60

1.3K 82 33
                                    

Obiecany na dzisiaj rozdział ^^ Widzimy się jutro

____________

Kolejne dni minęły zdecydowanie za szybko. Spędziłyśmy kilka godzin na koncercie, gdzie po raz pierwszy widziałam Addie w takim stanie. Była tak pięknie zafascynowana, że nawet nie miałam jej za złe, że o mnie praktycznie zapomniała. Po prostu chowała mnie w swoich ramionach, jednocześnie zachwycając się występem. Następnego dnia ruszyłyśmy do kolejnego miasta, tym razem bliżej internatu. Na miejscu mieli dołączyć do nas najbliżsi, który pragnęli spędzić z nami czas. Addie była zachwycona, gdy całe grono dotarło na miejsce. Mani, DJ, Ally, Lucas, Audrey i jej chłopak. Bardzo bogate grono jak na pokój hotelowy. Bawiliśmy się do samego rana. Nawet ja czułam się dobrze, dzięki temu, że wokół byli jedynie dobrze znani mi ludzie. Co najgorsze, gdy zaczęłam lubić jej przyjaciół, nagle to wszystko miało się skończyć.

Ostatecznie w końcu wróciliśmy do internatu. Od rana zastanawiałam się co robić. Wiedziałam, że ten dzień nadszedł. Addie pakowała się, gdy ja zerkałam na nią ze sztucznym uśmiechem. Nie umiałam tego znieść. Ona też nie. Co chwilę podchodziła, gładziła delikatnie moje włosy, bawiła się grzywką i całowała czoło. Zachowywała się tak, jakby chciała przekazać mi każde swoje uczucie, jakby bezsłownie pragnęła wyznać mi całą miłość. Od dnia, w którym dowiedziałam się o wyjeździe, nie mówiła o tym ani razu. Sądziłam, że po prostu nie chciała dokładać mi bólu. Co by nam to dało innego, skoro z naszego związku i tak nic nie mogło pozostać. Jedynie wspomnienia, które mogły przez lata zamazać się albo wznieść się do rangi najlepszych momentów w życiu.

-Camz, błagam, powiedz mi... - mamrotałam do telefonu opierając się o drzwi w łazience. Wyjątkowo zamknęłam je na klucz, aby nikt mi nie przeszkodził. Musiałam mieć pewność, że żadna z moich kochanych przyjaciółek nie wparuje do środka, gdy będę prowadzić rozmowę – Ja naprawdę nie wiem co mam zrobić... Wyjść ją pożegnać? Przytulić? Pocałować? Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Może jednak powinnam zostać w pokoju? Zerknąć na nią przez okno? Albo po prostu nie patrzeć?

-Co czujesz? – pokręciłam oczami na tę wypowiedź. Gdybym wiedziała, to bym nie pytała. Miała mi pomagać, a nie grać w jakieś durne gierki.

-Powiedz mi, co byś zrobiła. Ja nie wiem co czuję. Złość, ból, gniew i ból – syknęłam odkładając telefon z włączonym trybem głośnomówiącym. Związałam swoje włosy nie przejmując się układem grzywki. Byłam pewna, że Addie zwróci na to uwagę. Może przypadkowo dałam jej ostatnio okazję do poprawy niesfornych włosów – Muszę się dzisiaj zachlać Camila. Byłabyś w stanie kupić mi flaszkę? Albo z dwie? Trzy?

-Kolorowe czy zwykłe? – od razu odpowiedziałam, aby dać jej czas na ważniejszą odpowiedź, na którą tak oczekiwałam – Nie powinnaś kierować się moim zdaniem. Mam specyficzną opinię, bo gdybym mogła cofnąć czas, to uwierz mi, zrobiłabym wszystko, aby spędzić każdą sekundę z Kat. Wyszłabym do niej, przytuliła na pożegnanie, ucałowała i powiedziałabym, że da sobie radę, że będzie ciężko, ale każda z nas to przetrwa. Nie przejmuj się płaczem. Każdy to zrozumie. Jej serce pęknie, zapewniam cię, więc rób to, co ty czujesz. Jeśli nie chcesz się z nią żegnać, nie rób tego. Jeśli pragniesz pocałować ją ostatni raz, idź to zrobić. Masz pół godziny Mała, trzydzieści ostatnich minut razem... - rozłączyłam się wiedząc, że Camila wszystko zrozumie. Schowałam telefon do kieszeni i po prostu wróciłam do swojej partnerki.

Gdy dotarłam na miejsce Addie wyciągała swoje rzeczy wraz naszymi przyjaciółmi. Luc zadowolony nosił torby chwaląc się swoimi mięśniami, chociaż Dinah podnosiła znacznie cięższe rzeczy od niego. Sama niczego nie wzięłam, po prostu błądziłam między nimi trzymając niebieskowłosą za rękę. Moje kochanie druga dłonią przenosiło pojedyncze torby, gdy reszta ekipy walczyła z cięższymi przedmiotami. W końcu jednak stanęłyśmy na dworze. Tata Normani ułożył wszystkie rzeczy Addie w bagażniku, tak aby cały jej dobytek mógł z nią pojechać. Niebieskowłosa zadbała o to, aby ramka z naszymi zdjęciami leżała na samej górze, tak samo jak mój portret. Mimo tego, że próbowała grać silną, cała drżała z nerwów.

