Rozdział 13

1.1K 21 19
                                    

Wydarzenia z poprzedniego dnia, nie chciały opuścić mojej głowy nawet pomimo upływu nocy. Może to też dlatego, że za wiele nie spałam. Gdy tylko zmrużyłam oczy, ponownie widziałam rozwścieczoną twarz bruneta. Nigdy nie lubiłam gdy się kłóciliśmy. Zawsze to przeżywałam, a teraz czułam się jeszcze gorzej, wiedząc, że to była moja wina. Mogłam poczekać w domu, tak jak chciał i pójść do niego dopiero kiedy nie odbierał telefonu. Powinnam tak zrobić... ale ja tak nie potrafiłam. Nic nie mogłam poradzić, że się bałam.

Podniosłam się z łóżka, czując, jak każdy mięsień mojego ciała protestuje przed tą czynnością. Wzięłam do ręki telefon, łudząc się na jakikolwiek odzew ze strony bruneta. Nie ciężko było się domyślić, że zastałam jedynie pusty wyświetlacz. Zagryzłam wargę, bijąc się z myślami, lecz ostatecznie wybrałam numer do Aarona. Chciałam zrobić to już poprzedniego dnia po wizycie chłopaka u lekarza, ale obawiałam się, że nie odbierze. Ale wraz z nadejściem nowego dnia, miałam nadzieję, że oboje trochę ochłonęliśmy i spojrzymy jeszcze raz na tę sytuację, która wywołała naszą sprzeczkę. Lecz słysząc jedynie przeciągający się dźwięk oczekującego połączenia, zaczynałam tracić na to nadzieję.

Odłożyłam telefon na stolik, będąc w jeszcze gorszym nastroju niż chwilę temu. Zmusiłam się jednak, by zacząć jakoś ten dzień. Wiedziałam, że dalsze siedzenie w łóżku przysporzyłoby mi jedynie więcej problemów.

Weszłam do salonu, gdzie panowała głucha cisza. Byłam sama. Uniosłam głowę na zegar. No tak, dochodziła pierwsza po południu. Rodzice byli w pracy. Z jednej strony cieszyłam się, że ich nie było. Unikłam pytań o wczorajszy dzień. Tylko pośród tej ciszy czułam się przytłoczona. Nawet pogoda za oknem postanowiła mnie dobić swoim depresyjnym nastrojem.

Podeszłam do lodówki, lecz nawet jeśli mój wzrok prześlizgiwał się po różnych produktach, nie potrafiłam nic zabrać, co przeszłoby mi przez gardło. Nawet karmelowy jogurt nie był dla mnie wystarczająco zachęcający.

Zamknęłam lodówkę z cichym westchnięciem. Włączyłam czajnik, decydując się jedynie na kawę i poszłam wyszykować się, by nie chodzić dalej w piżamie. Nie miałam ochoty stroić się w żaden sposób, dlatego gdy wyszłam z łazienki, usłyszałam kliknięcie świadczące o zagotowanej wodzie. Zabrałam jeszcze swój telefon z pokoju i ruszyłam do kuchni.

Pijąc kawę przyłapywałam się na tym jak zamyślałam się, patrząc pusto przed siebie. Westchnęłam głęboko i odchyliłam się na krześle. Mogłam zwariować jeśli dalej bym tak siedziała.

Choć bardzo nie miałam na to ochoty, zdecydowałam się napisać do Debry. Otworzyłam okienko konwersacji i zauważyłam, że miałam od niej nową wiadomość. A tak w zasadzie to zdjęcie. Przedstawiało ją razem z Damonem uśmiechniętych od ucha do ucha kiedy jechali wyciągiem. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych, a sposób, w jaki chłopak patrzał na blondynkę, był niemal identyczny jak ten, którym Aaron patrzał na mnie.

Uśmiechnęłam się delikatnie, choć czułam, jak zakuło mnie w sercu, przypominając sobie ostatnie spojrzenie Aarona w moim kierunku. Wiedziałam, że uda nam się pogodzić, ale i tak za każdym razem bolały mnie takie chwile jak te.

Przypięłam serce do zdjęcia blondynki i wysłałam uniesionego kciuka. Tylko tyle potrafiłam w tym momencie napisać po tym jak przez kilka minut moje palce wisiały nad klawiaturą. Nie potrafiłam skupić myśli.

Zgasiłam wyświetlacz i spojrzałam na swoją kawę. Dotknęłam szklanki, która okazał się już nie być aż tak gorąca jak powinna być, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo w rzeczywistości minęło więcej czasu, niż się spodziewałam.

Miałam wrażenie, że dłuższe siedzenie w samotności doprowadziłoby mnie do depresji, dlatego niewiele myśląc, ubrałam na siebie kurtkę oraz buty i wyszłam z domu. Nie mogło oczywiście zabraknąć szalika od blondynki i mojej czapki. Bez tych rzeczy nie ruszyłam się praktycznie w ogóle z domu. Choć i od tego istniały wyjątki.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now