80

1.4K 99 42
                                    

Przecierałam dłonią oczy, gdy Camila tłumaczyła kolejne zadanie z matematyki. Nadal rozumiałam zacznie mniej niż powinnam, ale Cabello próbowała jakkolwiek unormować moje braki z tego przedmiotu. Wiele czasu spędzałyśmy na nauce i rozwiązywaniu przykładów. Wszystko jednak robiłyśmy później, niż przewidywał szkolny materiał. Na moje szczęście Camila praktycznie nigdy nie brała mnie do tablicy. Jeśli miała taki pomysł, dawała mi wcześniej znać, że miałam się z czegoś przygotować. Podawała mi dokładne rozwiązania zadań i pilnowała, abym nauczyła się ich na pamięć. Na szczęście w porę zauważyła, że to był świetny sposób, abym mogła jakkolwiek pokazać innym, że coś umiem.

-Idziesz z nami do centrum handlowego po szkole? – lekko pokręciłam głową jednocześnie układając się na ramieniu przyjaciółki. Ta cmoknęła mnie w skroń, czym przyciągnęła uwagę nauczycielki. Od razu zauważyłam nerwową postawę Camili. Uniosłam brew i lekko pokręciłam głową – Ona nadal sądzi, że chcę cię ruchać?

-Chciałabym to zrozumieć. Jakim cudem to ty jesteś dla zagrożeniem? Może ona na ciebie leci i nie chce się do tego przyznać? Co jeśli to nie o mnie jest zazdrosna, a o ciebie? Twierdziła, że bzyknie wszystko co jej się spodoba, a to jednak ja cię miałam, a nie ona – chichotałam cicho, gdy DJ próbowała powstrzymać swój śmiech. Brała głębokie oddechy, jakby to miało jej pomóc. Ten ruch dobrze czułam i widziałam. Oparłam się tak, że mogłam idealnie obserwować biust blondynki, który wymownie poruszał się przy każdym oddechu – Na pewno zajęłaby się tymi cyckami...

-Przypomniało ci się, jak się nimi ty zajmowałaś? – lekko pstryknęła mnie palcem w nos, na co mimowolnie głośniej się zaśmiałam. To było za dużo na Camilę i aż za dobrze o tym wiedziałam. Znalazła się przy mnie w sekundę, a jej drobna pięść uderzyła o blat. Wyjątkowo nie podskoczyłam, ponieważ spodziewałam się tego ruchu. To ja ją zaskoczyłam. Ułożyłam swoje palce na jej dłoni i zerknęłam jej prosto w oczy. Dla innych była to gra o dominację, dla mnie gest, którym chciałam pokazać Camili, że byłam jej.

-Już będę grzeczna – uśmiechnęłam się słodko, na co Cabello głośno westchnęła. Pokiwała głową nadal nie zabierając swojej dłoni – Wybaczy pani. Naprawdę staram się jak mogę, wie pani o tym najlepiej – cała klasa milczała wpatrując się w tę scenę. Każdy wiedział, że moja relacja z Camilą była specyficzna. Nikt nie podejrzewał nas o romans, raczej o to, że rzucimy się sobie do gardeł, gdy będziemy mieć ku temu okazję.

