Rozdział 12.

23.7K 1.4K 27
                                    

Kiedy mijamy windę, zastanawiam się dlaczego nią nie zjechaliśmy, ale dalej idę za Aidenem. Docieramy do jakichś drzwi, a on je otwiera - dziwi mnie to, bo jest na nich napisane, że to wejście tylko dla personelu, ale Aiden wydaje się nie zwracać na to uwagi, bo przytrzymuje je i patrzy się na mnie pytająco.

- Wchodzisz? - pyta, jakby zdziwiony tym, że nie ruszam się z miejsca.

- Ale my tędy nie możemy iść - odpowiadam, na co on tylko przewraca oczami.

Gdyby nie on, nawet nie przeszłoby mi przez myśl, żeby nawet dotknąć klamki tych drzwi. Przecież jest wyraźnie napisane, że to tylko dla personelu. Czego on nie rozumie? Jak zdał pierwszą klasę podstawówki z brakiem umiejętności czytania? 

- Wchodź - słyszę jego głos, który nie pozwala mi się kłócić.

Teraz to już nie jest pytanie. Nie chcę go denerwować, więc wchodzę, a on za mną. Jesteśmy na klatce schodowej. Gdyby nie te kilka lamp, byłoby tu zupełnie ciemno. Zaczynamy schodzić na dół. Słychać tylko szmery naszych butów. Wciąż boję się, że ktoś nas przyłapie. Co jak wyrzucą nas z wycieczki i Nancy będzie musiała po mnie przyjeżdżać?

Docieramy na podziemny parking. Jest on bardzo mały jak na tak duży hotel, ale to chyba nie ten główny parking, skoro prowadzą do niego drzwi tylko dla personelu. Nie ma tutaj nikogo.

Gdzie on mnie przyprowadził?!?!

Nagle się zatrzymuję i podchodzi do jakiegoś auta. Wyciąga kluczki i chwilę później światła migają i słychać dźwięk otwieranych drzwi.

- Aiden! - krzyczę zszokowana.

Co on robi? Przecież to nie jego auto!!! Jego zostało w Miami. Co prawda skądś musi mieć kluczki, ale nie mkam zielonego pojęcia, co się tutaj dzieje. Mam mieszane uczucia. 

- Czyj to samochód? - pytam.

- Uspokój się - podnosi ręcę do góry - Nie kradnę niczyjego samochodu. Wiem, co robię.

Nie chce mi czegoś powiedzieć - to jest oczywiste - i normalnie nie naciskałabym, żeby mi się wyspowiadał,  gdyby nie chodziło o mnie, a raczej o Nancy, bo nie chcę stwarzać jej kolejnych problemów. I tak się zaczynam wplątywać w towarzystwo, które nie jest dla mnie chyba najlepsze, mieszam się w różne, dziwne sytuacje. Jak na razie nie było żadnego większego problemu, ale muszę się pilnować, bo w takim tempie za niedługo stanie się coś, czego konsekwencji mogę już nie ominąć.

Dalej nie ruszam się z miejsca, wciąż mu nie ufając. On to dostrzega i podchodzi do drzwi pasażera.

- Powiedzmy, że mam... znajomych. Ok? - mówiąc to otwiera drzwi i wzrokiem sugeruje, żebym wsiadła.

Faktycznie mówił, że zna tu kilka miejsc, raczej nie jest tu pierwszy raz, najwidoczniej znajomych też ma, ale dalej nie chce powiedzieć wszystkiego. Chociaż gdyby cokolwiek się stało, to raczej wina będzie jego, to on ma kluczyki, to on będzie prowadził. Najwyżej będę udawać sierotkę życiową, która była niczego nieświadoma. 

Teraz przypomina mi się jego mina, kiedy opowiadał o tej naszej małej wycieczce. Z jakiegoś nieznanego mi powodu znowu chcę go widzieć takiego radosnego, dlatego poddaję się i wsiadam do pojazdu. Skoro mówi, że wie, co robi, to miejmy nadzieję, że tak jest. A poza tym, wątpię, żeby robił coś takiego po raz pierwszy, a chyba jeszcze nie wylądował w więzieniu, więc oby nic się nie stało.

Aiden zamyka za mną drzwi i za chwilę sam wsiada. Auto rusza. Jego wyraz twarzy znowu jest kamienny, jednak mam wrażenie, że jakby posmutniał. Chociaż trudno jest powiedzieć, jakie są jego uczucia. On rzadko okazuje jakieś emocje. A jeśli go obraziłam tym, że mu nie ufam? Chwytam jego dłoń, która jest na podłokietniku, w swoją. Jego głowa gwałtownie odwraca się w moją stronę. Jest zdzwiony moim gestem, ale nie cofa swojej ręki. A jak to dla niego za dużo? Nie wydaje się typem chłopaka, który by trzymał kogoś za rączkę, dlatego unikam jego spojrzenia i patrzę się w przednią szybę, jak gdyby nigdy nic.

My bad boyWhere stories live. Discover now