17

1.9K 97 20
                                    


Weekend minął mi bardzo spokojnie. Moje kochane przyjaciółki praktyczne cały czas gdzieś balowały. Na szczęście mogłam wykręcać się od wszystkich wyjść i imprez. Nos już tak nie bolał, ale korzystałam z okazji, póki taką miałam. Siedziałam w książkach, próbując przyswoić sobie jak najwięcej wiedzy. Nigdy nie byłam pilną uczennicą, ale w ostatniej klasie nie chciałam sobie narobić zaległości. Co jakiś czas zerkałam jednak na telefon, aby sprawdzić czy ktoś się do mnie odezwał. Sama przed sobą nie chciałam się przyznać, że zastanawiałam się co u Camili i co powodowało jej milczenie. Takie myśli pogłębiał fakt mojej samotności, brak przyjaciółek i Addie, która bawiła się ze swoimi znajomymi przez te nieliczne wolne dni. Z tego co mówiła Ally, nawet z nimi nie piła. W pełni odcięła się, gdy tylko miała ku temu możliwość. Wiedząc, że dobrze się bawiła, nie chciałam przeszkadzać, więc odpuściłam pisanie do niej, licząc że to ona odezwie się pierwsza.


W poniedziałek dotarłam do szkoły później niż wszyscy. Magicznym cudem to akurat ja musiałam zatrzasnąć się w łazience. Na szczęście miałam ze sobą telefon. Mani sprowadziła pomoc, a po wielu namowach poszła na zajęcia. Nie chciałam, żeby i jej się oberwało, tym bardziej, że pan od historii nie należał do wyrozumiałych. Długo głowiłam się czy w ogóle powinnam była dotrzeć na jego lekcje. Ostatecznie zrezygnowałam. Wolałam sobie napisać usprawiedliwienie, niż tłumaczyć się mu z tak głupiej i niezależnej ode mnie sytuacji. Decyzje podjęłam dopiero po szkołą, a dokładnie przed bramą wejściową. Zerknęłam na swój zegarek. Miałam prawie pół godziny dla siebie. Korzystając z tego, że w okolicy była stacja skoczyłam po małą kawę, a następnie zajęłam miejsce na murku, zaraz przy płocie. Oparłam się o zimną ścianę, wsunęłam słuchawki do uszu i zamknęłam oczy, a chwilę później świat zniknął dla mnie.

-Ten twój genialny tyłek zmarznie – pisnęłam, gdy ktoś wyjął mi słuchawkę z ucha. Na szczęście zdążyłam wypić już kawę. Inaczej cała wylądowałaby na mojej koszulce. W pierwszej chwili odsunęłam się od swojego oprawcy, aby po kilkunastu sekundach rozpoznać, aż za bardzo znajomą postać. Camila uśmiechała się szeroko powoli sącząc jakiś napój z papierowego kubka. Szybko zauważyłam, że był na nim zapisany jakiś numer, a nie tylko imię nauczycielki – Serio Lauren, może i jest ciepło, ale siedzenie na takim...

-Dziękuję za troskę, ale nie jest mi zimno – wymamrotałam cicho. Gdy tylko ją zobaczyłam, od razu przypomniałam sobie o czym myślałam podczas masturbacji. Nie ułatwiała mi niczego. Obcisłe pocięte jeansy, błękitna koszula rozpięta tak, że było widać jej fragment stanika i czarne szelki opuszczone przy tych seksownych udach.

-Rozumiem, jak będziesz chora, to... - westchnęłam głośno podnosząc się z murka. Nie chciałam słuchać więcej o swoim zdrowiu czy chorobach, wystarczająco mama mi truła o takich sprawach i o jakieś wyimaginowanej ciąży, o którą ciągle mnie podejrzewała – Grzeczna dziewczynka. Cholernie mi się to podoba Jauregui – zamruczała obłapiając wzrokiem moje ciało. Wzięłam głęboki wdech próbując nie reagować na jej słowa w żaden sposób. Miałam ochotę jednocześnie warczeć z nerwów i jęczeć z przyjemności. Nie moja wina, że te teksty działały bardziej niż powinny, a ona świetnie o tym wiedziała.

-Jesteśmy przy szkole. Zaraz ktoś może... - starałam się na nią nie patrzeć. Skupiłam się na kubku, który mierzwiłam w dłoniach z nerwów i stresu.

-Ok, w takim razie powiedz mi jak ci minął weekend i jak twój nosek – przysunęła się bliżej. Nim zdążyłam zareagować, ujęła palcami mój podbródek i uniosła go tak, abym była zmuszona na nią spojrzeć. Widziałam, jak wodziła wzrokiem pomiędzy moimi oczami, a ustami. Nos ją znacznie mniej interesował – Nadal siny, chociaż próbujesz to ukryć? – lekko pokiwałam głową, ponieważ na więcej nie miałam sił ani odwagi.

-Już bardziej zielony niż siny – mamrotałam wpatrując się w jej rozbiegane brązowe oczy. Oddychałam ciężko nie wiedząc, jak się zachować. Drżałam lekko czując, jak moje ciało w pełni się jej oddawało. Nawe gdybym chciała, nie mogłabym uciec. Stałam drętwo, gdy Cabello gwałciła moją twarz wzrokiem.

