Rozdział 28.

20K 1.1K 32
                                    

Nie mogę spokojnie wysiedzieć w miejscu. Nancy już wyszła na spotkanie, co oznacza, że zostałam sama. Moje myśli wariują przez Aidena. Nie mogę się skupić na niczym innym. Tylko na nim. Jednak z doświadczenia wiem, że trudno mi będzie przestać o nim myśleć.

Dobra koniec - dzwonię do Ameli.

- Halo? - słyszę jej wesoły głos.

- Hej, masz dzisiaj czas?

- No, a co?

- Może byśmy gdzieś wyszły? - zapytałam trochę niepewnie, bo w końcu może mieć inne plany, a nie chcę wyjść na idiotkę.

- Sophie chce gdzieś wyjść? Nie wierzę - odpowiedziała sarkastycznie.

Co prawda wcześniej nie byłam zbyt towarzyska. Nie mówiąc już o pierwszym dniu szkoły, kiedy się poznałyśmy, ale ona i Grace były dla mnie naprawdę miłe. Może uda mi się to jakoś naprawić?

- To co? Centrum handlowe? Kupiłabym sobie parę rzeczy.

Naprawdę mogłabym sobie coś kupić. Nancy chce mi trochę zrekompensować swoją nieobecność pieniędzmi powtarzała mi wiele razy, żebym się nie krępowała ją o cokolwiek poprosić. Założyła mi też konto w banku, na które przelała sporą sumę.

- Chcesz iść na zakupy? - zapytała Amelia, teraz natomiast w jej głosie słychać niedowierzanie.

Zaśmiałam się. To naprawdę aż takie dziwne?

- Tak, chcę iść na zakupy - potwierdziłam - Będę u ciebie za dwadzieścia minut. Dzwoń do Grace i powiedz jej, że jedzie z nami. Pa - powiedziałam to na jednym wdechu, a potem się rozłączyłam, nie chcę jej dalszych pytań.

Pewnie zaczęłaby coś podejrzewać, a ja nie mogę jej powiedzieć prawdy o Aidenie.

Poszłam do swojej garderoby. Może ubiorę się w coś bardziej wyjściowego? Zaczęłam przeszukiwać półki w celu znalezienia czegoś, co by się nadało.

Po chwili doszłam do wniosku, że te zakupy naprawdę mi się przydadzą.

W końcu znalazłam koszulkę, która wydaje się być odpowiednią. Jest z takiego materiału jak koszula i ma falbanki.

Podoba mi się. Szybko założyłam ją zamiast tego starego T-shirtu. Stwierdziłam, że spodenki chyba ujdą.

Dobra, jedna rzecz z głowy.

Teraz makijaż. Na co dzień tego nie robię, ale TEN dzień nie jest normalny. Pomalowałam rzęsy, a na usta dałam trochę bezbarwnego błyszczyku. Przejrzałam się kilka razy w lustrze i wyszłam z łazienki dopiero, gdy stwierdziłam, że wszystko jest ok.

Szybko wzięłam telefon i kartę kredytową, którą dała mi Nancy. Wcześniej jakoś nie miałam chęci, żeby kupować sobie cokolwiek, ale chyba mnie też się coś należy.

Szybko zbiegłam ze schodów, pomijając przy tym kilka stopni i pobiegłam do wyjścia. Za dużo energii - pomyślałam, tym razem idąc do auta.

Odjechałam spod domu. Całe szczęście nie mam dalekiej drogi. Mijam ulice Miami, denerwując się prawie na każdego kierowcę za zbyt wolną jazdę. Chyba nigdy wcześniej w całym swoim życiu nie złamałam tylu przepisów co teraz. No ale cóż, spieszę się. W końcu dojechałam pod dom Amelii. Czeka już na mnie przed bramą. Kiedy wsiadła do auta, od razu poczułam się lepiej. Przynajmniej przez rozmowę z nią, mogę w jakiś sposób dać upust temu wszystkiemu, co czuję.

- Co się z tobą stało? - zapytała od razu.

Aiden.

- O co ci chodzi? - udałam zdziwioną - Gdzie mam jechać? Nie wiem, gdzie mieszka Grace - chciałam jakoś zmienić temat, co nie zmienia faktu, że i tak nie wiem, gdzie mieszka Grace.

My bad boyWhere stories live. Discover now