Rozdział 9.

24.5K 1.5K 74
                                    

Po niedługiej chwili autokar się zatrzymał i każdy z nas wziął swój bagaż, a później skierowaliśmy się do odprawy. Lubię być na lotnisku. Obserwować tablice, z odlotami. To jest takie miejsce, z którego można się udać do każdego zakątka świata. Nie sądziłam kiedyś, że pojade gdzies daleko od domu, ale teraz mam coraz większą chęć na podróżowanie. Może keidyś uda mi się zwiedzić inny kontynent. Chciałabym zobaczyć coś zupełnie innego. 

Lotnisko jest naprawdę duże. Gdybym była tutaj sama, to na pewno bym się zgubiła, ale na szczęście jest ze mną tyle osób, że po prostu idę za tłumem i nie muszę się niczym przejmować. 

Weszliśmy w końcu do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Lubię bardzo moment startu. Kiedy już wzbiliśmy się w powietrze zamknęłam oczy, licząc na to, że zasnę, co na moje szczęście się stało i obudziłam się w momencie lądowania. 

- Ciekawa jestem, jakie będziemy mieli pokoje. W ogóle tak sie cieszę, że gdzies pojechaliśmy. 

Byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tej wycieczki, ale entuzjazm Amelii jest trochę zarźliwy. Jeżeli będę tak źle myśleć, to na pewno będzie źle, a właściwie mam okazję, żeby zobaczyć coś nowego. Kiedyś skakałabym z radości, żeby zoabczyć LA, a teraz tu naprawdę jestem. 

- Oby było fajnie - powiedziałam.

- Żartujesz? - zapytałam Amelia z iskierkami w oczach. - Na pewno będzie fajnie. 

Przetransportowaliśmy się kolejnym autokarem do naszego hotelu. Tutaj wycieczki są na bogato. Inny stan, inne miasto, mnóstwo kilometrów dalej, zaplanowane drogie atrakcje. Nancy musiała się wykosztować, ale sama chciała, żebym pojechała, no i pieniądze nie są dla niej żadnym problemem. Chociaż to nie jest teraz mój problem - finanse. 

Popatrzyłam na wielki budynek przed nami, kiedy wysiedliśmy i nie mogę uwierzyć, że to tutaj. Wygląda naprawdę bardzo ładnie, ale w Miami się juz przyzwycziałam do luksusu i tego, że mam do czynienia  z bogatymi osobami, więc nie czuję się tutaj nieswojo. 

Ucieszyłam się, kiedy juz każdy z nas się zameldował. Mamy teraz trochę czasu dla siebie, żeby odpocząć. Weszłam do naszego pokoju razem z między innymi Amelią. 

Trochę się rozpakowałam i uporządkowała moje rzeczy i w końcu nadszedł ten moment, o którym marzyłam od 5:30 stojąc na parkingu - rzuciłam się na łóżko. 

O tak, wspaniale.

Zaczęłam grać w jakąś bezsensowną grę na moim telefonie. Kupiłam sobie nową kartę SIM - nie chcę, aby znajomi z mojej starej szkoły do mnie dzwonili, wysyłali SMSy i tak dalej. Nie chcę mieć z nimi żadnego kontaktu. W ogóle nie chcę mieć nic wspólnego z Oregonem. To przywodzi na myśl wspomnienia moich rodziców. Za każdym razem, kiedy przypomnę sobie ich twarze, przychodzi ta świadomość, że nigdy więcej nie będę mogła ich zobaczyć. Niechciane łzy zgromadziły się pod moimi powiekami. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Niestety słona ciecz i tak spłynęła po moich policzkach, ustach, brodzie aż do szyi. Telefon gra, muzykę, która wydobywa się, kiedy ktoś przegra. Co za ironia - pomyślałam. Rzucam telefonem i idę do łazienki. Dobrze, że nie ma ani Grace, ani Amelii - wyszły do sklepu. Zamykam za sobą drzwi i opieram się o nie. Nie jestem w stanie ustać na nogach, więc po prostu ześlizguję się na podłogę. Teraz, pozwalam łzom płynąć swobodnie.

Moi rodzice. Ich już nie ma.

Te myśli cały czas krążą mi po głowie. Z jednej strony nie chcę o nich myśleć, bo to zawsze doprowadza mnie do takiego stanu w jakim teraz jestem, ale z drugiej boję się, że jeżeli to zrobię to o nich zapomnę. Skoro nie mogą być ze mną fizycznie, niech będą chociaż mentalnie. To mi musi wystarczyć. Chowam głowę w kolanach i oplatam je rękami. Mocno. Chciałabym się do kogoś przytulić. Potrzebuję czyjejś bliskości, ale nie ma ze mną nikogo. Jestem sama. Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nie wiem jak ja sobie poradzę.

My bad boyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu