Rozdział 8

4.3K 121 13
                                    


- Nie. - Odpowiedziałam krótko. - Od kiedy w ogóle pytasz o pozwolenie? - Podniosłam brew, posyłając mu zirytowane spojrzenie.

- Od kiedy zostałem poobijany przez walniętą blondynkę. - Wykrzywił usta w grymasie i usiadł obok. Podciągnął kolana i oparł na nich luźno ręce. Dzielił nas jedynie talerz z kanapkami. Brązowe włosy opadły mu na czoło, gdy pochylił głowę. Miał mocno zarysowaną szczękę i tatuaż za uchem. Kompas?

- Nie powiedziałam, że możesz usiąść.

- Nie powiedziałaś też, że nie mogę. - Wzruszył ramionami.

- To moja strona dachu i chciałabym się nią nacieszyć w spokoju. - Burknęłam.

- W takim razie wczoraj weszłaś na moją stronę. Teraz jesteśmy kwita.

- To, że ta jest moja nie znaczy, że tamta należy do Ciebie. Nie pozwalaj sobie. Jestem jedyną osobą, której okno wychodzi na ten dach i nie rozumiem, co Ty tu robisz..

- Zgłodniałem. - Wziął jedną z moich kanapek i wpakował sobie do buzi.

- Kuchnia znajduje się na dole, a nie na dachu. - Zabrałam talerz i przełożyłam na swoją stronę. - Wara od mojego śniadania.

- I tak go nie jesz, zmarnuje się tylko.

- Nie Twój problem.

- Dlaczego ciągle to powtarzasz?

- Bo taka jest prawda. Wtrącasz się tam, gdzie nie powinieneś. Nie zdziw się, jak kiedyś za to oberwiesz.

- Jeszcze powiedz, że od Ciebie. - Prychnął. - Uważaj bo się wystraszę... - Wyłożył nogi przed siebie.

- Gbur. - Dopiłam resztkę zimnej już kawy. - Właściwie po co przyszedłeś? - Zmarszczyłam brwi. - Drzwi na korytarz różnią się od okna, bo zakładam, że tamtędy wyszedłeś i włamałeś się do mnie.

- Nie muszę Ci się tłumaczyć...

- Wlazłeś do mojego pokoju przez okno. Oczywiście, że musisz się tłumaczyć. - Prychnęłam. - To naruszenie mojej prywatności.

- Wczoraj nie narzekałaś...

Przegiął.

Wypominanie mi chwili słabości było poniżej pasa. Zwłaszcza, że na własne życzenie przy tym był.

- Spieprzaj stąd.

- Co?

- Wynoś się z tego dachu, z mojego pokoju i z mojego życia. Teraz dotarło? - Patrzył na mnie w szoku, podczas gdy ja gromiłam go wzrokiem. - Mam Ci to jeszcze przeliterować? - Zapytałam po chwili nieznośnej ciszy.

- Ja... - Zakryłam mu szybko usta dłonią, gdy usłyszałam jakiś dźwięk dochodzący z dołu. Drugą ręką pokazałam mu, że ma być cicho, na co spojrzał na mnie znacząco. Zdjęłam dłoń i wychyliłam się, żeby zobaczyć, czy ktoś idzie, ale nikogo nie widziałam.

- Nie wiem, może w garażu. Pójdę zobaczyć. - Głos wujka stawał się coraz głośniejszy, a to oznaczało tylko jedno...

Przerażona pokazałam mu, że ma wejść szybko do środka, a gdy robił to zbyt mozolnie, popchnęłam go. Zrobiłam to jednak zbyt mocno i wpadł do środka, lądując na podłodze. Musiałam zakryć usta dłonią, bo prawie wybuchłam śmiechem. Wróciłam się jeszcze po talerz i weszłam do środka. Zaraz potem leciałam jak długa, bo ten idiota podłożył mi nogę. Upadłam wprost na niego, a jego ręce od razu znalazły się na moich biodrach.

- Lecisz na mnie. - Powiedział, po czym wyszczerzył zęby, widocznie zadowolony z siebie.

- Śnij dalej. - Złapałam jedną z kanapek z serkiem i cisnęłam nią prosto w twarz bruneta. - Masz coś białego na twarzy. Mam nadzieję, że to nie przez sen o mnie.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now