-I tak zostajesz po zajęciach Lauren. Przez ciebie powinni mi dodatkowo płacić... - odwróciła dłoń tak, że kilkukrotnie przesunęła kciukiem po moim nadgarstku. Widziałam, że zeszło z niej ciśnienie. Jej zazdrość była na swój sposób urocza, ale i cholernie irytująca – I załatw mi kawę, jak już będziesz szła. Inaczej zamiast zadań, będziesz mieć dodatkowy test – jak gdyby nigdy nic zabrała rękę i wróciła do tablicy. Ludzie wokół cicho odetchnęli, gdy zabrała się na nowo do rozpisywania i tłumaczenia zadania. Camila miewała wybuchy na zajęciach. Czasami wystarczył, że ktoś się zaśmiał, spóźnił albo krzywo na nią spojrzał. Jak zaczynała się irytować, lepiej było zamilknąć, inaczej maglowała większość grupy, a tego kto jej podpadł, praktycznie wciskała swoim grubym, wysokim obcasem prosto w podłogę – Wiecie co, kurewsko się cieszę, że to mój pierwszy i ostatni rok. Moje studia się na nic nie przyjadą. Nie chce mi się was uczyć, męczyć się z wami i próbować wbijać te banalne zadania do waszych pustych głów. Macie nauczycieli za nic. Obojętnie od tego co sobą prezentujemy. Zastanówcie się czasami nad tym, co robicie. Pomyślcie, jak wasze zachowania widać, jak zostaniecie zapamiętani i co będziecie z tego mieć. Myślicie, że mnie interesuje, to jakie będziecie mieć oceny? Mam to głęboko w moim wielkim tyłku, na który tak często się gapicie. Chciałbym jedynie, że społeczeństwo w którym przyszło mi żyć, nie było tak ogłupione jak część z was. I nie, nie jest to kwestia waszego wieku. Dużo starszych od was również niczego sobą nie prezentuje. Musicie jednak pamiętać o tym, że część nauczycieli chce dla was dobrze. Może ja nie jestem z tych, co się o was martwią, ale w tej szkole są ludzie, którzy chcą, abyście wyrośli na wartościowych, mogących sobą cokolwiek... - przerwała, żeby rzucić kredą w chłopaka w tylnej ławce. Miała niesamowitego cela, nawet jak na taką odległość i ciężki do wyważenia sprzęt do rzucania – I o tym kurwa mówię. Produkuję się, próbuję coś wam uświadomić, ale niektórzy z was mają to w dupie. Podnieść się Cole i w tej chwili wypierdalaj z moich zajęć. Jeszcze raz zobaczę twój telefon na biurku, gdy coś mówię, to w sekundę wyjebie go przez okno. Masz jedną jedyną szansę na ratunek. Jeśli teraz wyjdziesz... - chłopak złapał swój plecak i praktycznie wybiegł z sali jednocześnie rzucając jakieś przepraszam pod nosem. Camila wzięła kolejną kredę i rozejrzała się po pomieszczeniu – Jeśli jeszcze ktoś na tych zajęciach podniesie mi ciśnienie, uwierzcie mi, że skończycie u dyrektorki. Z chęcią na was doniosę. Ona uwielbia takie afery, tym bardziej zaraz przez waszymi egzaminami.

-Przepraszamy pani Cabello... - rzuciła nagle Ally swoimi słodkim, uroczym głosem. Camilę w sekundę to uspokoiło. Uśmiechnęła się delikatnie i spokojnym krokiem podeszła do blondynki. Ułożyła dłoń na jej ramieniu i zerknęła na zeszyt.

-Dziękuję Ally. Dzięki takim jak ty, mam jakąkolwiek wiarę w ludzi – cmoknęła dziewczynę w tył głowy, po czym delikatnie pogładziła ją swoimi filigranowymi palcami w ucałowane miejsce - Podziękujcie po wszystkim pani Brooke, gdyby nie ona, moglibyście tych zajęć nie przeżyć... I nie mówię tego w metaforycznym znaczeniu...

-Jesteś w stanie mi wytłumaczyć, dlaczego jak ona tak robi Ally, to jest ok, ale jakbyśmy my tak zrobiły, toby ciśnienie jej skoczyło? – szepnęłam najciszej jak mogłam, na co Dinah wzruszyła lekko ramionami. Liczyłam na to, że kiedyś zazdrość Camili w tym zakresie zniknie, inaczej ciężko byłoby tak żyć. Tym bardziej, że braku bliskości z Dinah sobie nie wyobrażałam. To był nasz sposób na wsparcie i przekazywanie sobie ważnych uczuć – Jak coś to serio nie mam dzisiaj czasu... Umówiłam się z moją ukochaną po zajęciach, tak jakbyś nie wiedziała – DJ od razu zasłoniła dłońmi usta, aby się nie zaśmiać. Nie chciałyśmy na nowo zdenerwować Camili, która dopiero co się uspokoiła. W końcu na spokojnie wróciła do tablicy. Zmazała cały przykład i na nowo zaczęła obliczenia. Musiała zebrać myśli, a matematyka pozwalała się jej uspokajać. Wielokrotnie widziałam, jak angażowała się w omawiane przykłady, jakby czasami tylko to mogło ukoić jej nerwy i stres.


