9

1.8K 93 36
                                    

Dzień dobry w kolejny dniu. Miłego weekendu ❤

Kolejny rozdział jutro... przydałoby się już trochę więcej Camili, prawda?🤗

_______________

Wyszłam z pokoju chwilę po tym wszystkim. Nie mogłam pęknąć, popłakać się i poddać. Uznałam, że to idealny czas na papierosy. Przegrzebałam swoje kieszenie w poszukiwaniu znienawidzonej przeze mnie paczki. Powinnam była jak najszybciej ją wypali i zaopatrzyć się w nową. Wzięłam kilka głębokich wdechów odpalając w końcu papierosa. Zaciągnęłam się nim głęboko próbując opanować wszelkie buzujące emocje. Tego wszystkiego naprawdę było dla mnie za dużo. Dinah miała być moim wsparciem. Liczyłam, że mi pomoże, że z nią ułożę sobie to wszystko w głowie. Wiedziałam, że nie zagrałam fair, gdy o niczym jej wcześniej nie powiedziałam, ale gdy już to zrobiłam, mogła być przy mnie.

-Co tam Jauregui? – z rozmyślania wyrwał mnie głos Addie. Nietrudno było na mnie trafić, stałam przed tylną bramą prowadzącą do szkoły. Minęło mnie kilka osób, ale nikt wcześniej ani się nie przywitał, ale nie rzucił mi w oczy. Naprawdę nie należałam do towarzyskich osób – Palenie przed szkołą prosi się o jaką uwagę, wiesz?

-Nauczyciele wchodzą główną – lekko wzruszyłam ramionami. Na nowo zaciągnęłam się papierosem, gdy dziewczyna oparła się o płot. Nie wiedziałam czy bardziej cieszyłam się z jej obecności, czy chciałam zostać sama – Wyspana po wczorajszym?

-Taka ilość alkoholu zdecydowanie ułatwiła mi sen – zaśmiała się słodko, na co odruchowo się uśmiechnęłam. Przy niej po prostu nie mogłam być smutna i zła – Nie zdążyłam wypić rano kawy, więc nie wiem czy jestem dalej pijana, czy jeszcze śpię. Brak kofeiny zdecydowanie źle na mnie działa – złapała się górnej części płotu i mocno się wyciągnęła. Zmrużyłam oczy słysząc dźwięk prostującego się kręgosłupa.

-Zaprosiłabym cię, ale nie zdążymy – głośno westchnęłam zerkając na zegarek. Miałyśmy niecałe dziesięć minut do pierwszych zajęć. Spóźnienie nie wchodziło w grę.

-Spokojnie Jauregui, skorzystam z zaproszenia innym razem – uśmiechnęła się do mnie zarówno słodko, jak i wymownie. Otworzyłam lekko usta, próbując jakkolwiek na to zareagować. Stałam, jak wryta, dopiero głos przyjaciółek przywrócił mnie do życia.

-Laur! – Mani pojawiła się zaraz obok. Szybko obłapiłam ją wzrokiem. Wyglądała jakby noc grzecznie spędziła czas w łóżku. Ally zresztą podobnie. W życiu nikt by nie uwierzył, że w ledwo co trafiły do pokoju. Przy nich wyglądałam jak wieloletni alkoholik, który odnalazł swoje szczęście życiowe w wódce i zapomniał co to sen – Jezu, a ty z fajkami od rana? – zamrugałam oczami, po czym zerknęłam na swoją dłoń. Syknęłam cicho gasząc papierosa o metalowy płot. Szybko wypuściłam go z dłońmi i ostatecznie zgasiłam butem. Ponownie spojrzałam na palce, na których widniały dwa czerwone ślady. Zdecydowanie odleciałam widząc uśmiech Addie – Masz za swoje – westchnęła widząc moje małe oparzenie.

-Dzięki za troskę Kochanie. Niezwykle to pomocne – uśmiechnęłam się lekko do brunetki, która jedynie wzruszyła ramionami. Kątem oka zwróciłam uwagę na Dinah, gdy ta zbliżyła się do Addie i mocno przytuliła ją na przywitanie – Wypoczęte po wczorajszym? – spytałam zerkając na Mani i Ally.

-Nie piję przez najbliższe pół roku – wymamrotała blondynka podchodząc bliżej. Zarzuciła dłonie na moją ramiona i praktycznie uwiesiła się na mnie. Szybko złapałam ją w biodrach, abyśmy nie runęły jak długie – Nieś mnie – zaśmiała się, ale jakoś nie miałam z tym problemu. Chwyciłam ją za uda i mimo pisków, i krzyków sprawnie uniosłam – Lauren, nie! Puść! Błagam!

-Jezu, krzyczysz jakbym cię miała zgwałcić, a nie zanieść do klasy – chichotałam nic sobie nie robiąc z jej narzekań. Sprawnie szłam z nią w kierunku szkoły, a dziewczyny zaraz za nami. Słyszałam ich śmiechy i zakłady, która z nas pierwsza odpuści. Ja nie miałam zamiaru. Wiedziałam, że siły na tę drogę mi wystarczy, chociaż kręcąca się w ramionach Ally nie ułatwiła zadania – Obiję ci tyłek, jak nie przestaniesz – wymamrotałam poprawiając ją, aby stabilniej chwycić jej uda.

