Rozdział 7

4.3K 123 28
                                    

Miłego czytania :*

*****

Dotarcie do celu zajęło mi więcej niżbym chciała, bo szumiało mi w głowie, a ból w lewej ręce promieniował na całą jej długość, nie pozwalając na większy ruch. Mimo wszystko niczego nie żałowałam.

Zdjęłam rolki i trzymając je w ręku weszłam do domu w samych skarpetkach, łapiąc przy okazji głęboki wdech. Przeszłam do salonu, gdzie znajdowała się cała rodzinka.

- Patrzcie Państwo kogo nam tu przywiało. Czyżby korki na chodnikach? - Ciotka powitała mnie jak zwykle uroczo.

- Było dużo czerwonych świateł, w końcu to wielkie miasto. - Wzruszyłam ramionami.

- Ty mi tu nie pyskuj gówniaro.

- Kochanie, spokojnie. - Uspokajał ją wujek. - Może dajmy jej się najpierw wytłumaczyć?

- Ale z czego ja mam się tłumaczyć? - Zapytałam zupełnie zbita z tropu.

- Od rana Cię nie ma i nikt nie wie gdzie się podziewasz! Co Ty sobie myślałaś?! - Uniosła głos.

- A od kiedy to łaskawa ciocia się mną przejmuje? - Moja brew powędrowała do góry, a na ustach pojawił się uśmiech. - Przecież obie dobrze wiemy, że mnie tu nie chcesz, więc na rękę by Ci było, gdybym zniknęła. - Powiedziałam lekko.

- Widzisz to John?! Niewdzięczna dziewucha... Takie słowa na swoją ciocię mówić... - Wujek położył uspokajająco rękę na udzie Margo, która kręciła głową, udając urażoną.

- Martwiliśmy się. - Powiedział spokojnie.

- Niepotrzebnie. Nie jestem małym dzieckiem. - Ta rozmowa zmierzała w złym kierunku, zdecydowanie.

- To nic nie zmienia. Nie było Cię w pokoju i nie powiedziałaś nam, że wychodzisz.

- Tak właściwie kiedy to zauważyliście? - Założyłam ręce na siebie, lekceważąc ból. - Pewnie trochę ponad godzinę temu, kiedy pierwszy raz zadzwoniła ciocia. Przez cały dzień nikogo nie obeszło gdzie jestem, ani co robię. Zainteresowaliście się pewnie tylko dlatego, że coś chcieliście, a więc słucham, co było takiego ważnego, że aż zajrzeliście do mojego pokoju?

- Jesteś niewdzięczna! - Krzyknęła ciotka, a mnie aż zakręciło się w głowie od jej głosu. - Mieszkasz pod naszym dachem i jeszcze śmiesz się kłócić? - Wstała cała roztrzęsiona, a w jej oczach dostrzegłam ten sam okropny błysk, co u ojca. Nie zapowiadało się dobrze. - Od teraz mówisz nam o każdym wyjściu. Po szkole będziesz wracała od razu do domu, a każde spóźnienie będzie miało swoje konsekwencje! Nie będziesz mi się panoszyć. U babki mogłaś się stawiać i robić co chcesz, ale nie u mnie! Nie pozwolę, żebyś zniszczyła wszystkich doszczętnie!

Zacisnęłam zęby, kiedy znowu mi to wypomniała. Widocznie Margo żyła jedynie przeszłością. Poczułam drżenie rąk, więc szybko schowałam je do tylnych kieszeni spodni. Wtedy spojrzałam też na pozostałych domowników. Cayla siedziała ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, za to Tyler miał przerażenie w oczach. Dlaczego ona robiła to wszystko przy nim? Miał dopiero osiem lat, nie powinien widzieć takich rzeczy. Wujek tylko siedział i przyglądał się całej sytuacji z neutralnym wyrazem twarzy. Powróciłam spojrzeniem na ciotkę, której oczy płonęły gniewem.

Miałam powtórkę z rozrywki tylko z jedną, maluteńką różnicą - nie miałam już kilku lat. Byłam prawie siedemnastoletnią dziewczyną z przeszłością, której nikomu nie życzyłam, a która mnie ukształtowała.

Skończyła się miła Maeve...

- Nie wiesz, co robiłam u babci, więc nie masz prawa mnie oceniać. Widziałaś mnie siedem lat temu i jestem tutaj tylko dlatego, że spadek po moich rodzicach wciąż wisi w powietrzu. Dopóki nie skończę osiemnastu lat, zarządza nim opiekun prawny, czyli w tym wypadku Ty. - Wskazałam na nią palcem, ale szybko go schowałam z powrotem. - Nie dostałaś nic, bo moja mama tego dopilnowała i mścisz się na mnie za to.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now