Rozdział 35.

14.4K 972 32
                                    

Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu woźna raczyła zadzwonić dzwonkiem. Od razu zerwałam się z miejsca, jednak nie dane mi było wyjść.

- Za karę wychodzisz ostatnia - powiedział nauczyciel, wskazując na mnie palcem.

Co?

Westchnęłam z irytancji. Pan Smith nie jest zły. Właściwie na odwrót. Jest żartobliwy i na lekcjach często się śmiejemy. Atmosfera jest luźna, a kiedy mówił, że mam zostać, nie zrobił tego za karę. Śmiał się, kiedy to powiedział, ale nie śmiechem wrednego nauczyciela, który kocha utrudniać życie swoim uczniom, bardziej chciał po prostu zażartować. I normalnie pewnie sama bym się zaczęła śmiać, ale teraz odliczam każdą sekundę, żeby spotkać się z Aidenem.

Patrzę jak te wszystkie osoby mozolnie pakują swoje rzeczy i w końcu wychodzą. Śledzę wzrokiem ostatnią osobę, aż w końcu ona też opuszcza salę. Ja też chcę to zrobić, ale kiedy stoję w progu Pan Smith zamyka mi drzwi przed nosem.

Patrzę osłupiała, ale on po chwili je otwiera i widzę jego rozbawione oczy.

- Żartowałem, wychodź już Lancaster.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

Skreciłam w prawo i pierwsze co zobaczyłam to Aiden, opierający się o ścianę.

Najchętniej rzuciłabym się na niego, ale wiem, że nie mogę.

To jest takie frustrujące.

Zamiast tego podchodzę spokojnym krokiem.

- Jak na biologii? - pyta, prostując się.

- Czyli dalej trzymamy się tych neutralnych tematów?

Chcę, żeby to wszystko się jak najszybciej skończyło. Wszyscy zawsze narzekali na szkołę. Ja przed przeprowadzką wcale jej nie nienawidziłam w takim stopniu jak inni. Nie tak bardzo przeszkadzało mi wczesne wstawanie. Doceniałam to, że jednak dzięki szkole poznałam wielu wspaniałych ludzi i było kilku nauczycieli, którzy według mnie nie powinni nimi być z wielu powodów, ale jednak było też parę, którzy naprawdę dużo mnie nauczyli i którym jestem za to bardzo wdzięczna.

Teraz jednak chyba rozumiem nienawiść wszystkich do tej szkoły. Najchętniej bym stąd wyszła. 

Ale wcześniej niewiele było rzeczy, których nie mogłam zrobić przy kimś. A na pewno nie takich, których nie mogłam, bo zawsze byłam grzeczna. 

Ale w tym momencie jedyne co bym chciała zrobić, to wyjść z Aidenem i odwdzięczyć mu się za dzisiaj.

O czym ja właśnie pomyślałam?

Nie wiem dokładnie co Aiden ze mną robi, ale w życiu bym nie powiedziała, że coś takiego kiedykolwiek przejdzie mi przez myśl. 

- Już niedługo - szepnął.

Powinnam się już przyzwyczaić do jego otwartości, jeżeli chodzi o te kwestie.

Ale chwila, to chyba była odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie, a nie to, co ja miałam w głowie. 

- Więc na biologii było bardzo ciekawie - odpowiedziałam i zaczęłam iść przed siebie., próbując ukryć swoją twarz.

Nie wiem czy kiedyś przestanę czuć wstyd za moje myśli i za to jak się zachowuję przy Aidenie. 

- Doprawdy? - zapytał, unosząc brwi, wyraźnie rozbawiony.

- Tak, z Jonathanem śmialiśmy się całą lekcję - skłamałam.

Jego wyraz twarzy zmienił się w ułamku sekundy.

Naprawdę nie spodziewałam się, że potraktuje to na poważnie. Chciałam się z nim trochę podroczyć, ale najwyraźniej nie powinnam mówić takich rzeczy. Dziwi mnie trochę, że tak nie wierzy w to, iż liczy się dla mnie tylko on. Dla mnie to oczywiste.

- O Aiden. Dopiero druga lekcja, a ty juz w szkole?

Odwróciłam się w stronę dźwięku i zobaczyłam, idącego w nasza stronę Caleba.

- Tak wyszło - burknął coś w odpowiedzi.

Za chwilę dołączyła do nas Amelia. Byłam pewna, że z Calebem ledwo będą mogli się od siebie oderwać. Bo to właśnie mają w zwyczaju - obściskiwanie się niezależnie od miejsca w którym się znajdują. Liczyłam, że przez to nie będą zwracać uwagi na mnie i Aidena, dzięki czemu będę mu mogła wytłumaczyć to całe nieporozumienie, jednak stało się coś zupełnie odwrotnego niż oczekiwałam, a mianowicie Caleb, gdy tylko ją zobaczył, od razu odszedł.

A Aiden razem z nim.

Patrzę jak idzie korytarzem, aż znika za rogiem.

Przecież tylko żartowałam. Każdy mówi, że to dziewczyną są zazdrosne. A tymczasem co? Mam tylko nadzieję, że szybko nadarzy się jakaś okazja i wszystko będę mu mogła wytłumaczyć, a do tego czasu żadne z nas nie zrobi nic głupiego. W końcu coś zaczęło się miedzy nami układać i znaleźliśmy jakieś rozwiązanie z tego wszystkiego. Mamy jakiś plan, porozumienie. Nie chcę  tego tracić.

Odwróciłam się do Amelii, ale to co zobaczyłam mnie kompletnie zszokowało i jednocześnie  zasmuciło. Dziewczyna ma zaszklone oczy i szybko mruga, próbując zatrzymać łzy, a jej broda delikatnie drży. Patrzy się w miejsce, w którym przed chwilą zniknął Caleb.

- Co się stało - zapytałam natychmiast.

Widok jej w takim stanie, łamie mi serce. Mnie samej łzy zaczynają cisnąc się do oczu.

- Amelia! - powiedziałam trochę za głośno, próbując przykuć jej uwagę, gdy ta dalej nie odpowiadała.

To sprawiło, że w końcu przeniosła swoje spojrzenie na mnie. Ale kiedy to zrobiła, serce mi zamarło. Jej oczy są nienawistne. Jest bledsza niż normalnie. Włosy ma rozczochrane i wyglądają jakby ich nie czesała. Ubrania niewyprasowane.

- Co się stało?


My bad boyWhere stories live. Discover now