął swoje rzeczy i zszedł z trybun, kierując się przed wejście szkoły. Oparł się o drzewo i próbował się uspokoić, aby w trakcie nie palnąć niczego głupiego. Pocieszał się tym, że kiedy będą już wracać, będzie zachodziło słońce i być może doda to trochę romantycznego klimatu, co będzie równało się z większą szansą na zgodę ze strony nastolatka.

Już po kilkunastu minutach Louis szedł w jego stronę z torbą przewieszoną przez ramię i wyglądał cholernie pięknie. Wiatr rozwiewał jego włosy, a niezapiętą bluzę porywał do tyłu, chcąc zedrzeć ją z jego ramion. Harry mimo wszystko lubił te wietrzne pogody, zwłaszcza w pogodne wieczory - miało to po prostu swój klimat, który aktualnie był mu na rękę.

Fiancé • ziall ✓Où les histoires vivent. Découvrez maintenant