84

1.3K 81 42
                                    

-I co, serce nie zabiło ci mocniej, gdy zobaczyłaś Addie? – siedziałyśmy z Camilą na środku busa. Weszłyśmy do niego godzinę wcześniej. Wszyscy były tak zmęczeni egzaminami, chwilą z Add i pożegnalną imprezą, że padli bez życia. Tylko moja ukochana miała za dużo sił i stale mnie budziła. Ja w tym czasie rozglądałam się po pojeździe. Jak na to, że jechała nas dziesiątka, wypożyczenie całego autobusu wycieczkowego było zbędne. Siedzieliśmy koło siebie, rząd w rząd, aby mimo wszystko być blisko siebie – Emanujesz szczęściem Mała... Jestem zachwycona tym stanem. Chciałabym jedynie wiedzieć...

-Emanuję. Kurewsko emanuję, bo jestem tak bardzo szczęśliwa. Boże. Tak mi dobrze Kocie. Mam z głowy te egzaminy, szkołę, zaraz odebranie świadectw, wiem, że ona jest cała i zdrowa, a ty mnie kochasz, że dziewczyny są obok... Jezu... W życiu mi tak dobrze nie było – wtuliłam się w klatkę piersiową ukochanej, która od razu zarzuciła na mnie swoje udo, którym mocno mnie do siebie docisnęła – Nie zabiło. Albo zabiło, ale nie w taki sposób, jaki sobie mogłabyś wyobrażać.... Myślisz, że gdybyś mogła teraz spotkać Kat, to byś do niej wróciła? Czy zostałabyś ze mną? – czułam, jak Camila cała zesztywniała. Wtuliłam się w nią mocniej, aby jakkolwiek pokazać jej, że nie bałam się odpowiedzi. Chociaż trochę oszukiwałam sama siebie. Oczywiście, że pragnęłam usłyszeć, że i tak wybrałaby mnie, ale musiałam liczyć się inną odpowiedzią. Kat była martwa, więc nawet jeśli Camila twierdziłaby, że by do niej wróciła, nie stanowiłaby dla mnie zagrożenia. To próbowałam sobie wbić do głowy przez kilka sekund, podczas których brunetka milczała.

-Wystawiłam dom na sprzedaż. Rodzice Kat mają się tym zająć. Chciałabym oddać im połowę pieniędzy, z tego co za niego dostali, ale twierdzą, że mam wziąć całość. Jednak mają bardzo specyficzną prośbę... Chcą cię poznać Lauren – praktycznie wyrwałam się z ramiona ukochanej i zdziwiona zerknęłam w jej oczy. Camila uśmiechała się lekko, tak jakby to co powiedziała było normą – Nie patrz tak na mnie Misiu. Oni są dla mnie jak rodzice. Chcą poznać tę, która na nowo rozświetliła moje życie... Nie mówię, że mamy to zrobić teraz, ale nie odpuszczą – ułożyła dłoń na mojej i czule ją gładziła. Uwielbiałam, gdy tak robiła. To było tak delikatne i kochane – Nie umiem ci tak po prostu odpowiedzieć. Już jej nie spotkam, ale wiem, że ona by chciała, abym była szczęśliwa, a ty mi to dajesz. Jesteś moim szczęściem. Kimś kogo sądziłam, że nigdy mieć nie będę, że na to nie zasługuję...

-Dzięki tobie przekonałam się, że potrafię kochać Camila... I że uwielbiam kobiety. Chociaż uświadomiłaś mi to w bardzo specyficzny sposób – zachichotałam, gdy brunetka wymownie poruszyła brwiami. Wiedziałam, że nie żałowała tego, jak zaczęła się nasza znajomość. Na swój sposób była z siebie dumna – Uwielbiam ten twój uśmiech, ale mogłaś mnie jakoś milej zachęcić do seksu, nie sądzisz?

-Sądzę, że zajebiście mi poszło i kurewsko chętnie mi dałaś, chociaż pierw się stawiałaś. Uroczo próbowałaś się bronić, jakbyś uznawała, że zaciśniesz przede mną nogi i się do niej nie dobiorę – mimo tego, że wokół było wielu ludzi, jej dłoń znalazła się pomiędzy moimi udami. Spojrzałam w jej kierunku unosząc wymownie brew – Nadal pamiętam, jak była mokra, gdy pierwszy raz się do niej dobrałam... Tak bardzo się jej chciało. Nie dbałaś o nią...

-Camila, nie przy ludziach... - szepnęłam, gdy ułożyła dłoń na mojej kobiecości i stale szeroko się uśmiechała. Była tak dumna, że gdyby mogła, to jej ego wyskoczyłoby przez okno. Uwielbiałam ją taką. Piękną, zachwyconą i szczęśliwą. Jej duma praktycznie emanowała, co nadawało jej tylko większego uroku – Kochanie, ręka w bezpieczne miejsce, bo inaczej... - z ogromnym uśmiechem przesunęła obie dłonie na moje cycki, na co wysoko uniosłam już napięte brwi.

-Nie macaj mi siostry, gdy idę siku – wymamrotał mój brat, który magicznym cudem znalazł się zaraz obok naszych siedzeń. Camila nagle odskoczyła. Chris był jedyną osobą, przy której się opanowywała. Dla niej to, że wokół były moje przyjaciółki, nie było żadnym problemem, ale gdy pojawiał się mój brat, nagle odsuwała się najdalej, jak się dało – Super, to teraz mogę iść się ogarnąć... - przeczesał dłonią swoje włosy i ruszył w kierunku łazienki – Kobiety... Wiecznie trzeba ich pilnować...

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now