Rozdział 25.

17.4K 1.2K 7
                                    

- Idziemy? - zapytał po chwili Aiden, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

W odpowiedzi tylko przytaknęłam. Chciałabym zostać w jego ramionach najdłużej jak się da, ale oczy po prostu same mi się zamykają. 

- Czekaj, tylko to wrzucę - powiedział, podchodząc do ławki na której leżały nasze kubki z kafejki Lucy i Chrisa.

Westchnęłam z irytancji na brak kontaktu z nim. Od razu zrobiło mi się zimniej bez jego obecności. Patrzyłam jak szedł do kosza i wyrzucał te nieszczęsne kubki. Musiał mi je zabrać kiedy wypłakiwałam wszystkie moje łzy w jego koszulkę.

O nie!

Teraz do mnie dotarło. Przecież muszę wyglądać strasznie. Już sobie wyobrażam te spuchnięte i podkrążone oczy, zaczerwienione policzki. Jak jakieś zombie albo coś w tym stylu.

Kiedy Aiden podszedł do mnie, poprawiłam ręką włosy, próbując jakoś zasłonić nimi twarz. Co prawda z marnym skutkiem, bo tak wyglądam pewnie jeszcze gorzej. Ale Aiden wydawał się nie zwracać na to uwagi. Najzwyczajniej w świecie otoczył mnie swoim ramieniem, a ja oparłam swoją głowę na jego torsie. Niedawno coś takiego mogłoby mi się wydawać dziwne, ale w tej chwili nie jest to nic nadzwyczajnego. Teraz to norma.

- Jesteś zmęczona - powiedział.

- Tylko trochę - chciałam zaprzeczyć, ale chyba moje ziewanie mnie zdradziło.

Mimo tego że go nie widzę, wiem, że teraz ma na twarzy ten swój uśmieszek. Niepotrzebnie dałam mu satysfakcję.

- Ej!!! - krzyknęłam kiedy nagle poczułam się podnoszona.

- No co? - zapytał jak gdyby nigdy nic, niosąc mnie na swoich rękach - zaraz byś zasnęła.

Już mi się nawet nie chce z nim kłócić. Powieki stają się zbyt ciężkie i prędzej czy później i tak się poddaję, tym samym pozwalając im opaść całkowicie.


My bad boyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora