Rozdział 23

4K 125 63
                                    


Czułam zataczające się kółka na ramieniu. Te cholerne kółka. Jeszcze mocniej się objęłam, czując się jak jakiś precel. Wystraszony precel. Poczułam, jak ktoś ściąga mi moje słuchawki i spanikowana złapałam za nie. Moja dłoń wylądowała na czyjejś ręce, a przez ciało przeszedł dreszcz. Szybko ją cofnęłam i dopiero wtedy otworzyłam oczy, widząc przed sobą zmartwionego Camerona.

Nie odezwał się, tylko pokazał mi słuchawkę. Złapałam ją i włożyłam do ucha, przykrywając swoimi. Zamknęłam się z powrotem w swoim kokonie, gdy z małego głośniczka poleciała piosenka.

Drżenie co prawda zelżało, ale serce nadał próbowało opuścić mój organizm. Poczułam ciepły materiał i podniosłam głowę, marszcząc brwi. Brunet akurat pochylał się w moją stronę, układając swoją bluzę tak, żeby się nie zsunęła.

Kurwa.

Jak ja miałam się uspokoić, gdy był tak blisko? Przecież pikawa mi przy nim wysiądzie. Byłam pewna, że robił to specjalnie.

Oparłam głowę bokiem i przyglądałam mu się, mając nadzieję, że to coś da. W tle leciało In the name of love, które idealnie wpasowało się w kotłujące się myśli w mojej głowie.

Cameron odgarnął mi z twarzy opadające włosy i pogładził policzek, a ja przymknęłam powieki. Jego dotyk działał na mnie dziwnie uspokajająco. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

Obudziłam się wtulona w niego, w dodatku przykryta jego bluzą. Podniosłam głowę i rozejrzałam się. Autobus wciąż jechał, tyle że z normalną prędkością, więc pewnie ominęliśmy już korek. Zamknęłam oczy i chciałam wrócić na swoje miejsce przy oknie, ale powstrzymało mnie ramię Camerona, które przyciągnęło mnie bliżej.

- Zimno mi, a Ty fajnie grzejesz. - Usłyszałam jego głos.

- Dlaczego tu jesteś? - Zapytałam wiedząc, że mnie słyszał. Oboje mieliśmy w uchu po jednej słuchawce, a moje dodatkowe zabezpieczenie pewnie zdjął, kiedy zasnęłam.

- Zbieg okoliczności. - Wzruszył lekko ramionami.

- Kłamiesz. - Stwierdziłam, spuszczając wzrok i bawiąc się palcami. - Mając samochód, nie potrzebujesz transportu publicznego.

- Zepsuł się.

- Taak? Akurat jak jechałeś do Malibu po paczkę frytek? - Zapytałam ironicznie.

- Dokładnie tak. - Kiwnął.

- Cameron daj spokój. - Podniosłam się i popatrzałam na niego. - Po co tak naprawdę tu jesteś? - Przyglądałam się jego błękitnym tęczówkom, wyczekując odpowiedzi. Widać było po nim, że bił się z myślami.

- Dowiedziałem się, że mają być utrudnienia na tej drodze i postanowiłem się upewnić, czy nic Ci nie jest. - Powiedział i przygryzł wnętrze policzka, a ja zmarszczyłam brwi.

I co ja miałam mu powiedzieć? Nie potrzebnie to zrobił. Nie potrzebnie się pojawił. Miałam jeszcze większy mętlik w głowie niż do tej pory. Zrobiłam więc to, co potrafiłam najlepiej. Zraniłam go.

- Przecież... mieliśmy zapomnieć, udawać, że nic się nie stało, a Ty już po dwóch tygodniach włazisz za mną do autobusu i co? I myślisz, że to jest w porządku? Chciałam o Tobie zapomnieć, okej? Próbowałam, naprawdę, ale jest mi cholernie trudno, bo wciąż Cię widzę. - Odsunęłam się od niego, tym razem mnie nie powstrzymywał. - Nie może tak być, Cameron. - Pokręciłam głową. - Nie możesz...

Nie dokończyłam, bo zbliżył się dość szybko na niebezpiecznie bliską odległość, kładąc ręce po obu moich stronach i zabierając mi tym samym powietrze, którego w tamtej chwili potrzebowałam jak nigdy.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now