Rozdział 21

4.3K 124 46
                                    


Podniosłam się szybko do siadu z przyspieszonym oddechem i złapałam się za włosy.

- Hej, już jest bezpiecznie. - Cameron złapał mnie za nadgarstki, żeby powstrzymać mnie przed wyrwaniem sobie połowy włosów. Spojrzałam na niego rozbieganymi oczami, w dodatku całkiem wystraszona. Przysiadł się bliżej i przysunął mnie do siebie tak, że siedziałam bokiem do niego, a on mnie obejmował. - Jestem tu. - Wyszeptał.

Wtuliłam się w niego, zasłaniając twarz. W tamtym momencie jak nigdy potrzebowałam bliskości, a on mi ją dał. Nie zadawał pytań ani nie marudził. Po prostu był. I byłam mu za to wdzięczna.

Gdy już doszłam do siebie, odsunęłam się odrobinę, unosząc głowę i spoglądając na niego. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko, a z oczu biło coś, czego nie potrafiłam określić.

- Chciałbym Cię pocałować. - Wychrypiał, patrząc na moje usta. Przełknęłam ślinę i zwilżyłam wargi, nim odpowiedziałam.

- Ale? - Zapytałam, skupiając wzrok na jego tęczówkach.

- Nie ma żadnego ale. Po prostu chce to zrobić. - Uniósł kącik ust, a jego oczy pociemniały.

- To w czym problem?

- Nie jestem pewien, czy też tego chcesz. - Przekrzywił delikatnie głowę.

- Jakoś ostatnio się nad tym nie zastanawiałeś. - Drażniłam się z nim.

- Masz rację, teraz też nie będę.

Wciąż obejmując mnie jedną ręką, chwycił drugą moją twarz, a jego miękkie wargi spoczęły na moich, łącząc je w pięknym tańcu pożądania i tęsknoty. Wplotłam mu palce we włosy nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Jęknął cicho, gdy za nie pociągnęłam i przygryzł moją wargę, uśmiechając się przy tym lekko.

Położył mnie na plecach i dopiero wtedy zorientowałam się, że jesteśmy u niego w pokoju, a za oknami panuje ciemność. Popatrzyłam na niego pytająco, a on się tylko zaśmiał.

- Nate strasznie chrapie w nocy. - Pokazał mi zęby i zbliżył się do mnie, zawisając nade mną.

- Ja za to krzyczę. - Powiedziałam i przymknęłam oczy, jednocześnie zaciskając usta i uświadamiając sobie, jak dwuznacznie to zabrzmiało. Oczywiście chodziło mi o koszmary...

- Z chęcią Cię uciszę. - Zaśmiał się i przylgnął do moich ust.

- Nie to miałam na myśli. - Broniłam się.

- Mhm. - Mruknął, kładąc rękę na mojej talii i wywołując przyjemny dreszcz na skórze. Zacisnął na niej dłoń, a z moich ust wyrwał się niekontrolowany jęk. Przeszedł pocałunkami na szczękę i zjechał na szyję. Zatrzymałam go, gdy jego wargi pieściły obojczyk, a mi zaczęło się robić gorąco. - W porządku. - Powiedział, gdy jego oczy znalazły się na wysokości moich.

Opadł obok mnie na łóżko i gdy już myślałam, że odwróci się i wyjdzie, on przyciągnął mnie do siebie i objął. Zaskoczyło mnie jego zachowanie, ale i tak czułam się winna.

- Przepraszam. - Wyszeptałam w jego tors.

- Ale za co? Nie zrobiłaś nic złego. - Odsunął mnie od siebie i spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

- Wszystko zepsułam. - Odpowiedziałam z bólem w oczach.

- Maeve, do cholery, nic nie zepsułaś. - Założył mi opadający kosmyk za ucho i położył dłoń na moim policzku. - To ja powinienem Cię przepraszać. Wybacz mi.

Schowałam twarz w zgięciu jego szyi, bo czułam jak rumieniec zalewa moją twarz. Jego ręka zjechała na plecy i zaczęła zataczać kółka, tym samym kołysząc mnie do snu.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now