Rozdział 43

580 19 13
                                    

Od dawna marzyłam, by odwiedzić jakieś większe miasto, gdzie będę mogła podziwiać nocą pięknie oświetlone wieżowce, telebimy, neony. To wszystko co wyświetlało się na popularnych stronach ze zdjęciami i przeróbkami graficznymi. To wszystko wydawało mi się wręcz magiczne, że pomimo ciemnej nocy, wszystko dookoła żyło jak za dnia, a może nawet bardziej. Żyjąc w małym mieście, nie miałam okazji doświadczyć czegoś takiego. Było to moje takie małe, długo odwlekane marzenie, bo gdy przychodził czas weekendowych, czy nawet kilkudniowych wyjazdów, odwiedzałam przeważnie miejsca, gdzie wieżowce były jak morze w górach. Oddalone o kilkaset kilometrów i nikt nawet nie marzył, by coś takiego tam wybudować. Miało to również swoje plusy, bo człowiek mógł zapomnieć o gonitwie za pieniędzmi. Lecz ja wciąż obiecałam sobie, że gdy zacznę studia, to tylko w wielkim mieście.

Chciałam ujrzeć światło neonów, ale powoli zaczynałam kojarzyć je tylko z jednym miejscem. Słynnym klubem należącym do jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w mieście.

Stojąc po raz kolejny przed drzwiami lokalu, byłam jeszcze bardziej przerażona niż poprzednio. Wciąż biłam się z myślami, czy na pewno dobrym pomysłem będzie próba odurzenia go. Z drugiej strony doskonale wiedziałam, że Sergio właśnie na to liczył.

Weszłam do klubu, od razu odnajdując za barem Dana. Podeszłam do niego szybkim krokiem. Jedną rękę wciąż trzymałam w kieszeni, nerwowo ściskając opakowanie z tabletką.

— Jest już szef — spytałam, pamiętając, by nie nazwać po raz kolejny przy nim Chrisa po imieniu.

— Miał małe problemy, przyjedzie za chwilę — wyjaśnił, wycierając blat ścierką.

Przytaknęłam głową, a w mojej głowie od razu pojawiły się kolejne wątpliwości. W końcu nie wiedziałam dokładnie, co dokładnie dał mi Sergio. A jeśli mogło to zabić Chrisa? Wtedy równie dobrze mogłabym wrzucić po połowie pastylki do naszych napoi. Mogli mnie podpuścić lub sprawdzić, czy wszystko pójdzie gładko, a przecież Chris był na coś tak amatorskiego zbyt uważny. Czy wydałoby się to podejrzane? Mogli testować, czy aby na pewno byłam po ich stronie. Zrobiliby to, gdyby zaczęli podejrzewać, że moja relacją z Chrisem nie jest taka, na jaką wygląda. Opłacałoby się im wtedy udawać, iż o niczym nie wiedzą? A może to ja już wariowałam? W końcu tylko dla mnie to wszystko mogło wydawać się takie oczywiste.

Oni nic nie wiedzieli. Tak musiało być, inaczej nie byłoby tego całego cyrku.

To nie zmieniało faktu, że czekałam właśnie na Chrisa, a w moim płaszczu spoczywała tajemnicza tabletka.

Ocknęłam się dopiero, gdy usłyszałam stuk postawionej przede mną szklanki.

— Rozluźnij się trochę — mruknął do mnie ledwo słyszalnie Dan, po czym odszedł jakby dostarczył mi moje zamówienie, choć ja wcale o nic go nie prosiłam.

Spojrzałam na napój. Aż tak bardzo było widać, że prawie trzęsłam się z nerwów? Wzięłam szklankę w dłoń i za jednym razem wypiłam pół jej zawartości. Skrzywiłam się, gdy nie były to moje gusta alkoholowe, ale zawsze były to jakieś procenty.

Zauważyłam, że Dan uniósł głowę, po czym skinął delikatnie w kierunku swojego nowego obiektu obserwacji, więc i ja chciałam przekonać się kim był owy klient. W momencie gdy moje oczy spotkały się z niebieskimi tęczówkami, poczułam jeszcze większy stres, lecz uśmiechnęłam się zalotnie. Brunet jedynie utrzymał przez chwilę nasz kontakt wzrokowy, po czym ruszył w kierunku zaplecza i zniknął za jego drzwiami.

Wzięłam uspokajający oddech, lecz na niewiele się on zdał. Przynajmniej przez muzykę nie było słychać mojego szalenie bijącego serca. I dopiero po chwili, zdałam sobie sprawę, że jeśli chciałam odurzyć Chrisa, nie mogliśmy siedzieć wciąż przy barze. Jak miałabym wtedy to zrobić? Nie mogłam go zmusić, by odszedł od swojego napoju, a sam raczej nie prędko by to zrobił. Dobrze wiedział, ile osób właśnie na to czekało, lecz tym razem to ja byłam największym zagrożeniem.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now