12

1.9K 111 26
                                    

Wszystkie zajęcia szły spokojnie i nudno. Jednak matematyka spędzała mi sen z powiek. Ręce zaczęły mi drżeć przed wejściem do sali. Dinah szybko to zauważyła. Pierw gładziła moje dłonie, a potem mocno tuliła. Pragnęłam powiedzieć jej prawdę o Camili, ale nie wiedziałam jak. To było za chore, aby ktokolwiek normalny to zrozumiał. Nie mogłam jednak wykręcać się od zajęć. W końcu grzecznie zajęłam swoje miejsce. Od razu poczułam na sobie jej wzrok. Musiałam urazić jej chore ego, że tak się czepiła.

-Słuchaj, jak coś... - zaczęła DJ, której przerwało odkaszlnięcie Camili. Uniosłam niepewnie wzrok. Kolejny dzień, podobny strój. Długie czarne spodnie i granatowa koszula. Tym razem zamiast szelek miała na sobie elegancką kamizelkę. Pokręciłam lekko głową. Podkreślała wszystkie swoje atuty. Nawet mimo ogromnej niechęci, którą ją darzyłam, nie umiałam nie patrzeć na jej tyłek – Lepszy od mojego? – spytała Dinah widząc, za czym podążał mój wzrok. Szybko pokiwałam głową, przez co dostałam silny cios w ramię.

-Suka – warknęłam próbując szybko wymasować uderzony punkt. Miałam już siniaka przez Addie, więc ból podwójnie przeszył moją rękę.

-Macie coś do powiedzenia? – spytała Camila, na co jedynie pokręciłam oczami. Kolejna suka, która pragnęła atencji. Mogłyby walczyć o tytuł najlepszego tyłka w szkole, a najpewniej wydrapałyby sobie oczy.

-Nie. Tylko takie tam rozmowy o obliczeniach – Dinah puściła jej najsłodszy uśmiech, na jaki było ją stać. Camila jednak wyglądała na niewzruszoną. Wpatrywała się we mnie, a ja próbowałam nie zabijać jej wzrokiem.

-To jakie obliczenie wedle panny Jauregui to „suka"? – wzięłam kilka głębokich wdechów. Kurwa miała zdecydowanie za dobry słuch. Gryzłam się w język, aby nie odpowiedzieć, że chodziło o nią. Nikt by tego nie zrozumiał, nawet moje przyjaciółki. To co o niej wiedziałam, musiało pozostać tajemnicą – Z chęcią się dowiem...

-To było skierowane do Dinah. Nie zgadzałam się z jej sposobem obliczeń – uniosłam kącik ust tak, aby przekazać jej jak najwięcej złych emocji, jakie kiełkowały w mojej głowie. Nikt inny nie musiał wiedzieć. Ważne było dla mnie to, aby ona zdawała sobie sprawę z tego, że nie była górą.

-Nie wyzywaj tak przyjaciółki – westchnęła głośno zerkając nagle na blondynkę. Widziałam jak sunęła po niej wzrokiem, jakby chciała ją rozebrać. Mimowolnie zacisnęłam pięści na blacie ławki – Z tego co słyszałam i widziałam, wie znacznie więcej od ciebie... - wzięłam głęboki wdech. Dobrze wiedziałam, że nie chodziło jej o matematykę, chociaż przytyk do moich ocen był bardzo oczywisty dla całej klasy.

-Szybko się uczę – rzuciłam niewiele myśląc, przez co na ustach Camili pojawił się ponownie ten pewny siebie, bardzo bezczelny uśmiech.

-Takie podejście bardzo mi się podoba Jauregui – odwróciła się do tablicy, sprawnie wzięła kredę i zaczęła rozpisywać jakieś zadanie. Odetchnęłam z ulgą. Padłam bez słowa na krzesło, licząc że Dinah w żaden sposób nie skomentuje wymiany zdań, która wystąpiła. Na moje szczęście wszyscy zajęli się matematyką. Stale mnie zastanawiało czyli byli tak grzeczni, bo bali się nauczycielki, czy dlatego, że też wgapiali się w nią jak otępieli.


Całe zajęcia szły całkiem spokojnie. Ludzie byli cicho, Camila dość logicznie wszystko tłumaczyła, a ja mogłam w spokoju zająć się sobą. Grzecznie przepisywałam obliczenia z tablicy. Dinah wyjątkowo nie próbowała mnie rozpraszać. Doceniałam to, nie chciałam jeszcze bardziej się narażać Cabello. Pod koniec zajęć Camila spytała czy ktoś potrzebował pomocy. Zgłosił się jeden chłopak, reszta klasy nadal grzecznie milczała. Ku zdziwieniu wszystkich kobieta z uśmiechem podeszła do potrzebującego i spokojnie tłumaczyła mu zadanie. Mi jednak coś innego rzuciło się w oczy. Byłam pewna, że celowo wypięła ten swój wielki tyłek w moim i Dinah kierunku. Nerwowo przełknęłam ślinę próbując nie wgapiać się w te kształtne pośladki jak opętana. To jednak było silniejsze ode mnie. Oparłam się na łokciach i schowałam twarz w dłoniach, aby opanować emocje i nie rzucać się w oczy innym. Ku mojemu zdziwieniu DJ ułożyła się na moich plecach. Byłam pewna, że ona sobie nie żałowała.

