Rozdział 32

4K 142 58
                                    

Przyglądałam mu się, czekając na jego odpowiedź. Cameron podszedł do mnie i złapał mnie w talii, po czym nachylił się i mnie pocałował. Zaskoczył mnie, ale nie protestowałam. To nie był zwykły pocałunek. Oddał w nim cały swój żal i smutek, a także uczucie, które było mi nieznane. Złapał prawą ręką mój kark i przyciągnął do siebie, a ja założyłam mu ręce na szyję. Czułam jego szybko bijące serce.

A może to było moje?

Jego lewa ręka powędrowała do góry, wchodząc pod materiał swetra i paląc moją skórę swoim dotykiem. Nasze ciała się złączyły, gdy docisnął mnie do siebie.

- Znalazłem piłkę! - Krzyknął Tyler z podwórka.

Odsunęłam się od niego i złączyłam nasze czoła, próbując uspokoić oddech.

- Dziękuję. Już mi lepiej. - Uśmiechnął się, a ja rozchyliłam usta w szoku.

Szczerze mówiąc myślałam, że może gorąca czekolada poprawi mu humor, a nie całowanie się ze mną. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mogłabym być środkiem do czyjegoś szczęścia.

- Polecam się. - Zwiększyłam odległość między nami na kolejne centymetry, zaciskając usta.

- Uważaj, bo skorzystam. - Pokazał mi swoje białe zęby i ten uśmiech, który tak lubiłam.

- Idziemy! - Odkrzyknęłam Tylerowi, wciąż patrząc w hipnotyzujące tęczówki bruneta. - Chodźmy, bo zaraz po nas przyjdzie.

Było mi zdecydowanie gorąco i czułam wypieki na twarzy, więc zakryłam je dłońmi i odwróciłam się w stronę drzwi. Usłyszałam śmiech Camerona za plecami, a potem poczułam jego rękę na moim ramieniu.

- Mecz się jeszcze nie zaczął, a Ty już rozgrzana? - Zaśmiał się do mojego ucha, ale po chwili się skrzywił, gdy walnęłam go z łokcia w żebra. Zabolało go równie mocno, co mnie głowa.

To był chyba nasz najkrótszy mecz, bo po jakichś dwudziestu minutach pojawiła się ciotka z wujkiem. Ich szary Dodge Charger wjechał na podjazd i zatrzymał się przed bramą garażową.

Nie wiedziałam, że jeździli takim samochodem. Sądziłam, że będzie to raczej coś rodzinnego, typu Ford lub Chevrolet. Zostałam jednak mile zaskoczona.

- Wydaje mi się, że wyraziłam się jasno. - Mówiła Margo, wysiadając z pojazdu i podchodząc do nas. Miała na sobie spódnice w kolorze fuksji i dopasowaną do niej marynarkę, w tym samym kolorze. - Miałaś posprzątać lisice na podwórku, a Ty zamiast tego łamiesz moje zakazy. Znasz konsekwencje. - Założyłam ręce pod boki.

Westchnęłam w duchu, po czym wymusiłam uśmiech. Jeszcze tego mi brakowało, żeby mnie wkurwiała.

- Dzień się jeszcze nie skończył, więc jeszcze nic straconego. Zaraz się za to wezmę.

- Odłóż tą cholerna piłkę i zabieraj się za to w tej chwili. - Wkurzyła się.

- Margo, jest niedziela, daj im pograć. Maeve sprzątała cały tydzień, więc chyba możesz jej odpuścić ten jeden dzień. - Wujek stanął w mojej obronie, tym samym doprowadzając ciotkę do czerwoności.

Spojrzałam na Camerona i zauważyłam, że tak jak ja ledwo się powstrzymywał od śmiechu. Tyler za to stał ze zniesmaczoną miną.

- Nie wtrącaj się w moje metody wychowawcze, zwłaszcza w obecności dzieci. Moje sposoby jak widać działają. Cały tydzień był spokój, a wystarczył jeden dzień wolnego i już wracamy do tego, co było.

- Przecież nic nie zrobiłam! - Wyrzuciłam ręce do góry, wciąż trzymając w jednej piłkę.

Ciotka uchyliła się, jakbym co najmniej w nią celowała, co w sumie nie było najgorszym pomysłem.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now