Pośrodku Mgły

429 39 4
                                    


W bieli nicości tylko miejscowa szarość uświadamiała, że coś tu jest.

Do tego ledwo widoczna woda, nad którą unosiła się owa mgła, której towarzyszyło duszne, ciepłe powietrze.

Co to za miejsce?

Jeden krok w przód a woda pod jej stopami wydała cichy, wręcz niesłyszalny dźwięk w normalnych warunkach. Jednak nie tu, tutaj cisza zmieniała się w hałas.

W sekundzie wszystko przepadło, nawet nie musiała mrugnąć, a widziała przed sobą dom swoich dziadków. 

Na krawężniku siedziała dziewczynka, która rysowała coś kredą na ulicy, odpychając nieznośną różową sukienkę na bok.

Ah, tak. To ona.

Tak bardzo nie chciała być na gali, słuchać rozmów ludzi i przyglądać się spojrzeniom obcych mężczyzn, którzy chcieli wydać ich synów za nią. Przypominając sobie to wszystko, Sunyi klęknęła, oglądając samą siebie.

- Chciałabyś uciec, prawda? - wyszeptała, lekko się uśmiechając.

Zobaczyła wtedy białą suknię, w którą była odziana i której końce łączyły się z zamgloną wodą, w której obecnie klęczała. Mimo że nie rozumiała, co tu robi i jak się tu znalazła, nie szukała na to odpowiedzi.

Nie była tutaj tego świadoma, ale jej ciało poddawało się w walce. Może przez wpływ umysłu, który powoli rezygnował ze swojego życia.

Dziewczynka uniosła wzrok, jakby zobaczyła starszą Sunyi, ubraną w przepiękną satynową suknię. Kiedy roześmiana podbiegła do niej, rozpłynęła się we mgle, jak cała scena.

Następne otwarcie oczu przyniosło scenę, kiedy pierwszy raz jej ojciec ją uderzył.

Miała niecałe 8 lat i wtrąciła się w kłótnie rodziców. Co zabawne, chciała chronić swoją matkę, która również uderzyła ją w twarz, po całej sytuacji, za to, że w ogóle się wtrąciła.

Straciła do nich swoje całe zaufanie.

- Baekhyun! - usłyszała pewnego dnia, a scena ponownie zmieniła się.

Siedziała na ogródku i usłyszała to dziwne imię. Podeszła do płotu i przez szparę zobaczyła tył chłopca, wraz ze swoim ojcem, który zawiązywał mu but. Zabierał go tego dnia do firmy, ale jakoś nigdy ten szczegół nie był ważny.

- Co ty robisz? - jej ojciec chwycił jej bark i odwrócił.

- Ja tylko... - zająknęła się.

- Do pokoju, masz zaraz zajęcia z etyki. - warknął i pchnął ją w stronę domu.

Minęło parę scen z jej życia, mniej i bardziej szczęśliwych. Po kilkunastu próbach angażowania się w nie zrezygnowała, gdyż nie było żadnego efektu. Postanowiła po prostu siedzieć i oglądać swoje życie, jak mizernie ucieka przed nią.

Coraz bardziej zaczęła się zastanawiać, dlaczego tu jest, dopóki nie zobaczyła tego ikonicznego dnia.

- Byun Baekhyun.

- Obecny.

Widziała go, poznała go. To jego imię słyszała wcześniej, to o nim mówili jej rodzice.

Wszystko na nowo przeszło przez jej umysł, teraz pamiętała, ale wciąż nie znała odpowiedzi. Roztrzęsiona rozejrzała się i zauważyła, że scena nie obejmuje wszystkiego, a za nią jest nadal ta sama, bezistna mgła.

Muszę się wydostać, Baekhyun ją zabije, jeśli się dowie...

Nabierając wdechu, chciała powiedzieć jego imię, ale nie mogła. Jakby wcale nie nabrała powietrza, po czym zaczęła biec w nicość, a wspomnienia odpłynęły w niepamięć. 

Bez wyjścia, tylko mgła i duszące powietrze. 

Nie było nic widać, ni słychać oprócz jej mokrych kroków bosych stóp.

Będzie się martwił...

Co się ze mną dzieje? Gdzie jestem? Co tu robię? 

Biegła przez kruk wie ile. Tutaj czas nie płynął normalnie.

Załamana upadła, potykając się o długie sukno, które koniec końców musiało wplątać się pod jej nogi.

Czy tak wygląda śmierć?

- Chcesz, żeby wszystko było dobrze? - zapytała, po czym nastała cisza - Jest coś, co sprawi, że nie będziesz musiała więcej cierpieć.

Huh?

Spojrzała przed siebie i zobaczyła obraz Caitlyn przed swoim upadkiem.

- Zostaw Baekhyuna. - skrzyżowała ręce. 

Jej oczy delikatnie się rozszerzyły, biorąc spokojniejszy wdech, żeby zrozumieć, co się teraz dzieje. Drgały z lewej strony na prawą, skacząc raz po raz, szukając tej cholernej odpowiedzi.

- Nie myślisz, że byłoby tak dla was łatwiej? - Jongin przysiadł koło niej, kiedy byli razem nad morzem.

- W jakim sensie? - spojrzała na niego, odstawiając papierek od maseczki na stół i poprawiając zwilżony materiał na swojej twarzy.

- Przecież to rani was obydwóch, to jest walka, której nie wygracie. - westchnął, spoglądając na jej dłoń.

- Mówiłam ci, że się zmienił, albo przynajmniej bardzo próbuje. - mruknęła, nie chcąc rozmawiać o tym w tamtym momencie.

- Sunyi. Powiedziałbym, że mówię to, bo zależy mi na tobie, ale nie dotrze to do ciebie w ten sposób. - chwycił jej dłoń - To boli go równie mocno, co ciebie. Założę się, że nie będzie miał przez to lekko w domu, jeśli to wyjdzie na jaw. Jeśli twój ojciec się dowie, to będzie definitywny koniec, nie myślałaś o tym? 

I tak Sunyi myślała o tym wielokrotnie. Tylko że dopiero teraz tak to w nią uderzyło. 

Łzy delikatnie spłynęły po jej policzkach. Przecież wszyscy przestrzegali ją przed tym, dlatego, że będzie to bolesne dla ich dwójki. Ona egoistycznie zapragnęła go mieć i przez to zrobiło się takie szambo, że ktoś zrzucił ją z klifu. 

- Sunyi! - piskliwy głosik podbiegł do niej i chwycił jej policzki.

Dziewczynka przetarła zwilżoną skórę i zachichotała, poprawiając swoją podartą różową kieckę.

- Tata będzie zły. - starała się uśmiechnąć przez łzy, które nadal spływały.

Było jej tak ciężko oddychać i panować nad myślami, że to, co zrobił jej ojciec w porównaniu do tego, było niczym.

- Baldzio. - dała jej szeroki uśmiech bez jednego mleczaka - Pamiętas, co sobie obiecałam?

Przez chwilę zawahała się, ale była jedna rzecz, którą obiecała sobie pewnego deszczowego dnia, po kolejnej kłótni rodziców, spoglądając w kałużę. 

- Że osiągnę szczęście... - wyszeptała smutno.

- Bez rujnowania czyjegoś... - jej odbicie lustrzane chwyciło jej mały paluszek, który od paru chwil był w górze.

Mgła opadła jak letni deszcz.




---

Parudniowa przerwa była spowodowana moim wyjazdem, przepraszam :c

Wracam do was z dawką angstu c;

Let the show begin. 

Forbidden Taste || Baekhyun✔️Onde histórias criam vida. Descubra agora