-Chuj mnie kurwa strzeli z tymi debilami – warknęła Camila, gdy po godzinach weszłam do jej sali. W dłoniach dzierżyłam dwie kawy, z czego jedną jej ulubioną. Widziałam, jak kreśliła czerwonym długopisem jakieś wzory na jednym z ostatnich testów. Próbowała komuś przekazać właściwy sposób obliczeń, ale ostatecznie przekreśliła wszystko i zwyzywała kogoś od debili, co podkreśliła nawet trzykrotnie - Myślą, że jak rodzice za nich płacą, to mogą wszystko. Z chęcią niektórym z nich załatwię dodatkowy rok...

-Po pierwsze Kochanie... Wolałabym, żeby żaden chuj cię nie strzelał. Po drugie, już jestem przy tobie i wszystko jest dobrze – odłożyłam kawy na jej blat i szybko stanęłam za nauczycielką. Od razu ułożyłam dłonie na jej barkach. Nie dość, że była zdenerwowana, to jeszcze jak zwykle cała spięta. Zaczęłam je delikatnie masować, na co Camila od razu zareagowała cichymi posykiwaniami. Widziałam, że potrzebowała chwili, aby zaakceptować moje ruchy.

-Żadnego chuja... W życiu nigdy... - westchnęła głośno rozpinając swoją marynarkę i kładąc ją na blacie mocarnego biurka. Mimowolnie się uśmiechnęłam wiedząc, że tego dnia miała koszulkę z krótkim rękawkiem. Czułam się dobrze, gdy pokazywała mi swoje blizny. Dzięki temu byłam pewna, że mi ufała i przestawała się bać. Wiedziała, że nie ucieknę, nawet gdy będę wpatrywać się w nie godzinami. Bolało mnie to, co sobie zrobiła, ale rozumiałam dlaczego. Po latach nic nie dało się na to poradzić. Mogłyśmy jedynie zaakceptować widok dwóch głębokich cięć i śladów szwów na jej delikatnych, zgrabnych rękach. Czasami nawet próbowałam te blizny całować, ale Camila szybko je zabierała, jakby to było dla niej zdecydowanie za dużo – Kocie, ja rozumiem, że niektórzy mają brak w nauczaniu, ale część z nich to prawdziwe debile...

-Nie stresuj się nimi. Jeszcze miesiąc. Egzaminy, a potem masz nasz z głowy – rozmasowywałam spokojnie jej barki, które z każdym ruchem zaczynały delikatnie opadać. Jej postura zaczynała się prostować i relaksować – Wszystko będzie dobrze. Odbiorę świadectwo i uciekniemy w pizdu. Tylko pierw musimy jechać na małą wycieczkę z rodzicami Mani, którzy zaprosili całe nasze grono na weekend na jachcie zaraz po egzaminach...

-Co? – praktycznie pisnęła podskakując na krześle. Gdyby nie to, że miałam na niej swoje dłonie, mogłaby doskoczyć do sufitu ze zdziwienia i stresu. Starałam się nie reagować na ten nagły ruch i nadal kontynuować swoje zadanie – Czekaj, serio... Ja mam jechać... Rodzice Mani? Jej tata, ja, Nicki, Aron? – dobrze jej szło, lepiej pamiętała imię chłopaka mojej przyjaciółki niż ja. Rozumiałam, że cała sytuacja mogła być niekomfortowa, ale bardzo chciałam, aby tam pojechała. Jakbym pojechała tam sama jako singielka, pewnie przepłakałabym całą wycieczkę.

-Proszę Kochanie... Błagam... Tylko ten jeden wyjazd. Ja w bikini, moje ciało odbijające słońce, twoje dłonie smarujące mnie kremem z filtrem... - Camila odwróciła się na krześle i od razu na mnie spojrzała. Miała lekko rozsunięte usta, w sekundę zaczęła głośnej oddychać, co bardzo sugerowało jej podniecony stan – Czyżbyś się zgadzała...?

-Tylko jeśli zaraz wejdziesz pod biurko i pokażesz mi, jak działa ten twój sprawny język....

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now