-Dinah, twój cycek wbija mi się w plecy – wymamrotałam cicho. Kątem oka nadal zerkałam w cud natury, który miałyśmy na wyciągnięcie rąk. Cabello poruszała biodrami jeszcze bardziej przyciągając nasze wyposzczone spojrzenia.

-Cicho... Niech twoje dłonie nie zazdroszczą plecom, robię coś – przewiesiła się przeze mnie jeszcze bardziej. Jako, że nie spodziewałam się takiego ruchu, a masą swojego ciała docisnęła mnie do blatu, runęłam jak długa. To z jaką siłą o niego uderzyłam, było równe hukowi jaki zrobił długopis na pierwszych zajęciach – Boże, Lauren – praktycznie pisnęła Dinah szybko ode mnie odskakując. Niepewnie złapałam się za nos, z którego od razu poleciała krew. Zaklęłam cicho. Moje szczęście w skrócie. Jak miałam się mamie z tego wytłumaczyć. Nikt normalny nie robi sobie takiej krzywdy w trakcie lekcji.

-Jezu, co się stało dziewczyny? Na chwilę się odwróciłam – głos Camili nagle brzmiał inaczej. Po raz pierwszy nie było słychać w nim wyniosłości, a odrobinę spokoju i troski. Szybko zostawiła biednego chłopaka i kucnęła zaraz obok mojej ławki. W tym samym momencie zabrzmiał donośny dzwonek, perfekcyjnie na czas – Reszta może wyjść, wy zostajecie – powiedziała to na tyle głośno, aby każdy usłyszał. Zaklęłam kolejny raz. Dinah sprawnie wyjęła chusteczkę ze swojej torby. Było na to ciut za późno. Krew spływała mi po dłoni w takim tempie, że czerwone plany zaczęły pojawiać się na mojej jedynej jasnej koszulce – Możecie się nie bić na moich lekcjach?

-Nie biłam jej. Próbowałam przytulić, ale jej łokcie nie wytrzymały i no... - westchnęła głośno Dinah stale podając mi nowe chusteczki – Powinnyśmy iść. Musi to opanować i się przebrać, zanim będzie jeszcze gorzej.

-Nie puszczę jej w takim stanie. Jakby nagle zemdlała, to byłaby moja wina – pokręciłam oczami. Nie chodziło jej o mnie, od razu to zauważyłam. Wpatrywała się w DJ ze słodkim uśmiechem. Byłam im zbędna, każdy głupi by to zauważył - Powiem ci szczerze, że nie wiem jak przytulasz przyjaciółki, ale chyba przydałoby się w tym ciut mniej siły.

-Idziemy do pokoju Dinah – rzuciłam twardo stale próbując opanować krwotok z nosa. Camili obecność mi nie pomagała. Podnosiła mi ciśnienie, co świetnie wpływało na moją i tak rzadką krew. Mimo tego, że od razu zaczęła protestować sprawnie się podniosłam.

-Lauren, Kochanie, może Pani ma rację. Powinnaś z tym chwilę zaczekać... - uniosłam brew zerkając na blondynkę. Od razu zauważyłam minę Camili. Wygrała. Miała to, czego chciała. Dinah spojrzała na nią właśnie w ten sposób, na którym jej zależało. Miła, pomocna i seksowna kobieta, dla której warto było zgrzeszyć. Pragnęłam w tamtym momencie powiedzieć przyjaciółce prawdę, ale to nie miałoby żadnego sensu, a ja nie miałam tylu sił.

-Jeśli chcesz, zostań tutaj. Ja idę – rzuciłam, gdy Cabello próbowała coś powiedzieć. Wzięłam głęboki wdech zerkając na nią – Dziękuję za troskę, ale poradzę sobie. Nie potrzebuję pomocy, nie od... Pani – byłam pewna, że to odruch, a nie celowe zagranie, ale Camila lekko przygryzała dolną wargę. Najwyraźniej bardzo podobało się jej to stwierdzenie. Może miała mokro, gdy uczniowie musieli się tak do niej zwracać. Nie czekałam na ich reakcję. Chwyciłam swoją praktycznie spakowaną torebkę. Dorzuciłam do niej zeszyt i długopis, a następnie szybko wstałam. Minęłam zdziwioną nauczycielkę i ruszyłam w kierunku drzwi. Od razu poczułam, jaki błąd popełniłam. Krew leciała jeszcze mocnej, a w głowie zaczęło mi się przeraźliwie kręcić – Dziękuję, ale dam radę – rzuciłam na szybko i opuściłam klasę.

Odetchnęłam z ulgą będąc za drzwiami. Oparłam się o zimną ścianę kątem oka widząc Addie, która dzielnie czekała, aż wyjdziemy. Nie wiedziałam czemu Ally i Normani sobie gdzieś poszły, ale nie miałam sił pytać.

-Pamiętasz, jak mówiłyśmy, że gdyby coś się stało, to kładziesz się obok, a mnie nie ciągniesz? – spytałam zerkając na niebieskowłosą, która stanęła zaraz obok mnie. Szybko pokiwała głową – Masz okazję sprawdzić się w praktyce – nie wiedziałam, na ile powiedziałam to jakkolwiek składnie, a na ile wymamrotałam pod nosem. Po chwili jednak runęłam jak długa. Byłam jednak pewna, że czyjeś ramiona zamortyzowały upadek. 

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now