Rozdział 41

4.5K 150 23
                                    

Przygnębiające uczucie nie opuszczało mnie od chwili, gdy otworzyłam oczy. Już wtedy wiedziałam, że nie ma opcji na poprawę humoru. Nic nie mogło sprawić, że ten dzień będzie lepszy.

Nawet Cameron, który się właśnie przebudzał i leniwie podnosił powieki, mając taki piękny uśmiech na twarzy, nie mógł zmienić mojego nastawienia.

- Dzień dobry. - Wymruczał, co zabrzmiałoby całkiem seksownie, gdyby nie mój chujowy nastrój.

- Zależy dla kogo. - Mruknęłam, przecierając twarz dłonią.

- Źle spałaś?

Westchnęłam, bo nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Nie wiedziałam, jak nazwać to coś dziwnego, co we mnie siedziało. Co mogłam powiedzieć w siódmą rocznicę mojego przeżycia i śmierci mamy?

Jest spoko.

- Postaraj się o tym na razie nie myśleć, a jeśli będziesz chciała, to możemy pójść później na cmentarz. - Powiedział podpierając się na łokciu i przysuwając do mnie.

Cameron chyba czytał mi w myślach...

Jego ręka znalazła się na moim brzuchu i wsunęła pod materiał koszulki, wywołując tym samym przyjemne mrowienie w tamtym miejscu.

- Wiesz, co mnie najbardziej wkurza? - Spojrzałam na niego, a on w odpowiedzi pokręcił głową. - Że ten pieprzony idiota, leży tam razem z nią. Powinien gnić gdzieś przy drodze, żeby zwierzęta zjadły jego zwłoki. A najlepiej, gdyby wtedy jeszcze oddychał.

- Powinien, ale nie możemy tego zmienić.

- A może wykopiemy trumnę mojej mamy i ją przeniesiemy? - Zapytałam z nadzieją w głosie.

- Możemy też po prostu zanieść tylko jeden znicz dla niej i nie łamać tym prawa. - Powiedział, patrząc na mnie znacząco. Wywróciłam oczami, ale przytaknęłam.

Obróciłam się do niego bokiem i podkuliłam nogi. Poprawiłam mu opadającą grzywkę, a jego ręka, która znajdowała się już na moim biodrze, zaczęła sunąć w górę, aż zatrzymała się na nadgarstku i pogładziła moją dłoń.

Przysunęłam się do niego i opierając część swojego ciała na nim, zaczęłam go niespiesznie całować. Musiałam jakoś zagłuszyć swój wewnętrzny głos, który ostrzegał mnie przed dzisiejszym dniem.

Wiesz, co się zbliża.

Czujesz to.

Zgięłam nogę w kolanie, i założyłam na niego, a on ręką złapał za moje udo i pociągnął mnie na siebie. On wiedział, jak oderwać mnie od niechcianych myśli i musiałam przyznać, że świetnie mu to wychodziło.

- Ej, bo nie... - Usłyszeliśmy głos Nate'a, który wparował do pokoju. - O, sorry. - Nie zsuwając się z Camerona schowałam twarz z zagłębieniu jego szyi. - Nie mogę znaleźć soli i pieprzu. - Kontynuował nie przejmując się tym, co widział.

- Wyjdź, albo zaraz Ci przypieprzę, a rany posolę. - Odezwał się brunet, przecierając twarz dłonią. Czułam jego przyspieszający puls.

- To powiedz mi gdzie ta sól, to nie będziesz musiał szukać. Pieprz pewnie będzie obok, ale jakbyście wy chcieli się pieprzyć, to nie ma problemu.

Ja pierdolę.

- Dzięki, kurwa, za pozwolenie. A teraz wypieprzaj z mojego pokoju.

- No, ale...

- Nate nie wkurwiaj mnie i sam se poszukaj tej jebanej soli.

- Ktoś tu wstał lewą nogą... - Mruknął.

Princesses don't cry (zakończone)Where stories live. Discover now