21

2K 95 31
                                    

Dzień dobry i miłego dnia <3
____________

Z dachu zeszłam po niecałych dwóch godzinach. Camila zajechała mnie tak, że ledwo co chodziłam. Byłam pewna, że krzyki zdarły mi gardło, ale była za dobra, abym jakkolwiek mogła się powstrzymywać. Nie pozwoliła mi się dotknąć, a ze mnie nie próbowała nawet ściągnąć sukienki. Bardzo mnie to cieszyło. Czułabym się źle siedząc nago na dachu. Po wszystkim czule mnie ucałowała, podziękowała i poprosiła, abym poszła do siebie. Nie widziałam w tym niczego złego. Musiałam uciec stamtąd zanim nauczyciele zaczęliby kręcić się po okolicy. Camila uznała, że logiczniej będzie jak zejdzie pierwsza i sprawdzi teren. Byłam jej za to cholernie wdzięczna, tak samo jak za to, że pomogła mi się wstępnie ogarnąć, abym jakkolwiek mogła wyjść do ludzi. Dodatkowo pozwoliła mi się uspokoić w swoich ramionach, co było niezwykle przyjemnym uczuciem.

Odetchnęłam z ulgą docierając na swoje piętro. Nawet gdyby ktoś mnie tam nakrył pijaną po nocy, to nic nie mógłby mi zrobić. A raczej mógłby, ale na pewno by nie zrobił. Interesowaliśmy ich tyle co nic, o ile nie wkraczaliśmy na ich teren.

-Kurwa mać... - od razu usłyszałam Addie, która męczyła się z czymś przy swoich drzwiach. Wstrzymałam oddech, jakby to miało jakkolwiek mi pomóc. I tak cicho nie przemknęłabym obok, a na wycofanie się nie było czasu ani możliwości. Zamiast jednak wykonać jakikolwiek logiczny ruch, z nerwów pomieszałam nogi i padłam jak długa na podłogę – Ja pierdolę. Lauren, czy ty musisz sobie wiecznie robić krzywdę? – warczała, gdy cudem podniosłam się tak, aby usiąść. Zdecydowanie w krwi miałam za dużo procentów, a ciało wymęczone seksem wcale nie ułatwiało sprawy – Nosek cały? – spytała niepewnie siadając obok mnie.

-Chyba tak... - mimowolnie się uśmiechnęłam na jej widok. Ułożyła dłoń na moim policzku i spokojnie wodziła wzrokiem po twarzy – Addie... - w odpowiedzi położyłam opuszki palców na jej nadgarstku i delikatnie go gładziłam – Dlaczego...?

-Dlaczego siedzę teraz z tobą? Dlaczego nie weszłam do pokoju? Dlaczego ty wracasz dopiero o tej porze? Czy dlaczego nie odzywałam się przez te kilka dni...? – uśmiechnęła się lekko łącząc nasze spojrzenia – Dlaczego tak cholernie tęskniłam...?

-Na wszystko chcę znać odpowiedź... - szepnęłam nieprzerwanie gładząc jej rękę.

-Nie wiem dlaczego wracasz o tej porze, a z chęcią się dowiem – cicho zachichotała, przez co odruchowo się uśmiechnęłam. Ten melodyjny śmiech działał cuda – Ale zanim spytam, odpowiem na resztę. Przynajmniej na tyle ile mogę... Po pierwsze, nie mogłam wejść, bo zgubiłam klucz, a przynajmniej nie mogę znaleźć go w tej jebanej torebce – pokręciła oczami lekko się odsuwając. Zrobiła między nami niewielką przestrzeń, na którą wysypała zawartość torby – Gdzieś tutaj muszą być... Jeśli ich nie ma to... - sprawnie wyłapałam wzrokiem klucze chowające się pod kosmetyczką dziewczyny. Wyjęłam je z dumnym uśmiechem – Jezu, dzięki – westchnęła z ulgą, ponownie wrzuciła klucze w całą kupkę rzeczy i zaczęła wsypywać je do torebki. Uniosłam brew, ale nie komentowałam – Nie odzywałam się, bo myślałam, że cię uraziłam, że zrobiłam to przeciwko tobie, a kurewsko tego nie chciałam. Liczyłam, że nie tylko ja coś poczułam, że... - wzięła głęboki oddech, nie patrzyła już na mnie, a nerwowo bawiła się swoim sygnetem przesuwając go pomiędzy palcami – Musiałam to sobie ułożyć w głowie. Wygłuszyć jakoś – przeczesała dłonią swoje niesforne, wiecznie rozmierzwione włosy, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Ten ruch był tak idealny, tym bardziej, że przy nim odkrywała całą swoja piękną twarz – Nie odzywałaś się, więc uznałam, że też tego chcesz. No i ten... Myślałam, że jak nie będziemy rozmawiać, to mi przejdzie – położyła swoją torebkę obok, ale dalej na mnie nie spojrzała.

-Bałam się, że... - położyłam dłoń na jej policzku i delikatnie go pogładziłam – Addie, myślę o tobie zdecydowanie za często. To dla mnie nowość. Relacje z kobietami są dla mnie dziwne, niezrozumiałe, kurwa nie wiem kiedy robię coś nie tak, kiedy mam się odezwać, a kiedy dać na wstrzymanie – dziewczyna niepewnie podniosła swoją twarz. Widziałam, jak marszczyła swój prosty nosek – Przepraszam cię, powinnam była zacząć, podejść do ciebie, napisać, cokolwiek...

-Czyli ty... W sensie – westchnęła głośno. Delikatnie wtulała twarz w moją dłoń, którą stale gładziła jej policzek – Nie masz mi tego za złe?

-Cholernie nie mam Addie i powtórzyłabym to, ale wypiłam tyle, że przed tym powinnam umyć zęby – uśmiechnęłam się krzywo, na co dziewczyna ponownie cicho się zaśmiała. Świetnie szło mi kłamanie tamtej nocy. Jednej powiedziałam, że mało wypiłam. Drugiej, że nie chciałam się całować przez alkohol, a nie przez to, że na pewno na ustach miałam swoje soki, które przekazała mi Cabello – Reszta odpowiedzi mi się należy – czułam, jak biło mi serce, gdy z dziewczyny w końcu zeszło ciśnienie.

-Tęskniłam, bo jesteś cholernie intrygująca, interesująca i piękna Jauregui. Od lat o tobie myślę, a gdy w końcu udało nam się bliżej poznać... Dobrze mi, gdy jesteś obok. Nie zrozum mnie źle. To nie tak, że kocham cię i zaraz ci się oświadczę. Po prostu lubię z tobą przebywać, patrzeć jak się uśmiechasz, jak drży ci powieka, gdy ktoś cię wkurwi, jak twoje pełne usta zaciskają się na papierosie i jak praktycznie, za każdym razem próbujesz nie udławić się dymem, bo za długo trzymasz go w płucach. Lubię twój dotyk, to jak się przytulasz, jak się o mnie opierasz, jak... - dotknęła opuszkami palców mojej dłoni stale ułożonej na jej policzku – To tak inne Jauregui... Ty jesteś inna. W sensie pozytywnie. Uwielbiam, jak się skupiasz na nauce. Jak się zaprzesz, to jesteś nie do zatrzymania. Na korkach mi odbiło, bo miałam to wszystko w zasięgu ręki. Twoją śliczną buźkę skupioną za zadaniach, to genialne ciało tak blisko, twoje ciepło... - mimowolnie uśmiechałam się jak głupia słuchając niebieskowłosej. Całe życie nie słyszałam tylu miłych słów, co w tamtej chwili. Wtuliłam się w nią mocno, pragnąc przekazać jej jak najwięcej ciepła i uczuć – I zostałam z tobą, bo ci to obiecałam. Jak upadniesz, to usiądę obok, ciągnąć cię nie będę – zachichotałam cicho jeszcze mocniej się przytulając – Teraz twoja kolej, czemu wracasz po nocy?

-Upiłam się nad jeziorem, zdecydowanie za dużo myśli biło mi w głowie, laski poszły spać, a ja wybrałam spacer. Inaczej nie dałabym rady zasnąć – prawie wszystko było zgodne z prawdą. O ile spacer wymienić na ostry, gorący seks. W jakimś sensie to też odpoczynek i spalanie kalorii.

-Pójdziesz teraz grzecznie spać, a jutro wyskoczymy gdzieś razem? Możemy wziąć dziewczyny. Nie jest to dla mnie żaden problem – szybko pokiwałam głową, na co Addie odetchnęła z ulgą – Jutro piwo wieczorem i nie uciekaj mi, proszę – szepnęła, na co cała zadrżałam – Leć teraz spać.

-Do jutra – uśmiechnęłam się do niej jakimś cudem sprawnie wstając z podłogi. Po chwili byłam już w swoim pokoju. Korzystając z tego, że Mani grzecznie spała, szybko przebrałam się w piżamę i padłam jak długa do lóżka. To był cholernie męczący dzień.

Teach me, please - Camren PLTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon