Rozdział 35

4.1K 130 28
                                    

- Dzień dobry. - Przywitał się lekarz, który właśnie wkroczył do sali, w towarzystwie blond zdziry, zwanej potocznie pielęgniarką. - Maeve, zgadza się? - Zapytał, patrząc w kartę, a potem przenosząc wzrok na mnie i unosząc brwi. Pokiwałam głową w odpowiedzi, na co z powrotem zaczytał się w literki na papierze. - Jesteś niepełnoletnia, gdzie jest Twój rodzic, bądź opiekun prawny?

- Niedługo powinien ktoś przyjechać. - Odpowiedziałam z pewnym siebie uśmiechem, choć tak naprawdę nie miałam pojęcia, czy ktokolwiek miał zamiar się pojawić.

- Dobrze, ale niestety nie mam tyle czasu, więc pokrótce przedstawię Ci sytuację. - Odchrząknął, spoglądając na Camerona, który stał akurat przy oknie. - A Pan, to kto?

- Jestem jej chłopakiem. - Odpowiedział, nie zmieniając wyrazu twarzy, a ręce trzymał cały czas założone na siebie.

Chłopakiem.

- W porządku. Rozumiem, że nie ma problemu, żeby też to usłyszał? - Dopytał, na co powoli pokiwałam głową.

Prze chwilę przemknęło mi przez myśl, że może byłoby lepiej, gdyby jednak wyszedł, ale szybko stwierdziłam, że jak nie od lekarza, to wyciśnie informacje ode mnie.

- Z badań wyszło, że masz bardzo dużo niedoborów, w tym żelaza. Podaliśmy Ci też leki, żeby zbić gorączkę, bo przekraczała czterdzieści stopni. Gdybyś nie trafiła do nas, to nawet nie chcę myśleć, co by się mogło stać. Jeśli chodzi o Twoje rany na ręce, to niektóre musieliśmy szyć i jeśli mam być szczery, to dużo nie brakowało, a byśmy Cię nie uratowali. Miałaś naprawdę dużo szczęścia. - Włożył dokumenty pod pachę i złączył ręce przed sobą. - Traktujemy to jako próbę samobójczą i z tej racji będziesz musiała porozmawiać z psychologiem. Jeszcze dzisiaj przyjdzie i po spotkaniu zdecyduje, czy zostaniesz w szpitalu, czy jutro będziesz mogła wyjść do domu.

Z każdym jego słowem, moje serce coraz bardziej się ściskało. Nie wierzyłam, że mogło być aż tak źle, przecież czułam się raczej dobrze, a insynuowanie mi próby samobójczej wytrąciło mnie z równowagi. Tylko jak miałam im wytłumaczyć, że ja nie chciałam się zabić, tylko ukarać swoją głupotę?

- Co z tymi niedoborami? - Wtrącił Cameron.

- Nie wiem, skąd się wzięły, ale Maeve musi jeść pełnowartościowe posiłki, bo inaczej grożą jej omdlenia. To jest poważna sprawa i liczę, że tak ją potraktujecie. - Spojrzał na nas znacząco.

- Oczywiście. - Odpowiedział mu brunet z pełną powagą.

- Jeśli masz zaburzenia odżywiania, to możesz też o nich porozmawiać z psychologiem. - Poinformował mnie.

- Nie mam żadnych zaburzeń. - Oburzyłam się.

Po prostu ciotka mnie kara głodem.

- Twoje wyniki mówią co innego. - Lekarz odbił piłeczkę. - A teraz wybaczcie, ale muszę się udać do innych pacjentów. - Skłonił się lekko i opuścił salę, razem ze swoją asystentką, która miała spuszczoną głowę.

Cameron podszedł i usiadł na brzegu łóżka. Przygryzał policzek i wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Chwilę mu to zajęło, aż w końcu się odezwał.

- Ile razy nie jadłaś przez ciotkę? - Obrócił się w moją stronę, a jego wyraz twarzy był nieodgadniony. Wzruszyłam ramionami, bo nie byłam w stanie podać mu dokładnej liczby.

- Nie mam pojęcia. To nie jest coś, co się skrupulatnie zapisuje w notatniku, żeby na koniec miesiąca podliczyć całość.

- Ale nie zdarzało się to na tyle rzadko, żebyś mogła mi odpowiedzieć. - Pokiwał głową w zamyśleniu. - Nigdy za nią specjalnie nie przepadałem, ale teraz to mam ochotę jej zajebać. Na szczęście nie jestem damskim bokserem, ale nie zostawię tego tak.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now