Rozdział 49

3.5K 125 44
                                    

Podniosłam kopertę, odkładając album na bok. Przejechałam palcami po charakterystycznym, zawijanym piśmie mojej mamy. Zawsze tak śmiesznie wywijała końcówki liter, co było dla mnie abstrakcją, ale teraz to doceniłam. Nikt inny nie udziwniał swojego stylu pisania, a ona to robiła.

Już tak dawno tego nie widziałam, a nadal potrafiłam rozpoznać. Uśmiechnęłam się pod nosem, na wspomnienie swojej nauki tworzenia liter na papierze. Mama miała anielską cierpliwość i byłam pewna, że tego nie odziedziczyłam. Byłam raczej tykającą bombą, zupełnie jak babcia albo ojciec.

Zastygłam, trzymając kawałek papieru w rękach, niczym najdelikatniejszy przedmiot świata. Nie potrafiłam się ruszyć, ani zrobić czegokolwiek. Wgapiałam się w kaligrafię, jednocześnie myśląc, skąd to się tu wzięło i kiedy mama to zrobiła.

Na samo jej wspomnienie w moich oczach pojawiły się łzy. Odchyliłam głowę, mrugając szybko, żeby je odpędzić. Miałam wrażenie, że ona na mnie patrzy i jest zawiedziona. Nie pogodziłam się jeszcze z tą myślą i pewnie jeszcze długo tego nie zrobię.

Spuściłam wzrok, biorąc głęboki wdech i delikatnie otwierając kopertę. Ręce mi się strasznie trzęsły, ale nie umiałam tego powstrzymać. Wyjęłam ze środka złożony papier, który cały był wypełniony jej pismem.

Napisała do mnie list.

Pierwsze łzy spłynęły, jeszcze zanim go rozłożyłam. Trzymałam kartkę z daleka od spadających kropel, żeby tusz się nie rozmazał. Nie mogłam nic dostrzec, przez rozmazany obraz, więc wytarłam oczy rękawem bluzy. Złapałam ostrość widzenia i przejechałam wzrokiem po tekście.

Droga córeczko,

Piszę ten list z nadzieją, że nie będziesz musiała go nigdy czytać, lecz jeśli to robisz, oznacza to, że nie ma mnie przy tobie. Wiedz, że bardzo tego żałuję i nie wyobrażam sobie, jak musi być Ci ciężko. Przeszłaś przez tyle trudności i mam nadzieję, że jesteś już szczęśliwa. Chcę, żebyś wiedziała, że starałam się jak mogłam, żeby zapewnić Ci spokojne i bezpieczne dzieciństwo. Zbliżają się Twoje ósme urodziny, a ja liczę tylko na to, żeby blizny zdążyły się zagoić. Przepraszam, że się spóźniłam i nie zdążyłam Ci pomóc. Myślałam, że znalazłam rozwiązanie, ale myliłam się. Nie bądź proszę zła na tatę, ma problemy, z którymi sobie nie radzi. Jeśli jesteście teraz razem, to spróbuj mu pomóc, na pewno Cię potrzebuje. Nie wiem kiedy to czytasz, ale ja właśnie siedzę przy Twoim łóżku, patrząc na najpiękniejszą i najdzielniejszą dziewczynkę, jaką widział świat. Wyglądasz tak słodko, kiedy śpisz. Pamiętaj: Księżniczki nie płaczą, tylko unoszą dumnie głowę i idą naprzód. Bądź silna skarbie. Jestem z Ciebie dumna, pamiętaj o tym proszę.

Kocham Cię, mama.

Odrzuciłam list na podłogę i podciągnęłam nogi do siebie, oplatając je rękoma. Schowałam twarz, zalewając się łzami jak jeszcze nigdy do tej pory. Dusiłam się nimi.

Ona naprawdę to zrobiła. Była u prawnika w dniu, w którym ojciec zostawił na moim ciele nieodwracalny ślad. Uderzyło to we mnie dwa razy mocniej, bo sama to potwierdziła. Nie musiała tego pisać dosłownie, ja wiedziałam.

Nie mogłam uwierzyć, że zobaczyła w nim zmianę. To było niemożliwe. W dodatku napisała ten list na długo przed wypadkiem, więc nie mogła wiedzieć, co się stanie. Chyba że...

Chyba że chciała popełnić samobójstwo.

Musiała to zaplanować. Nie widziałam innego wytłumaczenia. Bo po co miałaby pisać ten list? Dlaczego próbowała mnie przekonać, że ojciec jest dobry, tylko ma problemy? Dlaczego po prostu nie wzięła rozwodu? Ile tak właściwie było prawdy w słowach ojca Camerona?

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now