Rozdział 51

3.5K 140 60
                                    

- Proszę Pani! Tu nie wolno w rolkach! - zawołał za mną kelner.

- W dupie to mam, szukam przyjaciółki - warknęłam wkurzona i przejechałam kawałek dalej.

Ludzie przy stolikach przyglądali mi się dziwnie, a ich ubiór wskazywał na wysoką renomę restauracji. Mężczyźni mieli garnitury, a kobiety piękne suknie. Maeve Flores za to miała jeansy, bluzę i rolki. Ekstra.

- Zaprowadzę Panią - odpowiedział mi młody chłopak. - Tylko proszę najpierw ściągnąć te rolki... - odwróciłam się do niego i zobaczyłam jego pełne politowania spojrzenie.

- Dobra, ale jak przez Pana coś jej się stanie, to osobiście Pana uduszę - burknęłam, grożąc mu palcem. Przebrałam rolki na trampki i skrzyżowałam ręce pod piersiami.

- Zapraszam tędy - wskazał ręką kierunek, więc poszłam za nim.

Znaleźliśmy się w przejściu do osobnej salki, którą pewnie Kevin dla nich zarezerwował. Kelner otworzył mi drzwi, przez które przeszłam, a już w następnej sekundzie stanęłam jak wryta. Rozchyliłam usta wpatrując się w zadowolone twarze.

- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli jednocześnie.

Mia, Kevin, Nate, Cameron, a nawet Lucas. Wszyscy tu byli.

Przygryzłam policzek, próbując się nie rozpłakać, ale nie mogłam powstrzymać tej jednej łzy, która już się wydostała. Podbiegła do mnie Mia, przytulając się do mnie. Objęłam ją, nie powstrzymując się już dłużej.

- Czemu płaczesz? Przecież są Twoje urodziny - odezwała się.

- Dziękuję - wyszeptałam, wtulając się w jej szyję. Odsunęłam się i odezwałam już głośniej - Dziękuję wam wszystkim, jesteście kochani - starłam mokre policzki i przytuliłam każdego z osobna.

Na koniec podeszłam do Camerona, który skrzywił się, gdy obejmowałam Lucasa. Pocałowałam go w usta, przeciągając nieco tę chwilę i uraczyłam go szerokim uśmiechem.

Potem każdy złożył mi życzenia i dał coś od siebie. Cieszyłam się, że nie były to żadne wielkie paczki, tylko małe drobiazgi. Każdy dał mi coś, co mu się ze mną kojarzyło.

Od Mii i Kevina dostałam beżowy sweter, bo stwierdzili, że jak pić dyniowe latte, to tylko w takim (mieli rację, był tak miękki w dotyku, jak niejeden koc). Nate dał mi dwa kieliszki do wina z zastrzeżeniem, że tylko my możemy z nich pić. Lucas natomiast podarował mi kubek z naszym wspólnym zdjęciem z obozu, na widok którego znowu się popłakałam.

- Na prezent ode mnie musisz poczekać - wyszeptał mi Cameron do ucha, gdy składał mi życzenia jako ostatni. - Mam nadzieję, że mimo wszystko będą to Twoje najlepsze urodziny - uśmiechnął się i nie zważając na pozostałych, namiętnie mnie pocałował.

- Dziękuję. To, że o mnie pamiętaliście, jest dla mnie najlepszym prezentem.

Przeszliśmy do stołu i zajęliśmy wolne miejsca. Siedziałam obok Camerona, mając Nate'a po swojej drugiej stronie. Naprzeciwko niego usiadł Lucas, a obok Kevin i Mia.

- Myślałaś, że zapomnieliśmy? - zapytała rudowłosa, unosząc brew.

-Tak się zachowywaliście od rana, więc co innego miałabym myśleć?

- Mówiłem, że to zły pomysł - wtrącił Kev.

- Jakbyśmy jej składali życzenia wcześniej, to nie byłoby efektu wow - odezwał się Nate, przeglądając kartę. - Poza tym gratuluję gry aktorskiej - zwrócił się do Kevina.

- Ma się to coś - odparł zadowolony, pokazując szereg równych zębów.

- A co z wami? - zapytałam, wskazując na Camerona i Lucasa. - Jeszcze dzisiaj skakaliście sobie do gardeł. Nagły sojusz?

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now