Rozdział 22

3.9K 124 45
                                    

Przyjechałam pod dom i zdjęłam rolki, chowając je w krzakach pod moim oknem. Wspięłam się na górę i weszłam do środka. Zapewne nikt nawet nie zauważył mojego zniknięcia, więc nie musiałam martwić się konsekwencjami. Musiałam za to zmienić ubrania, bo wybiegłam w dresach Camerona. Przebrałam się w swoje spodenki do kolan i założyłam luźną koszulkę, a jego rzeczy włożyłam do szafy.

Natrętne myśli ciągle krążyły mi po głowie, nie dając spokoju. Wciąż bolało mnie, że był dla mnie taki oschły, ale przecież sama tego chciałam... Chciałam, żeby trzymał się z daleka, a kiedy to zrobił, poczułam pustkę.

Założyłam, że to tylko kwestia czasu, gdy ból minie i postanowiłam zająć się po prostu sobą. Pytanie tylko, czy potrafiłam wymazać go z pamięci?

Zeszłam na dół i spotkałam Tylera, jedzącego płatki śniadaniowe.

- Smacznego. - Powiedziałam, a przechodząc obok zmierzwiłam mu włosy.

- Dawno Cię nie widziałem. Zagramy dzisiaj? - Ożywił się.

- A Twoja mama? - Uniosłam brew.

- Pojechała z tatą do kościoła, więc powinniśmy zdążyć. - Wyszczerzył się.

- Okej, w takim razie czekam na dworze. - Wyszłam na zewnątrz i znalazłam piłkę. Po chwili dołączył do mnie Tyler.

- Nie miałem okazji Ci podziękować. - Powiedział, gdy zaczęliśmy grać.

- Za co?

- Za Twoją radę. Posłuchałem Cię i postawiłem się Joshowi. - Uśmiechnął się.

- I jak poszło?

- Wystraszył się i już jej nie dokucza. Teraz dołączyła do naszej paczki i super się dogadujemy, chociaż ona nic nie mówi.

Zamarłam.

- Jak to? - Zapytałam, próbując uspokoić oddech.

- No po prostu, nie używa słów ani nic. Zazwyczaj zadajemy jej pytanie, a ona kiwa albo kręci głową. - Wyjaśnił mi.

- A jak ma na imię? - Dopytałam, choć już je znałam. Nie wierzyłam, że to zbieg okoliczności i jest gdzieś druga dziewczynka, która nie mówi.

- Lily. Ładnie, prawda? - Uśmiechnął się z błyskiem w oku.

- Pięknie. - Podniosłam kąciki ust. - A teraz bierz się do roboty, bo coś słabo Ci idzie.

I jak miałam o nim nie myśleć?

*****

Nie sądziłam, że Cameron dotrzyma obietnicy, w końcu już raz mu się nie udało. Pomyliłam się i to bardzo. Unikał mnie jak ognia przez cały tydzień, zresztą ja też w końcu zaczęłam. Gdy tylko go zobaczyłam, odwracałam wzrok, bo ucieczka nie wchodziła w grę.

Udało mi się namówić Mię na dołączenie do drużyny koszykówki. Spotkałyśmy się w poniedziałek po szkole i pokazałam jej na czym dokładnie polega gra, a ona była tak zachwycona, że już następnego dnia zapisywałyśmy się na listę.

We wtorek dotarła do mnie paczka z rzeczami od Nicka. Zamieścił w nich liścik ze słowem "przepraszam". Zastanawiałam się, za co mógł mnie przepraszać i ostatecznie spisałam w głowie krótką listę. Nie odzywałam się do niego od tamtej rozmowy i na razie nie zamierzałam.

W szkole tak naprawdę odpoczywałam, żeby w domu móc pracować za ciotkę. Może i nie znałam się na prowadzeniu domu, ale szorowanie fug raz w tygodniu, to była przesada. Godziłam się na to tylko dlatego, że zbliżały się urodziny Nicka i miałam jechać na cały weekend do Malibu.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now