-Jauregui, ja... - wymamrotała, gdy mocno wtuliłam się w jej szyję. Tego dnia ubrała zwykłe trampki, dzięki którym nie musiałam, aż tak unosić się dla niej na palcach – Nie wiem czy powinnam była mówić to na głos, nie zrobię tego, po prostu pamiętaj, że na zawsze pozostaniesz w moim sercu. Nie chodzi mi o nasz związek, ale o to jak jesteś cudowną kobietą Jauregui. Jestem pewna, że znajdziesz sobie taką, która będzie przy tobie, która uszczęśliwisz tak jak mnie. Sprawisz, że jej życie nabierze barw, że uwierzy w miłość i zapragnie spędzić całe życie z tobą. Ja swoją szansę straciłam Kochanie, ale wiedz, że zawsze będziesz dla mnie ważna. Chcę, żebyś była szczęśliwa, spełniona i żeby przy tobie kiedyś znalazł się ktoś, kto doceni jak idealna jesteś. Dasz radę, wytrzymasz to i zapewniam, że ten ból kiedyś minie – z moich oczu polały się łzy. Wtuliłam się w nią mocniej, aby jeszcze chociaż chwilę mieć ją w ramionach. Pokiwałam głową, jakbym chciała przyznać jej rację. Chciałam tego dla niej, aby w jej życiu pojawił się ktoś kto uczyni ją naprawdę szczęśliwą. Wiedziałam, że nie musiałam tego mówić, że była tego pewna.

-Musisz być dzielna Addie i błagam cię, trzymaj się. Gdyby coś się działo i gdybym jakimś cudem mogła pomóc, to pisz. Rozumiem, że lepiej nie do mnie, ale chociażby do Dinah. Chcę mieć pewność, że żyjesz i jesteś cała i zdrowa, ok? Poradzisz sobie z tym wszystkim – przytulałam ją mocno szczelnie dociskając nasze ciała. Poczułam jej łzy sunące po moim policzku. Oparła głowę na moich włosach, ucałowała je kilkukrotnie i tak jak się spodziewałam, ułożyła równo moją grzywkę. Była ku temu ostatnia okazja nie tylko dlatego, że to mogło być moje ostatnie spotkanie z Addie w życiu, ale dlatego, że postanowiłam w pełni zafarbować się na czarno. Nie chciałam, aby ta grzywka przypominała mi o tym czułym geście niebieskowłosej – Byłaś, jesteś i wiem, że będziesz dla mnie ważna. To nic złego. Odwróciłaś moje życie do góry nogami i zawsze będę ci za to wdzięczna Kochanie. Po prostu dziękuję za te kilka miesięcy, za te tygodnie, za ten wyjazd, za każde przytulenie, każdy pocałunek, każdy nasz seks, za każdy uśmiech, którym mnie obdarzyłaś. Dziękuję Addie – połączyłam nasze usta w czułym, delikatnym i ostatnim pocałunku. Wiedziałyśmy o tym obie, przez co z naszych oczu polały się rzewne łzy.

Odsunęłyśmy się, aby ostatni raz na siebie spojrzeć. Ostatnie minuty, w których była moja. Wzięłam głęboki oddech otwierając drzwi do auta. Addie pokiwała delikatnie głową, pomachała całej ekipie, z którą wcześniej się pożegnała i wsiadła do środka. Zerknęłam na niebieskowłosą ostatni raz, gdy ta mimo łez słodko się uśmiechnęła. Wargi mi drżały, ale zamknęłam drzwi od auta słysząc, że tata Mani je odpalił. Korzystając z okazji położyłam dłoń na szybie, na co Addie szybko przyłożyła swoją. Widziałam jak wyszeptała „Dasz radę Jauregui", a potem po prostu odjechali.

-Kochanie, trzymasz się...? – spytała niepewnie Ally, gdy w końcu się do mnie zbliżyły. Na szczęście przyjaciele Addie gdzieś poszli, wiedząc że w żaden sposób by mi nie pomogli. Blondynka lekko ułożyła dłoń na moim barku i czule go pogładziła. Wzięłam kilka głębokich wdechów próbując potwierdzić. Gdy podniosła wzrok zobaczyłam Camilę stojąca po drugiej stronie całego terenu. Opierała się o płot i zerkała prosto na mnie. Celowo ruszyłam głową w lewym kierunku, wierząc, że nie tylko to zauważy, ale i zrozumie o czym myślałam. Na moje szczęście była bardzo domyślna. Pokiwała i od razu ruszyła do wyjścia.

-Nie wiem czy się trzymam, ale potrzebuję małego spaceru. Dajcie mi chwilę samej, ok? Nic głupiego nie zrobię, obiecuję. Kilka oddechów – widziałam niepewne miny dziewczyn, które najchętniej zamknęłyby mnie w pokoju, otuliły szczelnie toną koców, docisnęły mnie do siebie i w życiu nie puszczały – Naprawdę Skarby moje. Dajcie mi chwilę. Przygotujcie jakieś drinki w pokoju, a ja niedługo przyjdę – przytuliłam każdą z nich osobno i mimo ich cichych narzekań ruszyłam ku wyjściu z terenu szkoły. Wiedziałam, że mimo wszystko zrozumieją i dadzą mi chwile spokoju. Potrzebowałam tylko Camili i chwili bliskości w jej ramionach. 

Teach me, please - Camren PLWhere stories live. Discover now