-Jak się bawiłaś w weekend? – ułożyła kciuk na mojej dolnej wardze i lekko ją gładziła. Nie rozumiałam jakim cudem nie bała się tego, że ktokolwiek mógł nas zobaczyć. Na pewno nie wyglądałyśmy normalnie, chociaż jej chora głowa mogła tak to pojmować.

-Uczyłam się – oprzytomniałam, gdy zahaczyła paznokciem moją dolną wargę. Lekko się odsunęłam korzystając z okazji – Laski imprezowały, więc miałam bardzo dużo czasu na naukę – pokiwałam głową, aby potwierdzić swoje słowa.

-Skoro miałaś tyle wolnego, to mogłaś mi dać znać... Wytłumaczyłabym ci kilka zadań – uśmiechnęła się tak wymownie, jak tylko ona to potrafiła. Odruchowo przygryzłam dolną wargę. W tamtym momencie żałowałam, że się do niej nie odezwałam, ale nie chciałam wychodzić z inicjatywą. Próbowałam się przed nią chronić, nic nie mogło mnie z nią łączyć, Camila była ostatnią kobietą, z którą powinnam mieć coś wspólnego, a jednak gdy widziałam jej piękna oczy i ten uśmiech... - Gdybyś w przyszłości miała takie wolne chwile, to znasz mój numer – puściła mi oczko, a następnie zniknęła mi z pola widzenia. Padłam bez życia na murek. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałam stamtąd uciec, chociaż jeszcze dziesięć sekund wcześniej mogłabym bez problemu rozłożyć przed nią nogi.

-Kurwa mać – warknęłam uderzając dłonią z ścianę. Dziękowałam sobie w duchu, że kolejny raz nie dałam sobie po twarzy.


Gdy zaczęło zbierać się więcej ludzi w okolicy, postanowiłam w końcu pójść do szkoły. Nie czułam się gotowa, ale nie miałam wyboru. Czas mi się kurczył, a ogrom ludzi wokół tylko podnosił moje zszargane spotkaniem z Camilą nerwy.

Weszłam na właściwe piętro i szybko rozejrzałam się po okolicy. Moje przyjaciółki koczowały pod oknem, a Addie zajmowała się swoimi znajomymi kilka metrów dalej. Wyglądała na zaangażowaną rozmową, ale gdy tylko znalazłam się w zasięgu jej wzroku, od razu szeroko się uśmiechnęła.

-Cześć Jauregui! – poprawiła swoje niesforne włosy i ruszyła w moim kierunku. Szybko zauważyłam, że dziewczyny z którymi rozmawiała otworzyły szeroko oczy. Chyba nie spodziewały się po niej takiego zachowania. Moje serce jednak nagle odetchnęło, a myśli przestały rozsadzać głowę. Nim zdążyłam odpowiedzieć szybko wtuliłam się w ramiona niebieskowłosej – Ktoś się za mną stęsknił? Boże, nie sądziłam, że udawanie niedostępnej tak dobrze działa...

-Suka z ciebie i tyle – objęłam ją mocno w tali jednocześnie próbując wtulić twarz w jej szyję, ale obroża znacząco mi to utrudniała.

-Chodźmy do dziewczyn Jauregui – chichotała cicho. Objęła mnie w talii i spokojnie pomaszerowała do moich przyjaciółek. Zdziwiłam się, że tak łatwo zostawiła swoich znajomych, ale nie narzekałam. Dobrze mi było, gdy miałam ją w zasięgu ręki – Cześć pijana brygada.

-Cześć Ślicznotko – rzuciła Dinah, a mi w sekundę zadrżała powieka. Zamknęłam oczy, aby nikt nie zobaczył tego tiku nerwowego. Wtuliłam się mocniej w Addie, jakbym chciała pokazać, że była moja, chociaż nie miałam do niej żadnych praw – Laur chyba się stęskniła – poruszyła wymownie brwiami, a ja nawet nie próbowałam komentować. Cokolwiek by w tej jej ślicznej główne nie zakiełkowało i tak nie zgadła, co się działo w moich myślach.

Dziewczyny szybko przywitały się ze sobą. Korzystając z tego, że miałyśmy jeszcze kilka minut, Addie wskoczyła na parapet zaraz obok Mani i Ally. Przez chwilę wyzywała mnie wzrokiem, aby ostatecznie przyciągnąć do siebie. Objęła nogami moją klatkę piersiowa i szczelnie docisnęła do swojego ciała. Nim się zorientowałam, delikatnie zaczęła bawić się moimi włosami, jednocześnie cały czas rozmawiając z dziewczynami. Trudno było mi się skupić na gadaninie czując bliskość i ciepło niebieskowłosej. Tęskniłam za nią. Miała rację. To ja nie byłam na tyle odważna, aby się do niej odezwać. Pewnie gdybym zrobiła to w weekend, mogłabym spędzić ten czas w jej ramionach. Westchnęłam głośno, czym zwróciłam na siebie uwagę wszystkich wokół. Miałam dość swojej głowy. Zdecydowanie za dużo się w niej działo.

Teach me, please - Camren PLDove le storie prendono vita. Scoprilo ora