Rozdział 13. (cz.1.)

23.6K 1.4K 49
                                    

Kiedy Aiden dojadł, wyszliśmy z kawiarni i znowu wsiedliśmy do samochodu. Rozglądam się po ulicach LA, kiedy tak jedziemy - drogie sklepy, dużo luksusowych miejsc, mnóstwo drogich samochodów, jest tez dużo całkiem zwyczajnych ludzi, dzięki czemu nie czuję się dziwnie, ale też nie ma co sie oszukiwać, że niektórzy przesadnie się obnoszą ze swoimi pieniędzmi. Kilka razy widziałam całą chmarę paparazzich krążących za jakimś biednym człowiekiem. Aiden wydaje się niewzruszony, może na nim to już nie robi wrażenia, ale ja nie jestem przyzwyczajona. 

Przejechaliśmy obok wesołego miasteczka i nawet z tak dalekiej odległości, słyszę odgłosy, które stamtąd dochodzą. Dawno nie byłam w takim miejsu, a chętnie bym poszła. Wszystko zawsze jest takie kolorowe. Mnóstwo jakichś światełek, wszędzie słychać wesołą muzyczkę, wata cukrowa, która wygląda jak jakiś obłoczek. Pełno gier. Człowiek nie wie, gdzie ma najpierw iść. Jest tyle atrakcji.

- Pojedziemy tam? - pytam, patrząc się przez okno.

Kiedy Aiden popatrzył w tamtę stronę, jego szczęka się zacisnęła, twarz nabrała ostrego wyrazu, ale mimo to chłopak zatrzymuje się na jednym z miejsc parkingowych. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Już chciałam otworzyć drzwi i wyjść, ale dotarło do mnie, że Aiden nawet nie drgnął. Odwróciłam się w jego stronę, jednak on wcale nie jest taki zadowolony. Patrzę się na niego z konsternacją. Przecież to wesołe miasteczko. WESOŁE.

- Nigdy nie byłem w wesołym miasteczku - wypalił.

Jak to? Nigdy? W ogóle? Jak to się mogło stać? Ja byłam mnóstwo razy. Co prawda nigdy w takim jak to, bo to jest po prostu ogromne. 

- Jeśli nie chcesz, to nie... - nawet nie dał mi dokończyć zdania, bo otworzył drzwi i wysiadł.

Chciałam powiedzieć, że nie musimy tam iść. Wiem, że nie spodobał mu się ten pomysł, a ja nie chcę psuć nam dnia, który tak dobrze się zaczął.

Jednak też wysiadłam z auta, żeby pójść za nim. 

Złapałam za go za rękę

- Najwyżej po prostu stąd pójdziemy, dobra? - zapytałam. 

Możemy się stąd ewakuować w każdej chwili. W końcu nikt nam tutaj nie kazał przyjść, a właściwie to raczej zabronił, bo powinniśmy być na wycieczce zorganizowanej przez naszą szkołę, ale to już nieważne.

Kiedy przyszliśmy do kasy. Znowu chciałam coś powiedzieć na temat pieniędzy, ale przypomniało mi się, co się stało ostatnim razem, kiedy tak zrobiłam, więc stwierdziłam, że będzie lepiej, kiedy nie będę się odzywać. 

Dostalismy jaskraworóżowe opaski na ręce.

- Pasuje ci ten kolor - wyszeptałam mu do ucha.

Popatrzył się na mnie szeroko otwartymi oczami. Chyba chciał coś powiedzieć, ale jednak zrezygnował. Ja tylko uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam iść w stronę zjeżdżalni wodnej. Jednak on mnie zatrzymał.

- Chodźmy tam - powiedział, wskazując na ogromną kolejkę górską, z pętlami i ostrymi zakrętami.

Głośno przełknęłam ślinę. Boję się tam iść. Mam wrażenie, że ten wagon jedzie z tysiąc kilometrów na godzinę. Nie raz widziałam w internecie filmiki, na których te kolejki się zawalają, albo cos się psuje. To właśnie to budzi we mnie strach. Nigdy nie ufałam ludziom, którzy to zmontowali, zawsze sie boję, że coś zrobili źle i wszystko runie. 

Teraz jednak to Aiden się śmieje. Mam ochotę zmyć mu ten uśmieszek z twarzy.

Dobra, Sophie. Przed nami tą kolejką na pewno jechało już dużo osób i wszystkie wyszły z tego żywo, więc czemu ja miałabym być wyjątkiem?

My bad boyWhere stories live. Discover now