39

1.5K 97 24
                                    

Miłego weekendu <3

__________

-Witam Piękną Panią po kilku dniach przerwy – szeroki uśmiech Addie rozbudził mnie do życia, tym bardziej, że stała przed drzwiami z kubkiem kawy i różową różą – Nie wiem czy Pani tęskniła, ale...

-Bardzo – zamruczałam obejmując niebieskowłosą wokół szyi i szczelnie łącząc nasze ciała. Wtuliłam się w nią mocno, gdy Addie objęła moją talię – Add, wszystko ok u babci?

-Nie powiedziałabym – wymamrotała przytulając się mocno. Po tonie jej głosu dobrze wiedziałam, że nie powinnam była drążyć, i tak by nie rozwinęła temat. Nadal się tuliła, jakby to miało sprawić, że wszystko będzie dobrze - Jak u rodziców Piękna?

-Jezu, nawet nie pytaj – ułożyłam głowę na piersiach niebieskowłosej, dzięki czemu jeszcze mocniej docisnęła mnie do siebie. Miałam wrażenie, że zacisnęła dłoń na róży, abym nie odczuła kolców na plecach – Bardzo nie chcę tam jeździć. Do świąt się stąd nie ruszam.

-Ktoś ci coś zrobił? – lekko pokręciłam głową, aby nie przysporzyć jej niepotrzebnych nerwów i stresów. W tym przytuleniu nie było niczego seksualnego czy romantycznego, po prostu obie pragnęłyśmy dodać sobie sił, których zabrało nam przez te kilka dni – Mogę cię zabrać ze sobą, jeśli będziesz chciała odpocząć. Babcia na pewno się ucieszy. Uwielbia poznawać nowych ludzi. Póki jeszcze może, niech się cieszy... - słyszałam załamanie w jej głosie, przez co jeszcze mocniej ją przytuliłam. Delikatnie gładziłam jej plecy, jakbym miała jakimś cudem zabrać jej całe nerwy i zmartwienia – Tylko Jauregui, tam będziemy mieć tylko jedno łóżko.

-Boisz się, że cię zmacam przez sen? – zachichotałam próbując jakkolwiek ją rozweselić. Na szczęście zadziałało. Cmoknęła mnie w czoło i wymownie poruszyła brwiami – Z Mani sypiam co noc, a z tego co wiem, to mam grzeczne łapki.

-Mimo wszystko się dziwię. Cycki Mani proszę się o macanie. Na pewno bardziej niż moje – mimowolnie odsunęłam się tak, aby spojrzeć na jej biust. Nie był duży, ale i nie za mały. Na pewno większy od Cabello – Gapisz się Jauregui... - pokiwałam głową potwierdzając jej słowa. Miałam na co, to się patrzyłam – Weźmie pani kawę i różę, czy to nie w twoim stylu?

-Nie wiem, nigdy nie dostałam kwiatów. To bardzo mój pierwszy raz – wymamrotałam cicho przypominając sobie pierwsze razy z Camilą – Dziękuję, bardzo dziękuję – zabrałam rzeczy z jej dłoni, od razu zauważając jak próbowała przede mną ukryć delikatną strużkę krwi powstałą przez ostry kolec róży. Widząc jej reakcję, nie miałam zamiaru drążyć. Po prostu zaciągnęłam się zapachem kwiatu i słodko się uśmiechnęłam – Kurewsko dziękuję Addie. Mam gdzieś butelkę po winie, idealnie się sprawdzi jako wazon.

-Chciałam sprawić, że się uśmiechniesz po tym weekendzie – w odpowiedzi złożyłam na ustach dziewczyny czuły, delikatny pocałunek, na co automatycznie się uśmiechnęła – Tęskniłam – szepnęła delikatnie cmokając moje wargi, następnie ich kąciki, a potem policzki i nos – Już ci nie przeszkadzam – szepnęła ponownie łącząc nasze usta. Poczułam te cholerne motylki w brzuchu, które wprawiały mnie wręcz w hipnotyczny stan – Widzimy się przed internatem Jauregui – uśmiechnęła się uroczo, po czym ruszyła do swojego pokoju. Wzięłam głęboki oddech próbując jakkolwiek opanować buzujące we mnie emocje.



Niecałą godzinę później byłyśmy już pod klasą. Dziewczyny stale ze sobą rozmawiały, a ja próbowałam przyswoić zadanie domowe, które przed weekendem zadała nam Cabello. Wiedziałam, że ją zirytowałam, przez co zasłużyłam na karę, ale cholernie się bałam. Camila przy ludziach była kompletnie innym człowiekiem.

-Do środka Jauregui, już – warknęła mijając całą klasę. Wszyscy się z nią powitali, a ta jedynie machnęła im ręką w odpowiedzi. Było prawie dziesięć minut do dzwonka, przez co nikt się jej nie spodziewał. Spora część spisywała zadania, ale gdy zobaczyli nauczycielkę, nerwowo zamykali zeszyty i przybierali bliżej nieokreślone pozy, chociaż ona nie zwróciła na nich uwagi – Błagam cię, już. Albo będę cię maglować przez całą klasą – wbiłam do sali szybciej niż pomyślałam, a Camila od razu zamknęła za nami drzwi – Zatłukę cię Lauren, rozumiesz? Jedna wiadomość, tylko o to prosiłam, jedna... Tak się bałam, że coś się stało... - wymamrotała mocno mnie przytulając. Otworzyłam szeroko oczy, ale od razu wtuliłam się w jej ramiona.

-Nie mam nic na swoją obronę, po prostu rodzice tak mi weszli na psychikę, że zapomniałam... Przepraszam. Bardzo przepraszam Camila – oddychałam ciężko, gdy brunetka docisnęła nasze ciała jeszcze szczelniej. Nie dzielił nas nawet milimetr, co mimo całej sytuacji było bardzo przyjemnym uczuciem.

-Wiem, że mogłam do ciebie napisać, ale nie chciałam się narzucać, żeby w razie czego ktoś sobie czegoś pomyślał. Nie rób mi tak więcej, błagam cię – ku mojemu zdziwieniu ujęła dłońmi moją twarz i czule ją wycałowała: czoło, brwi, skronie, nos i policzki – Cała i zdrowa... - mówiła bardziej do siebie niż do mnie, ale i tak wariowałam z radości. Zależało jej na mnie, naprawdę zależało. Ta myśl wręcz krzyczała mi w głowie – Czekaj, jakie weszli na psychikę? – dobrą chwilę jej zajęło łączenie faktów, ale doceniałam, że słuchała.

-Mieli do mnie pretensje, gdy tylko dojechałam do domu – wymamrotałam czując, jak szybciej zaczęła oddychać. Najwyraźniej moje wyznanie bardzo na nią zadziałało. Wyglądała, jakby się zaraz miała na kogoś rzucić. Gdyby moi rodzice byli w okolicy, najprawdopodobniej mogłabym liczyć już swój spadek – Z Chrisem spędziłam miło czas, chociaż też zaczęło się chujowo, bo zobaczył malinkę, którą mi zrobiłaś i zaczął drążyć temat. Taylor się do mnie słowem nie odezwała, ale to norma.

-Widzę, że obie mamy zajebiste relacje rodzinne – odsunęła się ode mnie, aby usiąść przy biurku – Chris brat? Taylor siostra? – pokiwałam głową dopiero po chwili rozumiejąc, że nie miała prawda wiedzieć. Drażniło mnie to, że o Addie mało wiedziałam, a tak naprawdę przy Camili to było nic. Była dla mnie jedną wielką zagadką, której w żaden sposób nie mogłam odkryć – Kiedy do nich kolejny raz pojedziesz?

-Na święta. Nie mam zamiaru wcześniej. Oni i tak nie chcą mnie tam widzieć – uśmiechnęłam się niemrawo, gdy nauczycielka otworzyła swoje książki na biurku. Zaczęła coś w nich notować, przez co nawet na chwilę na mnie nie zerknęła.

-Jak coś to ja się stąd nigdzie nie wybieram. Jak laski pojadą, to możemy spędzać czas w hotelu – lekko wzruszyła ramionami, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. To brzmiało jak znacznie lepsza propozycja niż spędzanie czasu z rodziną – Lauren, napisz coś na szybko na tablicy i zmaż. Wstawię ci piątkę.

-Jaką piątkę? Tak dobrze mi szło robienie minety, że głowę straciłaś? Przecież jak wstawisz mi tak dobrą ocenę, to każdy się skapnie, że między nami musiało wydarzyć się coś dziwnego – Camila spojrzała na mnie, po czym wybuchła cichym śmiechem – Błagam cię, trzy plus, maksymalnie cztery, ok?

-Cztery plus, jak dostanę szybkiego buziaka, a jak ktoś będzie pytać, to powiemy, że dałam ci zadanie z tych domowych – zachichotałam podbiegając do niej i szybko cmokając ją prosto w usta. Cabello od razu szeroko się uśmiechnęła, na co odpowiedziałam tym samym. Z tego miłego stanu wyrwał nas dzwonek. Praktycznie rzuciłam się na tablicę, jednocześnie pisząc cokolwiek kredą, a drugą dłonią rozmazując całość suchą gąbką – Boże, jak tutaj się kurzy – jęknęła żałośnie jednocześnie podnosząc się z krzesła i ruszając w stronę drzwi – Dzień dobry wszystkim. Jedna już przemaglowana, mam czas na kolejne ofiary – uśmiechnęła się wymownie wpuszczając do sali całą grupę. Miałam wrażenie, że każdą wchodzącą dziewczynę objęła wzrokiem. Pokręciłam głową nie komentujące tego ani słowem. Odłożyłam kredę, gąbkę i udałam się do swojej ławki. Dinah padła obok mnie i szybko oparła głowę na moim ramieniu.

-Dała mi zadanie z domowych – westchnęłam wtulając się w przyjaciółkę, na co ta od razu się uśmiechnęła – Zaliczone, nie musisz panikować Kochanie.

-Postawię ci za to piwo wieczorem – złożyła na moim policzku długi, mokry pocałunek. Gdy się ode mnie odsunęła, od razu spojrzałam na Camilę, która wpatrywała się w nas z bardzo wymowną miną. W odpowiedzi uroczo się uśmiechnęłam, na co ze śmiechem pokręciła głową, po czym zabrała się za prowadzenie zajęć.

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now