Rozdział 50

691 20 7
                                    

Lubiłam chodzić na przeróżne imprezy podobne do tej, na której właśnie się znajdowałam. Lecz tym razem nie miałam ochoty tańczyć, śmiać się z innymi, stroniłam nawet od zwykłej rozmowy. Byłam całkowitym swoim przeciwieństwem. Oczywiście było to za sprawą tego, że doskonale wiedziałam, jak ważni byli ludzie na sali i że gdybym przez przypadek ich uraziła, nie skończyłoby się to dla mnie najlepiej. Nawet Chris nie mógłby mi wtedy pomóc, a moje zachowanie odbiłoby się i na nim. Chyba nie musiałam powtarzać, że wolałam nie wchodzić mu w drogę.

Wciąż siedziałam na swoim miejscu, udając opanowaną i dostojną kobietę. Prawdziwą panią biznesmen, lecz czy ja potrafiłam taka być? Do tej pory miałam wrażenie, że nawet mi to wychodziło, ale przecież tylko siedziałam w miejscu. Gdyby ktoś zapytał się mnie o sprawy biznesowe Chrisa, całe moje kłamstwo wyszłoby na jaw. Nic nie wiedziałam i mogło mnie to uratować, albo wpędzić do grobu.

Wcale nie dziwiłam się Chrisowi, iż nie zdradzał mi swoich planów. Byłam tylko jego pionkiem, któremu miał dać spokój gdy wykona swoją rolę. Gdybym znała jego jakiś sekret, mogłabym pożegnać się z wolnością i spokojem. Wciąż upierałam się, że po wszystkim właśnie to będę mieć.

Jeszcze przed chwilą czułam, że mogłabym stracić przytomność na kolejne kilkanaście minut, lecz teraz było już lepiej. Innym mogłoby wydawać się, że to za sprawą czułego dotyku Chrisa i może była w tym jakaś część prawdy, ale najbardziej pomógł mi widok Debry. Okazało się, iż blondynka wraz z Damonem również zostali zaproszeni. Wystarczyło moje jedno spojrzenie na blondynkę, bym poczuła, że miałam w niej oparcie.

Nie zmieniało to faktycznie, że nawet jeśli starałam się opanować, mój wzrok co chwilę uciekał w kierunku stolika, gdzie siedziałam Mary z ukochanym. Gdzieś dalej zauważyłam Sergio, ale gdy tylko kręcił się wokół naszego stolika, udawałam, że wcale go nie widziałam. On również nie dawał żadnego znaku, że mnie znał. Tak właśnie miało być.

Hałas rozmów nagle ucichł, a to wszystko za sprawą mężczyzny, który pojawił się na sali. Wyglądał dokładnie jak ci złoczyńcy z filmów Marvella, które Debra tak kochała. Potężny szef mafii, wielki pod każdym względem. Wysoki i tęgi. Choć jego widok mógł odstraszać, na twarzy widniał radosny uśmiech. Naprawdę mogłabym się nabrać, że był to po prostu zwykły, przeciętny człowiek, lecz w mojej głowie wciąż siedziały słowa Chrisa.

— Dziękuję wam wszystkim za przybycie, by świętować kolejny rok pełen sukcesów. — Odezwał się delikatnym głosem, który wcale nie pasował do jego wyglądu. Nie zmieniło to jednak sytuacji, w której sala wciąż pogrążona była w ciszy. Nawet gdyby szeptał, byłabym w stanie go usłyszeć. — Wierzę, że takie spotkania pozwolą nam nawiązać nowe znajomości i umożliwią dalszy rozwój. Niestety ze smutkiem muszę stwierdzić, że brakuje tu kilku osób. Miejmy nadzieję, że nie chcą się od nas odciąć. — Zaśmiał się, lecz mi po plecach przeszły ciarki.

Doskonale zrozumiałam, co chciał przekazać. Jeśli ktoś nie pokazał się pomimo jego zaproszenia, znaczyło, że knuł coś przeciwko innym i taką osobę trzeba było wyeliminować.

Mężczyzna uniósł kieliszek z szampanem.

— Za kolejny wspaniały rok i obyśmy spotkali się w następnym w takim samym lub większym składzie.

Nawet ja mu nie wierzyłam, a tym bardziej ludzie tacy jak Chris czy Damon. Chyba robił to tylko dla obsługi, która mogła myśleć, że to zwyczajne spotkanie biznesowe.

Mój wzrok powędrował z powrotem w kierunku, gdzie siedziała Mary. Kobieta siedziała spokojnie na krześle, lecz jej postawa zdradzała jak bardzo zdenerwowana była jego słowami. Nie wiedziałam tylko którą częścią.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now