Rozdział 48.

4.3K 196 4
                                    


Spróbowałam otworzyć oczy, ale światło mnie za bardzo raziło, więc je niemal od razu zamknęłam. Nie widziałam dokładnego obrazu, tylko jakieś prześwity - dużo białego koloru. Usłyszałam jakieś szmery i ciche szepty, ale nie zrozumiałam niczego konkretnego.  Poczułam, że ktoś mnie łapie za rękę i nią delikatnie potrząsa, jednak moje powieki były zbyt ciężkie, a ja nie miałam siły ich podnieść. 


***

Obudziłam się na dobre i czuję niesamowitą suchość w gardle, a moja głowa bardzo boli. 

- Sophie - usłyszałam jak ktoś cicho mówi.

Po mojej prawej stronie siedzi Nancy i to ona mnie trzyma za rękę. 

- Obudziłaś się. - powiedziała i się uśmiechnęła.

Wygląda na osobę, której przydarzyło się jakieś nieszczęście. Ma zapłakane oczy, rozmyty makijaż, a jej włosy są w nieładzie i trochę przetłuszczone, ubrania wymięte. 

Nie do końca dociera do mnie, co się dzieje. Chcę tylko coś do picia. 

Udało mi się jakoś wykrztusić słowo woda, przez co Nancy podała mi szklankę i podtrzymała głowę, żebym mogła się napić. 

Teraz mi trochę lepiej. Zobaczyłam, że po mojej drugiej stronie siedzi Aiden. Wygląda podobnie do Nancy. Jego ubrania też są wymięte, a oczy ma bardzo zmęczone i może też smutne. Nie wiem. 

Nancy oparła się biodrem o łóżko i zaczęła gładzić ręką moje włosy. Jest to uspokajające, ale dalej nie czuję się dobrze i nie wiem, co się dzieje. 

Najchętniej zamknęłabym znowu oczy. 

Aiden przesunął palcami po moim ramieniu i wtedy zobaczyłam bandaż na moim nadgarstku. 

O nie. 

Teraz pamiętam. Dlatego tu jestem i dlatego oboje są w takim stanie, w jakim są, dlatego wszyscy jesteśmy w szpitalu, a ja dalej żyję, czyli mi się nie udało. 

- Hej, Sophie. - Nancy delikatnie przesunęła moją twarz, tak żebym na nią popatrzyła, przez co oderwała mnie od widoku mojego nadgarstka. - Wszystko już będzie dobrze. 

Jakby wyczuła moją panikę, nawet nie wiem, co mamo tym wszystkim myśleć - cieszyć się, że jednak żyję, czy płakać, że mi się nie udało. 

- Teraz częściej będę przy tobie. Słyszysz? Nie zostawimy tak tego i znajdziemy jakieś rozwiązanie. 

Łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Nie chcę na to patrzeć. Znowu doprowadzam ją do takiego stanu. 

- Ja... - zaczęłam. - Nie widziałam innego wyjścia. - powiedziałam.

Taka jest prawda. W tamtym momencie już nie wiedziałam, co mam zrobić. 

- Ćśśś - szepnęła. - Rozumiem cię. 

Popatrzyłam na nią zdziwiona. Jak może rozumieć?

 - Wiem wszystko i obiecuję ci, teraz bardziej ci pomogę, nie zostawię cię samej z tym wszystkim. Będę cię bardziej wspierać. Sophie, wyjdziesz z tego wszystkiego. 

Czuję ulgę, że wie o wszystkim i mnie nie nienawidzi. Teraz kiedy zna prawdę i mówi, że znajdziemy jakieś rozwiązanie, zaczynam jej wierzyć. W końcu wcześniej nawet nie wiedziała, o co dokładnie mi chodzi. Zamknęłam się w sobie i myślałam, że kryje w sobie straszną tajemnicę, ale kiedy Nancy się o niej dowiedziała, a zareagowała zupełnie inaczej niż bym myślała, może nie wszystko, co sobie wymyśliłam jest prawdą?

- Dobrze. - przytaknęłam jej. 

Nie wiem, co mogę więcej powiedzieć. Nie przestanę się nagle obwiniać i mój problem nie zniknie, ale teraz mogę chociaż spróbować z kimś o tym porozmawiać, bo nie sądziłam, że będę się tak lepiej czuć, po tym jak komuś to wszystko opowiem - jakby spadł ze mnie wielki ciężar. 

Nancy tylko uśmiechnęła się szerzej i pocałowała mnie w czoło. 

Popatrzyłam na Aidena, który siedzi na krześle po mojej lewej stronie. Nie odezwał się jeszcze ani słowem. On odwzajemnił moje spojrzeniem, ale wciąż nic nie powiedział. 

- Zostawię was na chwilę. - powiedziała Nancy i cicho wyszła. 

Aiden po chwili podniósł bardzo delikatnie moją rękę i usiadł obok mnie, a później położył ją sobie na kolanach. 

- Przepraszam. - powiedziałam.

Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, zachowywałam się jak wariatka. 

- Sophie, nie masz za co. - powiedział jakby to było nic. 

- Mam, nie powinnam była tak na ciebie krzyczeć, nie wiem, co we mnie wstąpiło. -zaczęłam nerwowo wyjaśniać, a oczy zaczęły mnie piec. 

Aiden ostrożnie włożył jedną rękę, pod moją szyję, a drugą pod moje plecy i podniósł mnie tak, że teraz trzyma mnie tuż przy sobie. 

- Spokojnie, Sophie. - wyszeptał do mojego ucha. - Wszystko jest w porządku. 

Łzy zaczęły lecieć z moich oczu, ale tym razem to chyba ze szczęścia. 

Nie chciałabym być nigdzie indziej niż w ramionach Aidena, które mnie trzymają tak mocno, ale jednocześnie każdy jego ruch jest bardzo delikatny i spokojny, 

- Jestem tutaj. - chyba nigdy nie będę miała dość jego głosu. 

Przytrzymuje mi głowę tak, że jestem wtulona w zagłębienie jego szyi. Sam pochylił się trochę do przodu, przez co ja nie jestem w niekomfortowej pozycji, a on mnie trzyma. 

- Dziękuję. - powiedziałam słabym głosem. 

On w odpowiedzi pocałował mnie kilka razy w głowę, a ja oplotłam swoje ręce wokół niego. 



My bad boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz