53

1.5K 90 24
                                    

Miłego dnia <3 Mam nadzieję, że wszyscy cali i zdrowi. Trzymajcie się dzielnie <3

I to jest chyba najdłuższy rozdział w tym opowiadaniu... Chociaż jeszcze całości napisanej nie mam 🙊

_________

-Słodki Boże Lauren. Powiedz, że cię nie bzyknęłam. Nie wczoraj, nie gdy kogoś masz – mamrotała Camila, przez co od razu się obudziłam. Przetarłam dłońmi zaspane oczy i niepewnie spojrzałam na nauczycielkę. Pilnowałam jej i jakoś tak wyszło, że zasnęłam zaraz obok na łóżku. W żaden sposób się nie dotykałyśmy, a tym bardziej nie przytulałyśmy. Camila nie opuszczała bluzy nawet na pół sekundy, a ja nie miałam zamiaru jej zabierać.

-Nic się nie stało. Znalazłam cię na dachu i udało mi się ściągnąć cię na dół. Martwiłam się, więc z tobą zostałam – Camila obłapiała wzrokiem nasze ciała i całą sytuację. Miałam wrażenie, że uwierzyła mi dopiero po chwili – Jeśli chcesz to ja już pójdę...

-Zostań. Czekaj. Co ja wczoraj mówiłam? Nic nie pamiętam, ok? Muszę wiedzieć... - powoli podniosła się z łóżka. Od razu zważyłam, że lekko się zakołysała przy tym ruchu. Na szczęście alkohol dalej ją trzymał i nie pytała, jakim cudem zniosłam ją z dachu – Jezu... Wybacz mi... - dopiero po chwili zrozumiałam, że nie mówiła do mnie, a do ramki ze zdjęciem. Westchnęła głośno ściągając z siebie bluzę. Widziałam, że robiła coś, co miałam ochotę sprawdzić w nocy. Dokładnie obejrzała swoje ręce, jakby szukała nowych śladów – Lauren, co się wczoraj działo?

-Niewiele. Jak przyszłam do ciebie, to siedziałaś na krańcu dachu. Piłaś. Zabrałam cię stamtąd, chwilę rozmawiałyśmy. Spytałaś o Addie, a potem zaczęłaś płakać. Zostałam z tobą, aż zasnęłaś, a potem zaniosłam cię do pokoju. Zaraz grudzień, a ty się tam praktycznie wyziębiłaś – mówiłam spokojnie, gdy Camila stale przyglądała się swoim rękom. Jako, że stała tyłem niczego nie widziałam, chociaż bardzo chciałam.

-Wspominałam coś konkretnego czy po prostu zaczęłam płakać? – wzięła głęboki oddech odwracając się w moim kierunku. Mimowolnie szybko objęłam jej ręce wzrokiem. Na szczęście nie widziałam na nich nic poza starymi głębokimi bliznami. Widocznie odetchnęłam z ulgą, co Camila od razu skomentowała – Tak zakładałam, że też chciałabyś wiedzieć... - gdy pokiwałam głową szybko chwyciła swoją bluzę i na nowo wciągnęła na siebie, aby zakryć ręce.

-Mówiłaś. Znaczy nic konkretnego. Rozmawiałyśmy o tym, że Addie często wyjeżdża, spytałaś czy to mi nie przeszkadza, a potem uznałaś, że chciałabyś mieć chociaż jeden dzień. Zaraz po tym wybuchłaś płaczem i no... Potem już wiesz co się stało – wskazałam na łóżko, w którym się obudziła. Dopiero wtedy zrozumiałam, że stale na nim siedziałam.

-Lauren wybacz, że zrobię to tak bezczelnie, po tym co wczoraj widziałaś i za to, że ze mną zostałaś, zasługujesz na wyjaśnienie i przeprosiny, ale nie jestem teraz w stanie. Proszę, zostaw mnie samą. Muszę doprowadzić się do porządku – przetarła dłońmi zmęczoną twarz, na której nadal były ślady wczorajszych łez – Może spotkamy się później?

-Pewnie, jeśli czujesz się na siłach to już znikam – szybko podniosłam się z łóżka, poprawiłam poduszki, które rozrzuciłam i ruszyłam w kierunku drzwi – Uważaj na siebie Camila, proszę – pokiwała delikatnie głową, a ja po prostu wyszłam. Chciała być sama, a ja nie miałam prawa jej męczyć. Poszłam do swojego pokoju po rzeczy, a następnie pod prysznic. Musiałam się ogarnąć, aby spędzić cały dzień z moim bratem i jego nową ukochaną.


Cały dzień z nimi. Boże. Błagałam jedynie, żeby ludzie obok mnie i Addie nie mieli takiego odruchu wymiotnego, jak ja przy tych zakochańcach. Słuchać się ich nie dało, rozmawiać z nimi tym bardziej. Jakby mogli to tylko by się całowali. Rozumiałam ich bardzo dobrze, ale mogli odpuścić sobie robienie mi takiego show prosto przed twarzą. Ostatecznie się poddałam i mimo tego, że kilkukrotnie prosili mnie, abym została, wróciłam do swojego pokoju. Dopiero wtedy zerknęłam na telefon. Byłam pewna, że Addie nie miała w planach pisać, gdy zajmowała się babcią, a Dinah i Normani w pełni skupiły się na czasie spędzanym z rodzinom. Gdy o tym myślałam ściskało mi żołądek. Był niecały miesiąc do przerwy świątecznej, do ponad tygodnia, który powinnam była spędzić w rodzinnym domu. Wiedziałam, że tyle nie wytrzymam. Podczas jednej z moich krótkich rozmów z mamą powiedziałam, że wrócę do internatu zaraz po świętach. Pomysł się jej nie spodobał, ale liczyłam, że jakoś mi wybaczą tę kolejną ucieczkę. Wolałam sama spędzać czas w internacie niż z nimi w tym chorym domu, który z każdą moją wizytą stawał się coraz bardziej odległy.

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now