Rozdział 14

1.1K 22 21
                                    

Ostatnie dni były dla mnie czasem, w którym starałam się zająć myśli czymś innym niż szarookim brunetem, ale za każdym razem kończyło się to podobnie. Ostatecznie i tak wracałam wspomnieniami do Aarona, a wtedy moje myśli były tak rozbiegane, że miałam problem, by poprawnie schować mleko do lodówki, a chleb do chlebaka. Najczęściej kończyło się to całkiem odwrotnie.

Często widziałam zaniepokojony wzrok mojej mamy, którym przyglądała mi się zmartwiona. Zawsze wtedy starałam się uśmiechnąć do niej, by pokazać, że wcale nie miała się o co martwić, ale i tak nie udało mi się jej zmylić.

Tym bardziej, że i ja zaczęłam bardziej się denerwować, gdy przez kolejne dni nie dostałam żadnego znaku życia od Aarona. Chciałam mu dać trochę czasu, tylko że byłam w nim na zabój zakochana i nawet te kilka dni były dla mnie katorgą. A sytuacji nie poprawiała wiedza, że byliśmy skłóceni.

Jednak tego ranka, gdy zauważyłam pusty wyświetlacz na swoim telefonie, zamiast mnie to zasmucić, zdenerwowałam się. Mógł się obrażać, ale chyba potrafiliśmy szczerze porozmawiać, jak przystało na dorosłych ludzi. Ciągłe chowanie głowy w piasek i czekanie aż każdy o tym zapomni, nie było dobrym pomysłem. Wręcz fatalnym. To tak nie działało. Nie byliśmy simami, którzy zapominali po pięciu minutach, co działo się chwilę temu.

Zdeterminowana swoją złością i chęcią naprawy tego co zaczęło się sypać, złapałam za telefon i wybrałam numer chłopaka. Wcale nie zdziwiłam się gdy i tym razem jedyne co od niego dostałam to głuchą ciszę. Ale wcale na tym nie planowałam poprzestać. Postanowiłam sobie, że wyjaśnię to z nim nawet jeśli miałabym czekać pod jego drzwiami godziny, aż wróci z pracy. Miałam już tego dosyć.

Podeszłam do szafy. Sięgając już po jedną z bluz bruneta, którą u mnie kiedyś zostawił, usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Obejrzałam się za siebie, a gdy zauważyłam zdjęcie Aarona na wyświetlaczu, rzuciłam bluzę na łóżko, automatycznie sięgając po telefon. Odebrałam niemalże natychmiast. Jednocześnie szykowałam się, by stanowczo postawić go przed faktem dokonanym i spotkać się jeszcze tego dnia.

— Mam nadzieję, że jesteś gotowy do wyjścia — oznajmiłam od razu, nie dając mu dojść do słowa. — Za dziesięć minut spotkamy się przy galerii, bądźmy dorośli — dodałam, by go przekonać. Nie zwracała uwagi na to, że sama prawdopodobnie nie zdążę w tak krótkim czasie. Zbyt bardzo zwróciłam uwagę na to, by brzmieć na stanowczą.

Po drugiej stronie zapadła głucha cisza, a ja w niecierpliwości gryzłam swoją wargę w obawie, że mógłby odmówić. Dopiero wyschnięcie po drugiej stronie upewniło mnie, że połączenie wciąż trwało.

— Dzwonię właśnie, bo nie ma mnie w mieście i nie mogę załatwić tego osobiście. — Usłyszałam jego zachrypnięty głos, na który zacisnęłam nerwowo dłoń na telefonie. — Myślę... że... powinniśmy zrobić sobie przerwę — powiedział w końcu, a ja w tym momencie czułam jak cała złość i przejęcie ulatuje ze mnie w sekundzie.

Otworzyłam nieświadoma usta, nie potrafiłam uwierzyć w to co usłyszałam.

— Co? — wydusiłam, nie mając siły, by powiedzieć to głośniej.

— Dobrze nam to zrobi — zapewnił, choć ja wcale nie chciałam tego słuchać.

— Jeśli... jeśli to przez tamtych gości to... to razem coś wymyślimy. — Nie potrafiłam zebrać myśli, bo starałam się za wszelką cenę sprawić, by zmienił zdanie. — Pomogę ci — wyjęczałam, słysząc jego westchnięcie.

— Właśnie o to chodzi. Czuje się tobą... osaczony. Nie mam prywatności.

Zacisnęłam oczy, czując z każdym jego słowem, jak ranił mnie coraz bardziej. A to dlatego, że przez ten czas gdy byliśmy osobno, zaczęłam podejrzewać, że to ja mogłam być winna. Może faktycznie byłam zbyt natarczywa? Nie zdawałam mu przestrzeni. Nie chciałam być taka, ale ja się po prostu martwiłam. Chciałam przecież dla niego jak najlepiej. Kochałam go.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now