Rozdział 54.

1.8K 188 153
                                    

Zoe odnalazła Zayna dopiero na kolejnej przerwie i niemal od razu wywróciła oczami, widząc go w towarzystwie, nikogo innego, jak Gigi Hadid. Uśmiechnęła się do dziewczyny przepraszająco i chwyciła brata za rękę, odciągając go kawałek dalej. Ignorowała jego pytania i niezadowolenie, spowodowane tym, że zepsuła im ciekawą rozmowę na temat balu, na który nikt jeszcze nie zaprosił blondynki. Malik cieszył się niezmiernie z tego powodu, bo to oznaczało, że może jeszcze wykazać się i zaimponować swojemu obiektowi westchnień.

— Charlie to psychol — powiedziała niemal od razu, kiedy znaleźli się w ustronnym miejscu, w którym nikt nie przerwałby im rozmowy. Zoe wiedziała, że nie powinno rozmawiać się na takie tematy w szkole, gdzie nawet ściany miały uszy, ale nie miała innego wyjścia! Miała czekać z tym do ich powrotu do domu, gdzie w tym czasie mogłaby dziać się blondynowi krzywda? Im szybciej obgadają całą sytuację tym lepiej dla wszystkich.

— Powiedz mi coś, czego nie wiem — parsknął brunet, opierając się biodrem o parapet, przy którym stali. 

— Jesteś kompletnym idiotą i egoistycznym kutasem, który patrzy jedynie na swoje potrzeby, ignorując każdego naokoło — odpowiedziała mu, zaciskając palca na swoich bokach. Czasami nie miała sił do swojego brata, bo kiedyś był naprawdę inteligentnym i myślącym chłopakiem. Czy miłość naprawdę potrafiła tak zaślepić? Jeśli tak to ona nie chciała nigdy wchodzić w jakąś głębszą relację — W dodatku zrobiłbyś wszystko dla osoby, która nigdy nie odwzajemni twoich uczuć, odpychając przy tym kogoś, kto umożliwił ci drogę do szczęścia, samemu skazując się na cierpienia i pozwalając niszczyć sobie życie. A ty tak po prostu masz wyjebane i pozwalasz na to wszystko, myśląc, że skoro skończyłeś pisać jeden akapit to magicznie możesz zakończyć również cały rozdział i przejść dalej — mruknęła, mrużąc oczy. 

— Niech zgadnę — westchnął ciężko, kręcąc głową — Znowu zaczynamy temat Horanów? — spytał, a Zoe przyklasnęła mu.

— Tak, kurwa. Charlie bije Nialla, rozumiesz? — uniosła brew, nie zamierzając mówić mu o tym, że sama również prawie od niego oberwała i przyłożyła mu w tę głupią mordę. — Miał siniaki na nadgarstkach i naprawdę boję się pomyśleć, co może mieć pod koszulką.

— Zoe, ja rozumiem, że się martwisz o nich, ale nie mamy już z nimi nic wspólnego, tak? — złapał siostrę za ramiona, patrząc w jej ciemne oczy — Tego od samego początku chcieliśmy. Aby zniknęli z naszego życia i aby wszystko wróciło do normy. Niall sam zerwał umowy, sam skazał się na to wszystko i to była jego własnowolna decyzja. 

— Co ty pieprzysz? — parsknęła, strącając jego dłonie ze swojego ciała — Jak wyjechałeś mu z awanturą, wyzywając go i mówiąc mu takie rzeczy to co miał zrobić? Cierpliwie siedzieć przy twoim boku jak wierny piesek i za każdym razem słuchać, jak bardzo go nienawidzisz i jak bardzo nie chcesz go w swoim życiu, bo stoi ci na drodze, aby umówić się z jakąś dziunią, która ma na ciebie wyjebane w sensie romantycznym i widzi w tobie jedynie przyjaciela? Zbliżyłeś się do Hadid przez związek z Niallem, przez samego Nialla i jego charyzmatyczny charakter, do którego każdy lgnie i nie powiesz mi, że nie polubiłeś go przez ten cały czas, w którym zajmowałeś się nim i go całowałeś, co chwilę, choć nie musiałeś — warknęła. — Nie wmówisz mi, że go nienawidzisz i że tak bardzo ci wadził, zwłaszcza kiedy niemal codziennie wyciągałeś go na spotkania po szkole. 

— Mieliśmy im pomagać — wymamrotał, zagryzając dolną wargę — Przez problemy w domu. 

— Właśnie, kurwa, przez problemy w domu — sarknęła — Miałeś chronić go przed tym złem, które go spotyka, bo było nam ich szkoda, pamiętasz? Te dzieciaki nie zasługiwały na cierpienie, to był twój jebany pomysł, aby chronić ich przed Charliem i ja ciągle dopełniam swoich obowiązków, nie biorąc nawet za to pieniędzy, które mi obiecałeś, dupku! — uderzyła go pięścią w klatkę piersiową — Staram się mieć na nich oko, choć nie muszę, ale obiecałam Nelly, że nie pozwolę, aby ten idiota się do niej zbliżył. Ty nie obiecywałeś tego samego Niallowi, że przejdziecie przez to razem i przy tobie jest bezpieczny, bo siedzicie w tym bagnie razem? Czy to nie twoje słowa, pieprzony kretynie? — wzięła wdech, aby się uspokoić — W momencie, w którym zmieszałeś go z błotem zachowałeś się jak jego ojciec, kiedy zrobił coś źle, coś nie tak, co mu nie odpowiadało. Sam dokładasz cegiełkę do tego, aby rozpadł się na miliony kawałków, ale przecież co ty wiesz o zaniżonej samoocenie, prawda? Ty od najmłodszych lat byłeś cudownym chłopcem, synalkiem mamusi i to ja byłam kozłem ofiarnym, na którym każdy się wyżywał — zacisnęła wargi w cienką linię.

Fiancé • ziall ✓Where stories live. Discover now