Rozdział 59.

1.8K 202 92
                                    

Harry nie mógł powiedzieć, że bawił się źle. W końcu, co chwilę tańczył z kimś innym, ludzie komplementowali jego stylizację (przynajmniej większość, niektórzy, na przykład nauczyciele, rzucali mu krzywe spojrzenia, którymi starał się jednak nie przejmować, aby nie psuć sobie wieczoru), jadł przygotowane przez uczniów babeczki, a atmosfera na balu była zdecydowanie o wiele lepsza niż w tamtym roku. Mimo to w głębi duszy wciąż czuł się znudzony, nieusatysfakcjonowany i zagryzając dolną wargę zastanawiał się, co mógłby jeszcze zrobić, aby poczuć, że jest w stu procentach zadowolony ze swojego przybycia i wydania ostatnich pieniędzy zarówno na wstęp jak i garnitur. 

Być może jego entuzjazm zgasił Louis, który z szerokim uśmiechem, będąc jeszcze bardziej gorącym niż zazwyczaj w tym pieprzonym garniturze, idealnie pasującym pod kolor sukienki jego towarzyszki, bawił się pośród grupki pięknie ubranych dziewczyn i nie wina Stylesa, że mimowolnie poczuł się przygnębiony, bo... on chciał z nim tańczyć, to on chciał z nim przyjść i bawić się do rana (niekoniecznie w szkole na sali). 

Podpierając podbródek o zaciśniętą dłoń, którą opierał na łokciu postawionym na stole, mierzył uważnie jego sylwetkę wzrokiem i czuł się zazdrosny, kiedy pozwalał innym, a zwłaszcza Eleanor, się dotykać. To chyba normalne, że czuł się źle z faktem, że ktoś miał większe powodzenie u jego obiektu westchnień. W końcu... to były kobiety, dziewczyny, a on płci pięknej nie dorównywał w żadnym stopniu. Czuł, że to właśnie przez to był gorszy i automatycznie tracił w niebieskich oczach szatyna. 

— Siema, Harold, co tak zamulasz? — usłyszał damski głos obok siebie, a chwilę później dziewczyna przysunęła krzesło bliżej niego i wzięła do ręki babeczkę, którą zaczęła jeść — Zajebiście wyglądasz, swoją drogą — dodała z uśmiechem.

— Dziękuję, Zoe — odwzajemnił uśmiech — Przed chwilą zszedłem z parkietu, muszę dać swoim nogom trochę odpocząć — wyjaśnił, przyglądając się młodszej. — Gdzie twój brat? Nie widzę go nigdzie.

— Pobiegł ratować swoją księżniczkę w opałach — wyjaśniła, parskając cicho śmiechem — Charlie ostro się wkurwił, bo Niall kopnął go w tyłek i nie pojawił się na balu, a Zayn przeraził się i kiedy tylko mu o tym powiedziałam, rzucił wszystko i poleciał, aż się za nim kurzyło — zaczęła rwać ciasto na mniejsze kawałeczki i wkładać sobie do ust.

— To... ciekawe — stwierdził, poprawiając włosy. — Myślisz, że między nimi coś będzie? Ale tak na poważnie.

— Stary, on zostawił Gigi samą na balu dla niego — pokręciła głową — Dał mi jebane kluczyki od samochodu, a od kilku dni tylko siedzi, myśli i dyskretnie dopytuje  niby o Nelly, a tak naprawdę to jedynie czeka, aż zacznę mówić o tym, co dzieje się z Horanem.

— Pojebana ta cała sytuacja — westchnął — Mam nadzieję, że między nimi się ułoży, bo nie mogę znieść tego dupka, z którym aktualnie jest.

— Niezłe ziółko z niego — wymamrotała, odkładając papierek, a następnie wstała z krzesła. Wyciągnęła do niego dłoń i uśmiechnęła się — Wstawaj, Harreh. Idziemy tańczyć i udawać, że to najlepsza impreza, na której ostatnio byliśmy. 

— Jestem zdziwiony, że w ogóle się tutaj pojawiłaś. Jakby... — wstał, łapiąc ją za dłoń i ciągnąc na parkiet — to nie są twoje klimaty. Bardziej widzę cię w klubie lub w lesie pośród sekty satanistów, aniżeli na szkolnej dyskotece — parsknął, a ta wywróciła oczami, zatrzymując się tam, gdzie było więcej przestrzeni i zaczęła poruszać się naprzeciwko niego w rytm muzyki.

Harry poszedł w jej ślady, zaraz obracając ją i czuł się naprawdę dziwnie w jej towarzystwie. Nie chodziło to, że jej nie lubił, a o to, że znając ją od dość długiego czasu, nigdy nie potrafił wyobrazić sobie jej w takim miejscu. 

Fiancé • ziall ✓Where stories live. Discover now