Rozdział 6

5.5K 153 50
                                    

Weszłam do domu najciszej jak potrafiłam i uciekłam do swojego pokoju. Dzisiaj był drugi dzień imprezowania w LA i pewnie Cayla gdzieś się wybierała. Stwierdziłam to po zajmowanej przez godzinę łazience. Naprawdę miałam ochotę się wykąpać i już nie wychodzić ze swojej nory. Czekało mnie jeszcze rozpakowanie torby i postanowiłam sobie, że zrobię to po prysznicu.

Usłyszałam otwieranie drzwi i pobiegłam na korytarz. Wyszłam w momencie, kiedy drzwi od pokoju Cayli się zamknęły. Wślizgnęłam się do łazienki, wzięłam prysznic i zrobiłam wieczorną pielęgnację, po czym w ręczniku schowałam się do pokoju.

Nie chciałam zwracać na siebie większej uwagi niż to potrzebne, więc założyłam słuchawki i włączyłam hit ostatnich dni na mojej playliście. Wzięłam się za opróżnianie torby i układanie rzeczy w szafie. Zdecydowanie łatwiej było coś znaleźć, kiedy nie trzeba było przerzucać całej sterty innych ciuchów.

Kiedy już skończyłam, ubrałam spodenki i koszulkę, które służyły mi za piżamę. Wzięłam koc i wyszłam na dach, będący moim ulubionym miejscem w tym domu. Dzisiaj postanowiłam wybrać ten od strony sąsiadów. Usiadłam i od razu okryłam się przyjemnym materiałem. Miałam idealny widok na podwórko, gdzie stała trampolina i zestaw mebli ogrodowych. Gdzieś w ciemnościach zauważyłam murowany grill i huśtawkę. Zdecydowanie ciekawsze wydawało mi się oglądanie gwiazd na niebie.

- Witaj mamo. - Odezwałam się cicho. Nie wiem dlaczego, ale od kiedy wróciłam, mówiłam do gwiazd, jakbym mówiła do mojej mamy. Nidy wcześniej mi się to nie zdarzyło, nawet kiedy mieszkałam w jej rodzinnym domu z babcią.

Po prawej stronie zauważyłam światło padające na dach, które padało z pokoju Cayli. Musiała mieć je wcześniej zgaszone, albo zasłoniła się zasłonami, bo nie zauważyłam go wcześniej. Usłyszałam dźwięk otwieranego okna, a moje serce przyspieszyło. Gdyby mnie teraz przyłapała, ciotka zapewne zabiłaby okna deskami. Zebrałam więc swoje rzeczy i wróciłam do środka.

Padłam na łóżko i ze słuchawkami na uszach pogrążyłam się w koszmarze.

*****

Czwarta trzydzieści. Świetnie.

Miałam dzisiaj w planach zostać w domu, ale stwierdziłam, że jak mam słuchać narzekań przez cały czas, to wolę się przejechać na rolkach po mieście. Zamierzałam znaleźć bibliotekę wartą uwagi, do której mogłabym chodzić po szkole. W Malibu miałam swoją ulubioną, w której wszystkie Panie mnie znały i zawsze chętnie pomagałam innym w wyborze idealnej książki.

Była to kolejna z rzeczy, którą uwielbiałam. Czytanie pozwalało mi oderwać się od rzeczywistości i znaleźć w innym życiu. Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś:

"Ten, kto czyta książki, przeżywa tysiąc żyć zanim umrze. Ten, kto nie czyta, żyje tylko raz."*

* George R. R. Martin

I skubany miał rację. Te słowa trafiły do mnie tak mocno, że wytatuowałam je sobie na żebrach, tuż pod lewą piersią, niestety małym drukiem. Były to czasy, kiedy babcia przeszukiwała mnie po każdym powrocie do domu. Nagrabiłam sobie, więc dmuchała na zimne. No cóż, papierosy które znalazła (a przynajmniej na to jej wyglądało) w moich spodniach, uważała za sprawkę diabła i bała się, że trafię do piekła za to.

Prędzej czy później pewnie i tak się tam wybiorę...

Przez kolejne dwa tygodnie sprawdzała mnie po każdym powrocie, a że nigdy więcej nie popełniłam tego samego błędu, odpuściła sobie. Pech chciał, że byłam umówiona na ten tatuaż akurat w tamtym czasie, więc zamiast na ręku, zrobiłam go w mniej widocznym miejscu.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now