-Dobrze wiedzieć, że masz takie fetysze – parsknęła śmiechem Dinah, która cudem pojawiła się zaraz obok nas. Zakładałam, że szła kilka metrów z tyłu, razem z całą resztą – Będę szczera. Nie sądziłam, że masz tyle siły. Niejedna by to doceniła – uśmiechnęła się do mnie szeroko, gdy lekko pokręciłam głową. Stale poprawiałam Ally, aby na pewno mi nie spadła mimo swojej nadpobudliwości.

-Twój tyłek też mogę spróbować podnieść, ale nie gwarantuję, że nie wylądujemy przez to na izbie... - wymamrotałam niepewnie wchodząc z blondynką po schodach. Na nasze szczęście nagle się uspokoiła, co uratowało nasze życia.

-Wytrzeźwień? – parsknęła śmiechem Mani wyprzedzając nas i sprawnie otwierając drzwi, aby przepuścić całą ekipę. Podobało mi się to, że Addie nagle trzymała z nami. Przy niej jakoś automatycznie byłam spokojniejsza, a tego mi trzeba było. Tym bardziej przy dość specyficznym i chaotycznym zachowaniu moich ukochanych przyjaciółek.

-O izbę przyjęć w szpitalu mi chodziło - praktycznie pisnęłam, gdy w końcu dotarłam do miejsca, w którym powinnyśmy się znaleźć. Szybko posadziłam Ally na parapecie. Ku mojemu zdziwieniu dalej obejmowała mnie udami, przez co stałyśmy bardzo blisko siebie. W pierwszej chwili miałam ochotę odskoczyć. Wzięłam jednak głęboki wdech i zaakceptowałam swoje położenie.

-Wiesz co Jauregui... Jak patrzę, jak to wygląda... - Addie oparła się obok. Praktycznie mruczała, co niewątpliwe na mnie wpływało. Kątem oka widziałam, jak na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Przez tę kobietę stale błądziłam na granicy podniecenia i przerażenia. Nie rozumiałam tego. Działała na moją głowę i ciało, gdy była obok. Jednak nie myślałam o niej w żaden sposób seksualnie ani romantycznie – Możesz mnie tak ponosić. Ciekawie się to kończy – puściła tak wymowny uśmiech, że ponownie zamilkłam.

-Mogę spróbować – wymamrotałam, gdy Dinah lekko uderzyła mnie w bark. Kilkukrotnie kiwnęłam głową, aby jakimś cudem podziękować w ten sposób przyjaciółce.

-Możesz mnie zanieść na tę obiecaną kawę albo gdzieś zaraz po niej – wzięłam głęboki wdech, ponieważ nagle zabrakło mi powietrza. Byłam pewna, że moje policzki płonęły z gorących rumieńców. Spojrzałam w innym kierunku, aby ukryć to przez wszystkimi wokół.

-Addie, z kim ty w ogóle siadasz? – westchnęła Ally kładąc dłonie na moich barkach. Oparłam głowę na jej nadgarstku, by chwilę odsapnąć od wszystkiego, co się działo w mojej głowie. Całe towarzystwo wokół mi nie pomagało. Moje ukochane przyjaciółki, intrygująca Addie i kilka dodatkowych osób, a w tym wszystkim informacja o moim homoseksualizmie.

-Nie wiem. Lu pewnie chętnie zagrzeje miejsce obok. Tylko jeszcze go nie widziałam, nie wiem czy nie przyjechał, czy... - pisnęła, gdy rudowłosy chłopak nagle pojawił się zaraz obok. Od razu mocno ją przytulił i szczelnie docisnął do swojego ciała – Przyjechał – zaśmiała się mocno obejmując mężczyznę.

-Witam wszystkie śliczne panie – rzucił nadal bardzo mocno przytulając niebieskowłosą. Kątem okna na nich zerknęłam, gdy cały tłum witał się z chłopakiem. Nigdy nie byliśmy za blisko. Lucas kiedyś poszedł z Mani na randkę i za dobrze się to nie skoczyło. Zresztą jakiekolwiek spotkanie z nią w celach innych niż przyjacielskie kończyło się słabo. Była bardzo wymagająca, jak na swój ciut rozwiązły typ bycia. 

-Cześć. Już myśleliśmy, że się spóźnisz. Prawie jak na nasza randkę – Mani lekko pokręciła oczami, ale jej lekko uśmiech wskazywał na pozytywny odbiór sytuacji. Lekko odsunęłam się od Ally, aby pozwolić innym na swobodną rozmowę, a sobie na opanowanie uczuć. Kątem oka zerkałam to na Addie, to na Dinah, które wymownie poruszały brwiami. Nie wiedziałam do kogo przeznaczony był ten gest, ale niewątpliwe na mnie wpływał.

-Zawsze musisz być tak cięta... Starałem się jak mogłem, a ty dalej mi nie wybaczyłaś – westchnął głośno jednocześnie odsuwając się od niebieskowłosej, która stale śledziła mnie wzorkiem.

-Przyjdź na kolejną randkę punktualnie, a postaram się ci wybaczyć – uśmiechnął się słodko, a całe grono głośno zagwizdało. Nie spodziewałam się, że komukolwiek tak szybko pójdzie z Mani. Cieszyła się w duchu, dzięki temu temat nagle się zmienił i wszystko wydawało się prostsze. 

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now