67

1.5K 97 28
                                    

-Ja pierdolę. Moja głowa – zajęczałam podnosząc się z łóżka. Szybko rozejrzałam się po otoczeniu. Przetarłam dłońmi twarz i próbowałam podnieść się z materaca. Pamiętałam, że dotarłyśmy do domu Camili; Kat wyciągnęła alkohol z lodówki, a potem spędziłyśmy kilka godzin na oglądaniu filmów przerywane graniem w bijatyki na konsoli. Alkohol lał się strumieniami, ale poza wymiotowaniem, czas mijał nam bardzo przyjemnie – Gdzie wy kurwa jesteście...? – mamrotałam wodząc wzrokiem po sypialni. Było widać, że Camila nie ruszyła niczego po śmierci Kat. Na ścianach nadal wisiały ich zdjęcia i różne wspólne pamiątki. Mogłabym się założyć, że książka leżąca na szafce nocnej też nie była ruszana od lat – Ludzie, powiedzcie mi, że żyjecie... - wyszłam z pokoju, aby odnaleźć swoje towarzyszki.

Nicole leżała na podłodze w salonie. Chociaż tyle dobrego. Oddychała i nie lała się z niej krew, mogłam uznać, że przeżyła tę pijacką noc bez szwanku. Musiałam odnaleźć Camilę, a pękająca głowa nie ułatwiała mi zadania. Rozglądałam się powoli po domu. Nie był duży. Kuchnia, mały salon, sypialnia, garderoba i gabinet. Do tego ostatniego nie umiałam wejść. Za dobrze wiedziałam, że to miejsce w pełni przeznaczone byłej partnerce Camili. Zdążyła wspomnieć o tym w nocy, a ta informacja akurat bardzo wbiła mi się do głowy. Nie chciałam nawet myśleć o tym, jak Cabello poczułaby się widząc, że naruszyłam święte dla niej miejsce.

-Jezu... Już się wystraszyłam... - westchnęłam niepewnie wychodząc na taras. Camila siedziała na szerokiej drewnianej barierce. Przeglądała jakiś album jednocześnie wypalając papierosa. Byłam pewna, że wzięła go ode mnie. Nie pamiętam jedynie czy dałam jej paczkę w nocy, czy sama się obsłużyła – Nie za zimno pani?

-Myślisz, że będą źli, jak to sprzedam? – spytała zerkając na mnie. Zamrugałam oczami zastanawiając się co się wydarzyło. Nie spodziewałam się po niej takiego pomysłu. Myślałam, że będzie chciała zachować wszystko po Kat jak najdłużej – Kiedyś myślałam czy tutaj nie wrócić, ale nie dam rady. Widzę ją wszędzie... Siedzę tutaj i mam wrażenie, że jest tam – wskazała na przeciwległą część barierki jednocześnie odkładając za siebie album – Widzę ją z gitarą. Uroczo się śmiejącą, grającą jakieś dziwne melodie, których nie dało się nazwać muzyką. Nigdy nie miała talentu do instrumentów, ale uwielbiała tak po prostu brzdąkać na gitarze. Czasami doprowadzała mnie tym do nerwicy, gdy pół dnia wysłuchiwałam w kółko jakiejś wymyślonej przez niej nuty. Teraz rozumiem, że to było urocze i kochane. Tyle, że już nigdy nie zagra, a ja na pewno nie powtórzę żadnego z jej wymyślnych numerów – uśmiechnęła się niemrawo przywołując mnie do siebie dłonią. Gdy byłam blisko, objęła mnie w talii i wtuliła głowę w moje piersi – Nie chciałaby, żeby ten dom stał pusty. Może odkupiłaby go jakaś rodzina? Często się śmiała, że zrobi mi dziecko. Nie byłaby dobrą matką, interesowały ją tylko rodzinne wycieczki. Nieraz wspominała jak byłoby uroczo, gdybyśmy w trójkę jeździli na rowerach czy spacerowali po okolicznych lasach. Zapewniam cię, to byłaby tragedia. Jak przychodzili do nas znajomi z dziećmi, obie panikowałyśmy, a Kat uciekała, jakby jakiś gryzoń latał po jej mieszkaniu. Może to jednak nie rodzina z dzieckiem, a ktoś z psem, który mógłby biegać po okolicy? Byłoby mu tutaj dobrze – spojrzała w kierunku rozległego, zarośniętego terenu zaraz za domkiem – Tata Kat zawsze kosił trawę, a jej mama miała tutaj niewielki ogródek. Odpuścili zaraz po śmierci. John czasami przyjeżdżał trochę ogarnąć, ale też im tutaj ciężko. Kat włożyła całą swoją miłość w każdy element tego domu, jest tutaj tak wyczuwalna, a kurewsko niewidoczna... Mogłabym przysiąc, że w nocy siedziała razem z nami i kibicowała, abyś pokonała Nicole. Za dobrze jej szło. Kat uwielbiała wygrywać, tym bardziej z nią. Była tą młodszą siostrą, której rodzice zawsze odpuszczali. Nicki miała przez nią pod górkę. Lepiej dogadywała się ze mną niż z nią. Byłam ich łącznikiem przez lata, a teraz... Wczoraj powiedziała mi, że to ona wezwała karetkę, że czuła, że coś odpierdolę i zaryzykowała. Dobrze, że nie wiedziałam o tym wcześniej, bo nasza przyjaźń mogłaby tego nie przetrwać – westchnęła, gdy ja delikatnie bawiłam się jej włosami. Nie miałam zamiaru jej przerywać. Byłam obok, aby dać jej wsparcie i to wystarczało. Camila nie chciała słów pocieszenia, a możliwości wygadania się, zdążyłam już to zauważyć i bardzo to doceniałam. Byłam naprawdę słabym pocieszycielem – Na kiedy jesteś umówiona z dziewczynami w internacie? Coś tak czuję, że wrócimy razem. Myślałam, że wytrzymam tutaj do stycznia, ale chyba chcę już uciec.

Teach me, please - Camren PLWo Geschichten leben. Entdecke jetzt