38

1.6K 94 55
                                    

I pomyśleć, że prawie rok temu wrzucałam rozdział Babysitter narzekając na zepsute auto... Zróbmy powtórkę, tylko z innym rozdziałem. Może tym razem też pomoże w szybkiej reanimacji samochodu i moich zszarganych nerwów 😅😔

Miłego dnia <3

________________

-Jezu, w końcu – pragnęłam jak papież paść na kolana i ucałować ziemię, którą miałam pod stopami. Powstrzymała mnie jednak ilość bakterii oraz ludzi w okolicy. Odetchnęłam z ulgą w końcu będąc ponownie w swoim ukochanym mieście – Boże, czuję się jakby minęły lata...

-Lauren, ludzie zaczną sądzić, że jesteś pierdolnięta – zachichotała Ally przesuwając cztery kawy po metalowych schodach. Najwyraźniej przyjechałam jako druga. Dinah i Mani musiały być jeszcze w podróży – Twoja ukochana cafe late. Poza tym mrożona dla DJ i czekoladowa dla... - uśmiechnęłam się padając koło blondynki. Chwyciłam swoją kawę i upiłam kilka głębokich łyków jednocześnie opierając głowę na ramieniu przyjaciółki.

-Dziękuję ty mój najukochańszy, najcudowniejszy, najpiękniejszy Skarbie – odłożyłam kawę na schodku wyżej, ujęłam dłońmi głowę blondynki i czule pocałowałam jej policzek.

-Boże, wyposzczona lesba – chichotała tak słodko, że sama wybuchłam śmiechem. Wróciłam do swojej wcześniejszej pozycji i ukochanej kawy – Tęskniło się, co?

-Bardzo. Nigdzie więcej nie wyjeżdżam – mamrotałam obejmując szczelnie przyjaciółkę, która poddała się moim ruchom. Zarzuciła na mnie nogi i szczelnie owinęła je wokół bioder – Za ile laski mają być? Nie śledziłam za bardzo wiadomości w ten weekend, wiesz że moja cudowna rodzinka była zajmująca.

-Dinah za niecałe dziesięć minut, Mani się spóźnia już z dwadzieścia. Z tego co przed chwilą komunikowali, powinna zaraz wjechać – oparł głowę na moim barku i szczelnie docisnęła nasze ciała do siebie, czym zdecydowanie utrudniała mi picie kawy – Powiedz mi co u twojej rodziny i jak bardzo cię wykończyli. U mnie nie ma co opowiadać. Spędziłam trzy dni praktycznie leżąc w łóżku, bo mama uznała, że muszę odpocząć przed powrotem do szkoły. Przy okazji wiele nam upiekła. Moja torba pęka od ciast i ciasteczek, mogę je rozdawać nawet nauczycielom. Orzechowiec, sernik, jakieś z owocami, do tego babeczki i te takie rogaliki, które lubisz.

-Boże, masz te rogaliki. Kobieto, trzeba było od razu mówić. Za nie to bym cię nawet przeleciała – odsunęłam się od dziewczyny jednocześnie spychając jej nogi. Bez pytania chwyciłam torbę, otworzyłam i zaczęłam przeszukiwanie.

-Mówiłam, że jesteś wyposzczona, ale ten tekst jest nie na miejscu. Brzmi tak, jakbym nie była godna ruchania bez tych rogalików – mamrotała, gdy wyciągałam pudełka z torby i układałam je tak po prostu na schodach. Po chwili poszukiwania w końcu trafiłam na maślane rogaliki. Byłam pewna, że gdy tylko wygryzę się w jeden z nich, poczuję orzechową czekoladę spływającą prosto na mój język. Nie mogłam oddać ich nikomu, te słodycze to szczęście mojego marnego życia – Lauren, zanim dojdziesz, mogłabyś mi odpowiadać...

-Ja i tak mam już dość kobiet, nie chcę żebyś jeszcze ty zawróciła mi w głowie – wymamrotałam wgryzając się w przesłodki smakołyk, dla którego mogłabym zgrzeszyć – Co do moich rodziców... - zaczęłam, gdy Ally chciała spytać o to, co na pewno rzuciło się jej w uszy. Kontynuowałam jak najszybciej, aby nie mogła pociągnąć tematu – Już na starcie usłyszałam, jaka to jestem zła. Potem pojechałam z Chrisem na zakupy. Przeciągnęło nam się ciut, bo wypytywał o naszą kurewską sąsiadkę, która miała okazję mnie bzyknąć. Gdy wróciliśmy dostaliśmy opierdol, musiałam wszystko posprzątać, a gdy brat chciał mnie zabrać na spotkanie ze swoją laską, uznali, że mam siedzieć na dupie, a nie się włóczyć, skoro dopiero co do nich przyjechałam. Tak o to spędziłam kilka dni praktycznie w swoim pokoju. Dużo czasu przebywałam z Chrisem, Taylor się słowem nie odezwała ani razu, ojciec znowu twierdził, że marnują na mnie pieniądze, a matka to matka – wcisnęłam do ust drugą część rogalika – O, Mani idzie! – krzyknęłam zamykając pudełko i wciskając je na szybko do swojej torebki, aby nikt nie mógł ich znaleźć.

-Witam moje przepiękne przyjaciółki. Dajcie mi moją ukochaną kawę, a jutro zabieram was na kurewsko ogromne zakupy – pisnęła padając na kolanach przed nami. Od razu chwyciła kubek ze swoim imieniem i zanurzyła w nim usta. Zamruczała z zachwytu czując smak pysznego napoju – Jezu, czy to sernik? – nie zważając na nasze ciała, wcisnęła się pomiędzy, aby zdobyć wybrane przez siebie pudełko. Przesuwając się w obie strony otarła się o moją rękę swoimi pełnym cyckami, na co mimowolnie się uśmiechnęłam – Słodki Boże, czy ten dzień może być jeszcze lepszy? Rodzice obiecali mi dzisiaj, że na święta dostanę samochód. Dobra, do tego muszę ogarnąć prawko, ale to już z górki.

-Będziesz nas wozić? – zachichotała Ally, gdy Mani na dobre się rozgościła i wcisnęła tyłek pomiędzy nasze ciała – Wiesz, tutaj nam nie potrzebne, ale możemy pojechać na wakacje razem. To byłoby tak dobre. Zresztą Lauren by się bardzo ucieszyła, jakby nie musiała spędzać czasu z rodzicami.

-Znowu było tak źle? – pokiwałam głową, przez co Normani objęła nas obie ramionami i szczelnie docisnęła do swoich piersi. Mimowolnie wciągnęłam głęboko oddech. Nigdy nie była w moim typie, ale cycki to cycki, tym bardziej takie – Już dobrze. Jestem przy was, już jesteście bezpieczne. Przy cioci Normani nic złego wam się nie stanie, zadbam o was i bardzo was rozpieszczę.

-Co to za ciekawy trójkącik i dlaczego nie zostałam zaproszona? – Dinah rzuciła wymownie, gdy magicznym cudem znalazła się przed nami. Przez schodami zostawia dwie torby, ogromną walizkę i torebkę – Czym częstujecie? – Ally od razu wcisnęła jej ostatnią kawę i kolejne pudełko, tym razem z ukochanym przez blondynkę ciastem z orzechami. Mimo tego, że całość była klejąca się i lepka, DJ chwyciła palcami kawałek i wsunęła go do ust – Twoja matka robi mi dobrze, za każdym razem.

-Jesteście chore – parsknęła Ally wymownie kręcąc głową – Możemy się zbierać gromado niespełnionych napaleńców. Addie będzie blisko północy jak ostatnio i zakładam, że naprawdę nie chce, żeby ktoś ją odbierał. Dajmy jej być dużą dziewczynką – automatycznie się zgodziłam. Blondynka miała rację, a ja po prostu miałam to zaakceptować. Robienie ludziom dobrze na siłę, nie było mądrym pomysłem.


Niecałe dwadzieścia minut później byłyśmy w internacie. Ku mojemu zdziwieniu na starcie zobaczyłyśmy Camilę, która błądziła po naszym korytarzu. Wyglądała jakby czegoś szukała albo jakby właśnie uciekała z jakiegoś pokoju. W sekundę w mojej głowie pojawiło się wiele złych wizji, których nie chciałam do siebie dopuścić.

-Dzień dobry – rzuciły moje przyjaciółki jednogłośnie, gdy ja nagle się wycofałam. Mimo tego, że całą drogę szłyśmy obok siebie, w tamtym momencie chciałam się schować – Jeśli Pani kogoś szuka, to możemy pomóc. Znamy tutaj wszystkich – zaśmiała się cicho Mani, która tak samo jak ja widziała zagubienie Cabello w tej całej sytuacji.

-Nie szukam – wymamrotała stale rozglądając się po korytarzu. Mówiła jedno, a jej zachowanie drugie. Nic nowego – Lauren, Boże. Miałaś... -rzuciła szybko, gdy nagle wszystko zrozumiałam. Prosiła, żebym dała jej znać, jak tylko dojadę, a ja przez to wszystko o tym zapomniałam – Znaczy... - dziewczyny specjalnie się tak rozsunęły, abyśmy mogły się zobaczyć – Dobra. Nie będą kłamać, bo nie umiem. Spotkałam w piątek Lauren samą na dworcu, pogadałyśmy trochę i prosiłam, żeby napisała do mnie, jak dotrze do rodziców. Wydawała się przerażona tym wyjazdem, a potem nie dostałam żadnego sygnału przez kilka dni i kurwa... Na zawał przez was zejdę. Pierdolę – warknęła opierając się o ścianę, gdy ja mimowolnie szeroko się uśmiechnęłam. Martwiła się o mnie, czyli w jakimś sposób musiało jej zależeć – Jutro cię kurwa biorę do tablicy, zniszczę cię za te cholerne nerwy – sapnęła, wyminęła nas i ruszyła na klatkę schodową.

-Nie mówiłaś Laur... - zaczęła Ally, na co jedynie pokręciłam głową. Błagałam, aby nie połączyła jakichkolwiek faktów, a zawsze była z nas wszystkich najbardziej spostrzegawcza – Lauren?

-Nie myślałam, że jest o czym. Zakładałam, że powiedziała to tak po prostu, że no... Ona mnie wykończy – pisnęłam, gdy całe grono zgodnie pokiwało głowami – Pobijcie mnie, potrzebuję zwolnienia na jutro. 

Teach me, please - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz