Epilog

5.7K 254 112
                                    

Wdech i wydech. Nie popłaczę się. Nie dzisiaj. Nie teraz.

Tylko że to tak kurewsko bolało...

- Wytrzymaj jeszcze chwilę - powiedziała czarnowłosa, która przykładała mi lód do szyi.

- Jak mogłaś mi to zrobić?! - wydarłam się. - Ała!

- Nie drzyj się, to szybciej przestanie.

- Ta jasne, gówno prawda - prychnęłam. - Miało być szybciej...

- Jakbyś się nie ruszała, to nic by się nie stało - warknęła.

- Aha, czyli teraz to moja wina?

- Błagam was, przestańcie się kłócić... - westchnął zmęczony wujek.

Pracował dużo więcej niż zazwyczaj, bo postanowił dołożyć nam się do studiów. Warunkiem było znalezienie przez nas pracy i utrzymanie dobrych stopni.

Obie wybrałyśmy zarządzanie, jako kierunek naszych studiów. Byłam w szoku, kiedy przyszedł do mnie list z potwierdzeniem przyjęcia.

Dzięki Cameronowi poprawiłam wszystkie oceny i napisałam egzamin bardzo dobrze jak na mnie. To jemu zawdzięczam tę szansę i to z nim będę chodzić korytarzami szkoły, bo wybrał finanse i rachunkowość w tej samej uczelni, co my.

- Nie moja wina, że nie umie usiedzieć na dupie! - oburzyła się.

- Kręcenie włosów nie wymaga bycia posągiem, Caylo...

- Wymaga, kiedy ja to robię.

- To teraz moja kolej, siadaj - wstałam z krzesełka, żeby ustąpić jej miejsca.

- Nie ma mowy, nie narażę się na bliznę... - zarzuciła ręce na siebie i odwróciła głowę. - Pójdę w prostych.

- Dobra - wzruszyłam ramionami - dla mnie lepiej. Idę się ubrać.

Weszłam do swojego pokoju, skąpanego w ciepłych beżach i zrzuciłam luźną koszulkę oraz spodenki, na rzecz tiulowej sukienki bez rękawów, w mysim kolorze, sięgającej do ziemi. Założyłam swoje czarne trampki i przejrzałam się w lustrze.

Czegoś brakuje...

Podeszłam do toaletki i wyjęłam z szuflady kolczyki truskawki oraz bransoletkę. Zegarek zostawiłam, bo mimo iż nie rozstawałam się z nim na co dzień, musiałam zostawić miejsce na coś innego.

Wróciłam do swojego odbicia, przykładając rękę do złotego łańcuszka w kształcie serca, który dostałam na święta od Camerona. Miał wygrawerowany napis "Kocham Cię" na jednej stronie i "Na zawsze Twój" na drugiej. Pamiętam, jaka byłam na niego zła, że dał mi kolejny prezent.

Wtedy też Lily dostała bransoletkę, którą jej zrobiłam. Cameron za to dostał ode mnie czarną bluzę, którą i tak mu później podbierałam. Ostrzegałam go, że prezenty mają być niedrogie, ale najwidoczniej nie dotarło.

Ten łańcuszek był ze mną zawsze i wszędzie. Resztę biżuterii ściągałam na noc (bransoletkę już raz zerwałam, a kolczyki mnie uwierały).

Przez ostanie pół roku sporo się zmieniło i nie chodziło mi tylko o mój wygląd, chociaż też. Moje cera w końcu odżyła i makijaż wyglądał na niej ładnie i świeżo. Włosy ładnie urosły i gdyby nie to, że miałam kaprys i je ścięłam, sięgałyby mi pewnie do połowy tyłka. Na ten moment kończyły się na wysokości pasa.

Zmiany zauważyłam też w mojej relacji z Caylą, bo mimo że ciągle sobie dogryzałyśmy, to nie było między nami tej nienawiści, co kiedyś. Mieszkałyśmy pod jednym dachem z wujkiem i Tylerem, a ciotka wyjechała z LA. Po rozwodzie John wystąpił o prawa do opieki nad naszą trójką, a sąd po naszych zeznaniach nie musiał się długo zastanawiać.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now