Rozdział 13. (cz.2.)

24.2K 1.5K 57
                                    

- Teraz ty.

Co? O co mu chodzi?

Chyba wyczuwa moje zdziwienie i dodaje:

- Gdzie idziemy? Teraz ty wybierasz.

Ach, więc teraz czas na mały rewanż i to on sam daje mi taka możliwość, więc może nie będę dla niego go taka zła? Chociaż za ten straszny, okropny rollercoaster zasługuje na zemstę. 

Widzę karuzelę dla dzieci. Taką na której koniki bujają się w górę i w dół i krążą w kółko w bardzo wolnym tempie. Do tego leci słodka muzyczka.

Idealnie.

- Tam - mówię, pokazując na chmarę dzieciaków, których piski i śmiechy słychać już z daleka.

Próbuję zachować powagę, ale na widok jego miny, kąciki moich ust zaczynają drgać. Jest to połączenie irytacji, szoku i zawstydzenia, może jeszcze trochę zdruzgotania. No cóż, efekt jest przyjemny do patrzenia.

Aiden przewraca oczami i w końcu rusza w stronę karuzeli. Zajmuję swoję miejsce na białym rumaku, on natomiast opiera się o jakąś figurkę.

- Nie usiądziesz? - pytam, próbując zachować kamienną twarz - Osobiście myślę, że w takim autku świetnie byś wyglądał - wskazuję palcem na malutki niebieski samochodzik, na którym jest trochę brokatu. 

Obraz Aidena w takim aucie, za taką mała kierownicą bardzo kontrastuje z tym w jakich autach go widziałam - dzisiaj w dużym, czarnym SUVie ze skórzanymi siedzeniami, wcześniej w sportowym aucie, bardzo nowoczesnym, które było chyba zbyt mocno wypolerowane, bo  nigdy nie widziałam, żeby cokolwiek się tak błyszczało. Szczerze, to bałam się tam wejść albo chociaż podejść bliżej, bo było widać, że dba o to auto, a gdybym ja coś zepsuła, co z moją niezdarnością było możliwe, to chyba miałabym piekło na ziemi.

- Nie, dzięki, wolę tutaj postać, jazda bez trzymanki jest lepsza. - odpowiada z udawanym uśmiechem.

Ja tylko chichoczę na jego zachowanie. Karuzela rusza.

- Łaaaaał - krzyczę i zaczynam klaskać w dłonie z przesadnym entuzjazmem.

Inni patrzą się na mnie dziwnie, a Aiden zasłania twarz ręką.

Mam pewien pomysł. Skoro on ma moje zdjęcie. To ja będę miała jego. Wyciągam telefon, ale oczywiście zapominam wyłączyć flesza i dźwięku. Gdyby spojrzenie mogło zabić, to byłabym już sześć stóp pod ziemią.

Zaczyna się do mnie zbliżać. Karuzela dalej się kręci. Co on chce zrobić? Teraz, to się boję. Wstaję ze swojego rumaka. On mnie teraz nie obroni. Nagle Aiden zaczyna biec. Tak, biec. W moją stronę. Uciekam, podtrzymując się przy tym innych plastikowych figur. 

- Hej, co wy robicie? - słyszę krzyk operatora całej tej karuzeli.

To raczej nie jest dozwolone. Odwróciłam się lekko do tyłu. Aiden jest blisko. Podbiegłam do krawędzi karuzeli. Rodzice, którzy stoją dookoła, patrzą się na mnie zszokowani , zaciekawione oczy dzieci są skierowane w moją stronę. Chyba nie powinnam im dawać złego przykładu  izostać na swoim miejscu, za niedługo zaczną mnie naśladować, stweirdzać, że to jest świetna zabawa i zrobi sie tu niezłe zamieszanie. Ale to właściwie jest świetna zabawa - robienie czegoś, czego się nie powinno, a nie jetsem małym dzieckiem pilnowanym przez dorosłych, nie grozi mi żaden szlaban na telefon, więc ja mogę. Zrobiliśmy właśnie delikatną scenę z Aidenem i teraz  muszę uciekać i przed nim, i panem operatorem. Jeszcze nas stąd wyrzucą, a już mamy kupione bilety, więc zamierzam tu trochę zostać i skorzystać z tego miejsca. 

Aiden jest coraz bliżej. Zeskoczyłam z karuzeli na ziemię. Lekko się zachwiałam, ale pobiegłam dalej. Słyszę jego kroki za sobą. Nie ma szans, żebym mu uciekła, ale zawsze warto mieć nadzieję, nie? Wymijam innych ludzi. Może wtedy zgubię go w tłumie. Niestety nagle czuję czyjeś ramiona wokół mnie, które unoszą mnie do góry. Zablokował mnie, tak że teraz nie mogę ruszyć rękami. Próbuję się jakoś wyrwać, ale na próżno. Nie wiem skąd on ma tyle siły, żeby ot tak mnie podnieść.

My bad boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz